Odcinek moim zdaniem dość głupi. Zapowiadane torturowanie Daryla - puszczanie na okrągło jednej piosenki (potem Dwight zmienił ją na inną, ale to bez znaczenia). Litera na "mundurku" Daryla kojarzy mi się dość pokrętnie ze "Szkarłatną literą". Dwight bardzo powoli (ale jednak) zaczyna się zmieniać i to jakoś mnie nie przekonuje. Poza tym gdzie jest Simon. Był przez dwa odcinki, a teraz co? Podobno jest dla Negana tzw."prawą ręką", a nie widzimy go ani przez chwilę. Sam Negan - to ciągłe pogwizdywanie, uśmieszek i pseudo wisielcze poczucie humoru...ech, wciąż wcale nie budzi grozy, lecz (przynajmniej mnie) śmieszy. Poza tym coś mi się widzi, że w tym sezonie twórcy powracają do poświęcania całych odcinków pojedyńczym bohaterom (tak jak to bywało w 3 i 4 sezonie). W następnym odcinku albo zacznie się coś dziać, albo musi być lepszy od tego, bo inaczej kończę oglądać ten serial.
Dokładnie te same odczucia. Już chciałam w połowie wyłączyć, ale Daryl to jeden z moich faworytów to zostawiłam. Ale naprawdę nuży niesamowicie. Tak samo jak Gubernator zaatakował więzienie i jak się rozdzielili to tak mi się dłużyło, że szok. Musiałam przewijać. Mam nadzieję, że zacznie się coś dziać w końcu.