Ostatnio coś wzięło mnie na wspominki i obejrzałem sobie powtórnie sezon I i II.
Szczególnie zatrzymałem się na odcinku `18 Miles Out` w drugim sezonie. Dla niezorientowanych to jeden z lepszych odcinków, gdy Rick wraz z Shanem udał się wywieźć Randalla poza farmę i pozwolić mu żyć.
Po tym odcinku szybciutko włączyłem sobie 15 odcinek w sezonie piątym - pamiętne `Try`. Dokładnie końcówkę. Myślę że nikomu nie muszę przypominać zbitego okna w domu Jessie? :)
Ale do rzeczy. Mój uśmiech wywołał mianowicie kontrast. Między dawnym Rickiem, a dzisiejszym. Teraz to jakby Shane 2.0.
Gdy w Miles Out Rick tak rozpaczliwie upierał się żeby zostawić Randalla przy życiu, ba! Pobił się nawet o to z Shanem. "Muszę zdecydować o ludzkim życiu". I wiadomy chłodno myślący Shane dla którego wyczyny Ricka były co najmniej śmieszne.
Porównać kontrast, gdy po bójce Rick mówi do mieszkańców Alexandrii: "Wy ciągle niczego nie rozumiecie.. że musimy kontrolować kto tu żyje, musimy dbać o własne bezpieczeństwo" I jakbym słyszał Shane`a który próbuje wytłumaczyć Rickowi prawie to samo :D
Nie bez powodu eksces Ricka nazwano FULLSHANE ;>
Tak bardzo podobni.
Moja też. Ale ta nowa wersja Ricka jest znakomita. Można by nawet wysnuć śmiałą teorię,że nowy Rick jest bardziej bezwzględny niż Sahne. Oczywiście na jego transformację wpływ miało wiele czynników,ale możliwe,że morderstwo najlepszego przyjaciela odbiło na nim ogromne piętno. Zabijając Shane'a,zaczął go wspominać i analizować. Może dopiero pod wpływem tak ekstremalnego przeżycia Rick zaczął trzezwo myśleć...
Jakby nie było,jedno nie ulega wątpliwości:gdyby na tym etapie Rick współistniał z Shanem,to razem byliby niepowstrzymani
Nie, nie, nie. Zabicie Shane`a to jeszcze nie był przełom. Nie wiem, czy przypominasz sobie Ricka-Ogrodnika, czy kiedy płakał zabijając świnki. Dopiero zabicie Hershela przez Gubernatora go odmieniło.
Polecam przypomnieć sobie tą scenę :)
Ta tak,pamiętam wszystko bardzo dobrze ;0 Dlatego napisałem,że na jego transformację wpływ miało wiele czynników,ale być może zabójstwo przyjaciela było tym najsilniejszym. A Hershel był zapalnikiem,który przechylił czarę goryczy :)
Różnica jest taka, że Shane był w znacznej mierze egoistą, nawet nie do końca uporządkowanym (wątek poboczny z Andreą), typem obnoszącym się z tym, że wie lepiej, jak powinno wyglądać to i owo (zabijmy tego chłopaka, zabiję Cię, bo ze mną Laurie i Carlowi będzie lepiej), w istocie, kiedy Rickowi chodziło wówczas głównie o tych naprawdę najbliższych, Shane uważał, że ma większe jaja itepe itede. Rick, zaznajomiony przez Morgana z zaistniałą sytuacją, najpierw odnalazł swoich bliskich, a potem zaczął dostosowywać się coraz lepiej do postapokaliptycznych realiów. Mimo iż sezony są jakościowo bardzo różne, to rzeczą najlepiej je zespalającą jest właśnie przemiana Ricka - człowieka, który chciał początkowo tylko chronić rodzinę w twardego przywódcę gotowego na wszystko, acz takiego, w którym jednak zachowały się cechy ludzkie. Shane to zaś od początku egoista i brutal, w stosunku do Ricka znajdujący się na przeciwnym biegunie, z odcinka na odcinek zniechęcający mnie do siebie, sprawiający, że go szybko znienawidziłem.
btw. dobrze, że w tym samym sezonie twórcy uśmiercili starego, wścibskiego dziada, jakim był Dale.
O Otóż właśnie Shane był taki jak opisałeś. Jeszcze dodam, że Rick w przeciwieństwie do Shane dba o innych, Shane dbał tylko o Lori i Carla, a Rick przejmuje się Darylem, Glennem itd. W piątym sezonie przed podjęciem decyzji o dołączenie się do Aleksandrii o zdanie zapytał Daryla, Michonne i Abrahama. Shane nikogo nie pytał o zdanie. Jak ktoś wpadnie w tarapaty nawet taka Beth w szpitalu, to Rick zrobił wszystko co w jego mocy by ją odbić. A co zrobiłby Shane - nic. Zapewne powiedziałby, że nikogo nie można narażać, bo zawsze tak odpowiadał np. w sprawie Merla lub co gorsza zastrzeliłby i pozostawił na pożarcie jak to miał w zwyczaju. Rick wstawił się nawet za Michonne kiedy jej jeszcze nie znał. On jest prawdziwym leaderem, a Shane był naburmuszonym mięśniakiem. Nie zgodzę się tylko do Dale'a gdyby nie jego wścibskość to druga twarz Shane byłaby zauważona prze pozostałych dopiero w 3 sezonie. Może i Shane zabiłby Ricka. Dale'a lubię za to, że pomagał Andrei i Rickowi. Dawał grupie więcej niż Shane, bo tamten tylko mącił, no ale czarny charakter zawsze musi być.
A akcja z Beth w szpitalu była w 5 sezonie. To właśnie Rick z 5 sezonu radził się innych. Zauważ, że na początku dyktował innym co mają robić "Teraz nie ma już demokracji" - pamiętasz ten cytat Ricka z 3 sezonu. Rick "swoją przemianę" rozpoczął w 4 sezonie, spalenie więzienia to przełom. Czy Shane słuchałby swoich? Wątpię. Nie lubiłam Shane za to, że nie szanował swoich, Rick taki nie jest. Co prawda inaczej teraz podchodzi do ludzkiego życia, no ale to zrozumiałe.
Rick liczy się teraz tylko ze swoimi ludźmi.
Jak Shane.
A pamiętasz stwierdzenie Ricka że jeśli mieszkańcy Alexandrii nie zaakceptują ich to przejmą to miejsce, choćby siłą?
Shane z nikim się nie liczył nawet z Andreą (Lori i Carl się nie liczą, bo traktował ich jak rodzinę). A po za tym Rick zmienił zdanie, stwierdził, że nauczy ich jak przetrwać, a przecież mieszkańcy Aleksandrii nie zaakceptowali go ostatecznie (no nie wiadomo do końca), zapewne teraz to zrobią. Rick od Shane'a różni się jeszcze jednym, tym, że słucha. Słucha, zmieniając tym swoje postępowanie np. przypomniał sobie słowa Tyresa "To jest tylko koszmar" czy coś takiego, to one odwiodły go od tego co miał zrobić. Odwiodła go też Michonne, i Daryl, który uznał że ta decyzja delikatnie mówiąc mu się nie podoba.
O słuchaniu jeszcze...
A pamiętasz, jak chciał wydać Michonne Gubernatorowi, a Merle powiedział, że nie może tego zrobić, że będą ją torturować. Rick zmienia zdanie. Po drugie to przypomnij sobie relację Ricka i Hershella. Niby Rick był głową grupy, ale Hershell był jego szyją. A czyich opozycyjnych rad słuchał Shane?
Teraz Rick słucha tylko swojego krocza, na widok Jessie wydaje dźwięki jak zombie. Nawet Shane bardziej się kontrolował.
Shane nie musiał się kontrolować bo jak do tej pory on miał największe wzięcie podczas tej zombie apokalipsy :)
No nie wiem. czy obecnie Rick nie jest brutalem i egoistą ;>
Przekonamy się w najnowszym sezonie.
Wcale nie napisałem, że jest brutalem i egoistą. Nie dopowiadaj sobie proszę tego, co nie napisałem. Rick bynajmniej nie przejął tych cech Shane'a i wątpię, że tak się stanie.
Nie przejął?
Obejrzyj sobie odcinek 15 piątego sezonu.
Gdzie Rick ingerował w sprawy Jessie tylko dlatego że mu się podobała.
Jest dwóch Ricków.
Tyle, że:
a)Lori nie wyraziła zgody
b)Shane ją "miał" od dawna, a Rick "wkroczył" później
c)Pierwszym krokiem Ricka miało być odosobnienie Pete'a, zabić go miał w ostateczności
d)Zabicie Shane'a wiązało się pośrednio z obroną własną, ostateczne zabicie Pete'a zaś nastąpiło na egoistyczne zlecenie świeżo owdowiałej gościówy
To jest tak bardzo such much top sikret, że nie może nawet myśleć o zdradzaniu takich konfidenszjal informacji na publicznym forum. Nie przed WOW!borami! :) Wróg nie śpi :)
Rick to jedna z najgorszych postaci w historii telewizji. Ciągle podejmuje złe decyzje, jest niekonsekwentny, niestabilny i tępy. Gdyby Shane nie wyglądał jak troglodyta, to byłby 100 razy lepszym kandydatem na główną postać serialu.
Gdyby podejmował tylko dobre decyzję, to równie dobrze możnaby zakończyć serial przed połową czwartego sezonu. A tak podejmowanie przez niego różnorakich decyzji i jego przemiana trzyma serial. A sam wygląd zewnętrzny o niczym nie świadczy, aby być przywódcą takiej grupy nie powinno się być brutalem i egoistą, a Shane właśnie taki był.
A Rick teraz nie jest? Naraził mnóstwo osób i zachowywał się jak 5-latek, bo chciał zamoczyć w żonie chirurga.
Czyżbym znowu słyszał o pożądaniu Jessie? Jak długo jeszcze krocie osób będą męczyć ten temat, choć nie jest on wcale taki istotny? Tak, NIE JEST istotny.
Shane i Lorri = Rick i Jessie.
Z tym, że Shane'a można jeszcze usprawiedliwiać, a tego sapiącego psa nie ma jak.
No właśnie chyba jest na odwrót. To Ricka można usprawiedliwiać a Shane nie. Shane zostawił go w szpitalu na pastwe losu, a potem zabrał się za jego żonie, którą okłamał, że jej mąż nie żyje. Notabene dobrze, że Rick zabił tego lekarza, jak w finale widać uchronił tylko wszystkich od niego, a nie naraził.
Rick najgorszy? Weź ty się ugryź w palec zanim taką głupotę napiszesz. Najlepiej rozpisana postać w scenariuszu i najlepiej zagrana. Trudno być konsekwentnym jak decyduje się o losie rożnych ludzi. Tępy? On jest po prostu ludzki, reaguje tak jak powinien reagować w ekstremalnych sytuacjach człowiek, czyli ponoszą go czasami emocje, przez co nie jest sztuczny. Tępy to był Shane.
Porównaj Ricka z Glennem - niebo, a ziemia pod względem opanowania i rozwagi. Rick bardziej kieruje się w swoich decyzjach hormonami, niż rozsądkiem. Kiedy Shane żył, to trzymałem z Rickiem, głównie przez to, że trafiła mu się taka szmata za żonę, ale teraz widzę, że sympatyczny troglodyta miał co do niego rację. Marzę o tym, by Morgan, albo Glenn odstrzelili tego pajaca, który jest coraz bardziej poza kontrolą. Zresztą, po tym co odstawiał w więzieniu, powinni go odsunąć od wszelkich procesów decyzyjnych, że nie wspomnę o tym, jak pobił Bogu ducha winnego pedałka.
I dobrze zagrana? Odsyłam do wspomnianego w tym wątku odcinka "18 miles out" i przemowy Ricka na środku skrzyżowania("i wanted to break your jaw") - Andrew Lincoln School of Ham Acting.
Raczej intuicją i przeczuciem, a nie hormonami. Ku**a Glenn nie decyduje o losach innych ludzi. To, że pojawiła się Jessie, nie oznacza, że Rick zaczął myśleć wiadomo czym. Glennowi nie umarła żona. On nie odpowiada za wszystkich. Rola Ricka jest bardzo złożona (taki trochę bad ass, ale niekoniecznie) a Andrew Lincoln w pełni przekonania utrzymał ciężar wymagań. Zapewniam cię ,że gdyby nie Rick połowa fanów nie oglądałaby już twd.
Dziwne...
Andrew Lincoln zbiera na całym świecie wyrazy uznania za rolę Ricka Grimesa w serialu The Walking Dead. I uznawane jest, że to jego największa rola aktorska.
Rick Grimes to jedna z najlepszych postaci ekranowych w całej filmotece świata. Między innymi za swoją charyzmę i rozwój fabularny.
Notabene, nie wyobrażam sobie lepszego aktora do tej roli niż Andrew Lincoln.
Nie żartuj sobie. Rick jako Shane 2.0. Nijak te postacie do siebie podobne. W końcu Grimes robi wszystko , bynajmnie próbuje dla dobra swej grupy. To , że scenarzysta robi z niego karykaturę na siłę, aż tak wiele wciąż nie zmienia. Rick za głosem swego ku......a . by odbijć kobietę , wkurza i zabija jedynego chirurga w grupie z zimną krwią, a co tam mało był ważny. Egzekucja się liczy. W tym samym momencie przychodzi jakiś Mały John walczący na pałki z zombie z mapką i opisem, który sugeruje , że Rick to jakiś mesjasz xD
Pragnę zauważyć, że poza byciem damskim bokserem ten chirurg lubił sobie popić. A nie ma nic gorszego niż pijany chirurg na sali operacyjnej. Do bani z takim chirugiem, równie dobrze może go nie być. Kataną Michonne potrafił perfekcyjnie podciąć gardło, podczas gdy Gubernator ciachał Hershela kilka razy, zanim krew porządnie poszła... Czyżby Rick też to zauważył i chciał się pozbyć kogoś, kto mółgby uśmiercic kogoś z jego rodziny na stole operacyjnym?
No słusznie, masz rację. Niech wybiją każdego pijaka. Pijany strzelec może zastrzelić swojego, pijany inżynier zbuduje słaby mur i przedrą się zombiaki? Chciałbyś takiego?
Nic , że ostatni chirurg mógł kogoś innego przyuczać do zawodu, ale jak wolisz ten sposób.
Pomijam , że zwykły medyk na polub bitwy uratuje 8 żołnierzy, a co dopiero chirurg...