Sezon dziesiąty spokojnie mogę nazwać "Łzami Rosty". Jej problemy rodem nastolatki, która utraciła swą miłość od pierwszego spojrzenia po miesiącu, tak mnie odpychały od tego serialu, a jej relacje z Gabrielem, Eugenem, i Sidiqiem były tak nudne, i mało interesujące, że już lepiej by było, gdyby więcej pokazali duet Daryl z Connie (to ta Pani co nie mówi). Teraz czekać trzeba do lutego, może kontynuacja sezonu będzie ciekawsza, chodź uważam, że 16 odcinków na sezon to za dużo, zwłaszcza, że większość czasu zajmuje Rosita i jej problemy, czasami Eugene, a czasami Michonne nijak nie pasująca na rodzica... według mnie jej relacja z Judith jest strasznie sztuczna.