SANCTUARY FOR ALL. COMMENTARY FOR ALL. THOSE WHO ARRIVE - SURVIVE (SORRY FOR DELAY).
Wracamy po przerwie. Zapraszam do forumowego tematu dla wszystkich chętnych do wspólnego dyskutowania, wyrażania opinii, zachwytów oraz krytyki na temat dziewiątego odcinka siódmego sezonu TWD oraz przewidywań na temat dalszego rozwoju akcji w jednym miejscu.
Korzystanie z tematu - jak zwykle - dobrowolne.
Previously on AMC's The Walking Dead:
- uszczuplenie aleksandryjskiej populacji przez Negana o kolejnych dwóch statystów;
- zarzewie buntu przeciw Sanktuaryjskim okupantom;
- obserwacja Aleksandrii przez tajemniczego nieznajomego.
Ale oni chyba dlatego obchodzili się z nim jak z jajkiem, bo to był dynamit, który przelezelal 16 lat niezabezpieczony w dziurawym statku Francuzów, wystawiony na zmiany pogodowe i dlatego stał się taki...wybuchowy.
Dynamit to zasadniczo coś np. ziemia okrzemkowa, nasączona nitrogliceryną. Jak se trochu poleży, to nitrogliceryna zacznie się oddzielać od "nosiciela" i wtedy lepiej by do ręki nie brał tego wirtuoz gry na banjo czy ktoś o niezbyt stabilnych procesach trawiennych. Że o uczulonych na pyłki nie wspomnę.
Scena z koszeniem zombiaków na autostradzie wyglądała jak wyjęta prosto z Z-Nation.
I w dodatku ta krew lecąca "przypadkiem" wprost na kamerę, by nie było widać szczegółów... strach przed skargami widzów tak bardzo ;]
Wrota do głównej komnaty Króla Ezekila otworzyły się przed grupą alexandryjczyków.
- Witajcie przybysze. Jam jest Król Ezekiel, a to moja towarzyszka Shiva.
- Uszanowanko! - przedstawił się tygrys unosząc łapkę.
Zdumienie nowo przybyłych było ogromne, jednak jeden człowiek, który przeżył tak wiele i zabił tak wielu wiedział jak należy grać w tę grę.
- Witaj Ezekielu. Jam jest Król Ryszard Grymas, władca Alexandrii, a to mój towarzysz Daryleu... - mówiąc te słowa kiwnął porozumiewawczo do swego przyjaciela.
Kusznik upadł na ziemię, symulując postawę tygrysa.
- Uszanowanko! - przedstawił się alexandryjski prychacz unosząc łapkę.
Grymas i Ezekiel już wiedzieli. Wiedzieli że jako Królowie są sobie równi.
- Szanuję - skwitował zajście rasta-king - Po co przybywasz Ryszardzie Grymasie, synu Grymasa?
- Ezekielu, zbłądziłem. Płakałem, dygotałem, nie chwytałem za kaburę mego rewolweru i nie rzucałem morderczego spojrzenia.
- Przechylałeś głowę podpierając się o swe biodra?
- Nie.
Ezekiel mlasnął z niezadowolenia.
- Któż to Ci uczynił?
- Negańczyk.
- Dam Ci mych ludzi Ryszardzie Grymasie, synu Grymasa, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim to?
- Gdy już zbierzesz armie przed wrotami Negańczyka, chce byś wyjął rewolwer i uśmiechnął się zawadiacko do swych ludzi...
- Co potem Ezekielu?
- Potem, szepniesz do nich "Za Froda..." i będziesz biegł Grymasie, będziesz biegł ku bramom śmierci.
- Piękne... - łza spłynęła po policzku człowieka, który powstał z kolan, czyli Daryleu.
#taGbyło
"Grymas i Ezekiel już wiedzieli. Wiedzieli że jako Królowie są sobie równi."
Super :D Ten serial nie byłby taki sam bez Twoich historyjek!
Hm...niby nie wydarzyło się za wiele, a scena kradzieży dynamitu która z założenia miała zapewne budzić emocje i tuptanie nóżkami -szału nie zrobiła , to jednak ten odcinek miał coś co mnie przy nim zatrzymało i obejrzałam bez nudy w sumie. Mianowicie - tempo. Rick z grupą w kilku lokacjach , zero dialogów o egzystencji i znowu magiczne - tempo. Dlatego oglądało mi się nad wyraz przyjemnie nową odsłonę TWD po tak długiej przerwie. A Rick jakiś bardziej ogarnięty- chciałoby się rzec stary dobry Rick. Minusem Ezekiel i jego królowanie. Wizyta naszej grupy tylko bardziej mi uzmysłowiła jak cholernie ten gościu jest nawiedzony, po prostu walnięty , oderwany pługiem od wszystkiego. A tym samym komiksowy po prostu. Z tym że jakoś mnie to uwiera i przeszkadza. Cała reszta o dziwo naprawdę na plus. A końcowa scena i uśmiech Szeryfa :D Miód.
Dupy nie urwało, ale też nie było źle. Właściwie to jak na TWD było całkiem całkiem. A po prawdzie to oglądam teraz Black Sails i niestety TWD wygląda jak ubogi krewny, tudzież półdupek zza krzaka.
Ku pamięci: nie oglądać TWD z niczym innym.
Ale.
Były całkiem fajne sceny: przede wszystkim Greg, który jest tak wściekle-jaskrawo INNY od reszty, że aż oczy bolą. Kto mu pisał teksty???? Ricki zaorane i obsiane koniczyną.
Ze zdziwieniem odkryłam, że jest i Jezusek, chłopak Aarona wypowiedział się najwięcej od czasu... jak się pojawił? I gadał sensownie. Szok. A DARYL? Od kiedy on taki pyskaty i piskliwy? Huh. Na koniec porzucony jak pies w schronisku - łamie serca widokiem smutnego pyszczka.
Morgan po staremu, ale chyba sam widzi swoją głupotę, skoro tak się zmieszał gadając o więzieniu Negana po tym, jak usłyszał o zakatowaniu Glenna i Rudego. Zmieszanie oczywiście nie łamie oślego uporu, a Ezekiel bezbłędnie wyczuwa słabe ogniwo :)
Morgan tłumaczący się z tego, że musiał zabić, by ratować Carol - miny słuchaczy: bezcenne.
Ezekiel: hmm, muszę powiedzieć, że za sukcesem tej postaci stoi w 90% aktor, w 10% kilka dobrych tekstów. Taki drugi Rychu. Jego rozsądek mi się podoba.
Shiva miała kijowy występ, bo była wyraźnie sztuczna (w poprzednich odcinkach tego w ogóle nie widać).
Carol "nienawidzę ludzi, łażą mi tu po obejściu i denerwują, dlatego zamieszkam w miejscu pozwalającym na ciągłe o nich potykanie".
Negana nie było, ale został właścicielem drugiego najlepszego tekstu odcinka (z niewypowiedzianych przez Grega, który stanowi osobną kategorię, jako że on gada tylko dobrymi tekstami).
Na szczęście było mało Maggie.
Scena na autostradzie żywcem z Z Nation, które zrobiłoby z tej sceny epicką jazdę w rytm pioseneczki rzępolonej na banjo, tudzież ukulele, tudzież do meksykańskiego metalu. Oni wzbudziliby podziw, tak to było tylko śmieszne.
Co tam jeszcze? Gabryjel "Sowie Oko" i jego dziwne zachowanie, aczkolwiek widzę tu jakieś teorie spiskowe.
Przypowieść z ewangelii wg. św. Ricka i reakcja królewskich dworzan (no okej, tego jednego) :D
Odcinek zakończony chorym uśmieszkiem Ricka, więc ogólnie jest dobrze.
Teksty Grega chyba są w dużym stopniu improwizowane, bo nie wierzę żeby ktoś z ekipy robiącej TWD napisał postać tak mocno oderwaną od reszty, że przy nim Nigan wydaje się autentyczną osobą :P
To by się wpisywało w moją teorię, że niektórzy aktorzy ewidentnie mówią swoimi słowami odmawiając mówienia scenariuszem :D
Ale serio, ta scena z nim była świetna :D I jak kolejny raz źle nazwał Maggie to padłam, może takie poczucie humoru mam, ale dla mnie cała ta scena była taka komiczna, w pozytywnym sensie ;) I nie czułam jakiegoś zgrzytu, pasowało mi to do TWD.
(imo) Jako "fellow fan" serialu Black Sails, pragnę zaznaczyć, że ów również zaliczał dużo słabsze sezony, przegadane wątki, przedramatyzowane historie miłosne oraz zupełne porażki kastingowe.
To najlepsze przed Tobą. Końcówka 2 sezonu Black Sails robi duże wrażenie.
A potem przez cały 3 sezon i początek 4 sezonu serial ma dobry poziom.
Kilka postaci historycznych (Rackham, Vane, Czarnobrody), a kilka fikcyjnych z
powieści "Wyspa skarbów" (Flint, Silver, Billy) w zgrabny sposób w serialu połączono.
Jedyne w serialu co mnie drażniło to zbyt wyszukane słownictwo niektórych postaci np:
Max.
Aaa to okej :) Już tak parę razy miałam, że jak się przyznałam, że coś oglądam dostawałam teksty typu "ooo, to poczekaj jak zobaczysz jak x zginie zabity przez y i jak z się będzie mścić!" czy coś w tym stylu :D
Mnie się najbardziej podobało Radio Negan. Jako jingiel do-wyobraziłam sobie fragment 'Easy Street'. Miałam ochotę zapakować tobołek i przenieść się bliżej Sanktuarium. Trzeba łapać dobre fale.
Pierwsza połowa odcinka niespecjalnie mi się podobała. Z drugą poszło już dużo lepiej. Odbiór początkowo psuł mi Daryl, Maggie, Jezus i troszkę Ezekiel. Po kolei: Daryl, bo odczuwam zmęczenie tym wzorem pod który podstawia się kreację osobowości tej postaci (jeśli w grę wchodzą emocje, Daryl staje się misiem o bardzo małym rozumku - mam wrażenie, że ktoś już gdzieś kiedyś użył tego porównania); Maggie, bo przypomniano odcinek, w którym niespodziewanie opętał ją duch wojownika (a poddanym - dla lepszego kontrastu - odebrał rozum); Jezus, bo mam wrażenie, że ilekroć on otwiera paszczę słychać ciągle tan sam tekst (w poprzednim sezonie dał się poznać jako błyskotliwy gość, w tym jego gwiazda gaśnie); Ezekiel, bo ta cała farsa z Królestwem pozostawia we mnie sprzeczność odczuć.
Na plus Rick i Michonne, którym udało się obudzić we mnie pozytywne emocje. Opanowany Rick, który ma plan to mój ulubiony Rick. Dodatkowo, zaczął opowiadać ładne bajki z morałem na temat. Do niego będzie należał ten półsezon (to moje oczekiwania). Sceny z Richonne na drodze odpowiednio mnie poruszyły (na szczegóły tej całej akcji nie zwracam uwagi). Powracający wódz Rick odstawiający "złamanego Ricka" przed Simonem zagwarantował tą strategiczną wisienkę na torcie.
"Jako jingiel do-wyobraziłam sobie fragment 'Easy Street'"
Hahahaha :'D - "A teraz specjalnie dla naszego uciekiniera - jeśli tego słuchasz - twój ulubiony kawałek!" :D
Gdyby Nigan miał ambicje założenia sejworsowego radyja nie wypuszczałby Carla Poppy!
Nieee, hitem byłoby https://www.youtube.com/watch?v=lj7k-eJTmhc&list=LLdcbsdUKfDe4TaLLKWl8v4Q&index= 8
Tak dla przypomnienia po długiej przerwie :D
Na szczegóły akcji na autostradzie nie da się zwrócić uwagi, bo ich nie ma. Na początku wydaje się, że Rosita ma to wszystko rozplątać, potem wszyscy się zabierają do zbierania dajnamajta, potem nagle zostaje tylko Richonne, Tara i Carl pchają samochody (?), jedziemy z drutem, wyskakujemy w samym środku hordy i uciekamy dzięki kontraktom na następny sezon.
I wisienka na torcie, zdyszana Michonne jest pod wrażeniem planu Ricka :P
Dlatego ja właśnie nie analizuję scen akcji w twd (staram się?). Logikę wpycham na samo dno ostatniej szuflady, przykrywam skarpetkami. Więcej do sprawy nie wracam. To cena za powrót ciekawszego Ricka i ja jestem w stanie ją zapłacić.
(Teoretycznie widziałam jak Tara poczynała sobie z tym dynamitem na przykład. Beztrosko wrzuciła do bagażnika całą garść. Pytanie: czy tak się powinno postępować z ładunkami wybuchowymi niepewnej jakości? Może to atrapa była? Strach na zombie? Żart Negana? Ja się w każdym razie, jakby co, nie znam.)
A Michonne jak widać też tęskniła za planującym Rickiem, to się nie można jej dziwić, że emocje wzięły górę, gdy obecność owego Ricka stała tak żywa i jaśniejąca, że z zupełnego chaosu i bałaganu na autostradzie Rickowie wynieśli kosz dorodnych lasek dynamitu.
Ja też staram się podchodzić do tego z dystansem, ale większość tych scen jest tak strasznie pocięta i nakręcona, że... ciężko. Ogółem całość wyglądała, jakby przywieźli całą grupkę na ten kawałek autostrady i nakręcili coś na kolanie, byle było. Trzeba pamiętać, że dość rzadko prawie wszyscy aktorzy mają okazję coś nagrać razem, bo są wiecznie rozdzielani (Daryl znowu z Sanktuarium przeskoczył na Królestwo, ale to akurat dobrze, bo w Aleksandrii on nie ma praktycznie żadnego wątku).
Co do Daryla, to taki piękny reunion w 8. odcinku, a tu go znowu porzucajooo :( No i kiedy spotka się z Carol, ja się pytam. Scena na autostradzie z zombiakami była chaotyczna, ale jakoś nie siliłam się żeby to wszystko ogarnąć, bo straciłabym przyjemność z oglądania ;-) Scena po akcji z Rickiem i Michonne urocza, bo pokazuje że "powstanie z kolan" ciągle jest rzeczą świeżą, nową, poza tym jak każdy człowiek Rick potrzebuje dodania otuchy, kogoś kto będzie w niego i w cały plan wierzył. Super to wyszło!
No wszak po to zostawiono Daryla u Ezekiela, by Daryl mógł sobie pomieszkać w jednej przestrzeni osadniczej z Carol. Tak rozumiem ten zabieg fabularny.
W ogóle najlepiej nie kusić losu i umieścić go poza murami jakiejkolwiek większej społeczności. Z Carol w domku na przykład. Niech sobie pogadają. Tak to widzę.
Słuszna uwaga. Zobaczymy czy się spełni Twoja przepowiednia ;D Tyle się musiał męczyć z Neganem to teraz zasługuje na jakieś małe wakacje z Carol :D
Daryl został wepchnięty do Królestwa pośrednio z powodu Carol, a bezpośrednio w związku z inną postacią, ale nie będę spoilerował, bo to może być jedyny naprawdę dobry motyw 7B :P
Nie, to z doniesień z planu. Ponoć będzie o tym mowa już za tydzień, więc ja tylko powiem, że na ten wątek wyjątkowo czekam ze smakiem.