Genialny, choć miał kilka słabych momentów. Mocne sceny w lesie, konfrontacja (choć to wystrzelanie niemal w pień - jakim cudem Negan został tylko draśnięty, a Eugene'owi, Gabrielowi i Dwightowi nic się nie stało?). Niezła podpucha Ricka - sentymentalny Negan - to było dobre. Spiskująca Maggie - ciekawa koncepcja.
Rosita dająca Eugene'owi w twarz i gadka "To za rzygnięcie" - zdecydowanie zbędny moment. Morgan przez swoje haluny niemal zabija Henry'ego i ostatecznie udaje się na...wysypisko - tego nie wytrzymałem.
Zgrzyt ze zwiastunem sezonu - gdzie ten kulawy, siwy Rick? Taka niekonsekwencja aż bije po oczach.
Mimo wszystko ten odcinek uważam za najlepszy z całego sezonu. Dziewiąta odsłona już mnie ciekawi.