Nowa produkcja ma być w całości tworzona przez Roberta Kirkmana, Gale Anne Hurd i Davida Alperta, a premiera zaplanowana została na 2015 rok. - Planujemy stworzyć nową historię opartą na nowych bohaterach. To ogromny świat i nie możemy doczekać się, aż widzowie będą mogli spojrzeć na apokalipsę zombie z innej perspektywy - powiedział Charlie Collier, prezes AMC.
- Po dziesięciu latach pisania komiksów i tuż przed debiutem czwartego i według mnie najlepszego sezonu "The Walking Dead" jestem zachwycony, że będę mógł tworzyć zupełnie nowy element uniwersum "The Walking Dead". Mamy okazję stworzyć serial, który nie będzie bezpośrednio związany z wydarzeniami w komiksach. To dla nas prawdziwa czysta karta, którą chcemy zapełnić - dodał Robert Kirkman.
Źródło: hatak pe el
Czyli AMC chce wycisnąć jak najwięcej ze swoich sukcesów. Najpierw zapowiedziany spin-off "Breaking Bad", teraz to. Ciekawe, czy zrobią to samo z "Mad Men".
AMC chce się wywinąć z zarzutów że nie kręcą równo z komiskem, BĘDĄ MIELI ŚWIĘTY SPOKÓJ !!!! I wtedy mogą kręcić co chcą.
Według mnie to, że jest inaczej niż w komiksie to lepiej. To zachęca osoby, które jedynie oglądają serial do zakupu komiksu i zapoznaniu się z oryginalną wersją ;)
No nie wiem czy lepiej, poziom idiotyzmu zawarty w serialu przekracza wszelkie granice. Z drugiej strony brutalność komiksu nie jest możliwa do wyemitowania w jakiejkolwiek stacji telewizyjnej.
Więcej info o spin offie tutaj:
http://www.strefawalkingdead.pl/hot-news-czyli-the-walking-dead-ze-spin-offem/
Tortuga stwierdzenie "nowi bohaterzy" nie oznacza, że starych być nie może. Przecież Gubernator i Woodbury, Andrea i Michonne nie wykluczając całej masy nowych twarzy, także szansa na znane nam postaci jest większa. Co do Dixonów, to tutaj może być problem. O ile Merle może śmiało pojawić się w wątkach Woodbury, to jednak brat-brat jest tematem dość kłopotliwym, a to ze względu na to iż ich historia została przedstawiona już przez Activision.
Niemniej jednak, jeżeli AMC chce zrobić spinn-off, a nie całkowicie nowy serial to muszą umieścić kogoś kogo my już znamy. Na takiej zasadzie funkcjonując spin-offy.
Wiesz, szczerze powiedziawszy to mi bardziej chodzi o Merle'a, więc... :D
Słuszna uwagę. Tyle że może to być bardziej w postaci "smaczków". Choć skoro mamy dwójkę bohaterów, to może jakoś skierują ich na Woodbury, tym samym zahaczając o Philipa. Zobaczymy.
Ja naprawdę nie mam zielonego pojęcia na jakiej zasadzie ma ten nowy serial działać. Odnoszę wrażenie, jakby AMC kompletnie nie przemyślało tej sprawy, tudzież działało pod presją po tym z jaką krytyką spotkało się uśmiercenie zarówno Merla i Andrei. W ogóle tak mi chodzi gdzieś po głowie myśl, że odejście tej dwójki z głównego serialu motywowane było stworzeniem czegoś nowego. Powiedzmy sobie szczerze, kto usuwałby takie integralne indywidua z The Walking Dead, zostawiając chociażby Carol czy Beth? Z drugiej jednak strony, w okół tej dwójki można stworzyć naprawdę niezłą historię, których byliby oni centralnymi bohaterami, nawet jeżeli mieliby prowadzić równolegle dwie odrębne fabuły.
Co do "smaczków" to ja podziękuję, bo ani nie będzie to miało wpływu na fabułę, ani nie będzie pełniło żadnej konkretnej roli za wyjątkiem irytacji widza.
Widocznie zdają sobie sprawę, że TWD pikuje w dół, to chcą sobie zapewnić jakieś "wyjście ewakuacyjne". Choć dla mnie to nieco dziwne posunięcie, żeby inwestować w nowy serial, w końcu to są koszta, po za tym - czy spin-offów nie robi się raczej na koniec serialu ?
Coś w tym co piszesz, jest i to by wyjaśniało w logiczny sposób, to nielogiczne posunięcie. Jednak czy tfurcy właśnie taką drogę obrali?
Moim zdaniem taki spin-off z podzieloną historią Andreii z okresu wędrówki z Mich i Merle'a w Woodbury, mogłoby by być naprawdę ciekawą historią.
Ciężko się nie zgodzić :D
W ogóle ideę zrobienia spin-offu można traktować dwojako, czyli albo tak jak mówisz zdają sobie sprawę z nieuchronnego końca głównego TWD ze względu na wyczerpanie materiału, tudzież słabe możliwości reżyserów (obecnie trzeci), albo chcą po prostu nachapać się pieniędzy na tyle na ile będzie to możliwe. Mamy już normalny serial, webisodes, figurki, wydania DVD to i spin-off by się przydał.
Oglądałem już wiele seriali, ale sprawa Merla i Andrei jest na dzień dzisiejszy jedną z bardziej szokujących dla mnie. Szok wynika z faktu takiego, iż aktorzy czyli w tym przypadku Rooker i Holden nigdy nie deklarowali swojego szybkiego pożegnania z serialem. Ba, nawet była mowa o ich długotrwałym udziale (patrz Holden). Rozumiem, gdyby oficjalnie stwierdzili że nie mogą pogodzić terminów, tudzież są zmęczeni rolą. Ale nie, ci nie dość że zostali potraktowani po macoszemu to jeszcze wspomagają projekt, na tyle na ile mogą. Druga sprawa ma się tak, że nigdy nie widziałem aby usuwano tak mocne postaci, które nie dość że dynamizowały akcję to jeszcze skupiały maksymalną uwagę. Ewentualnie jeżeli doszło do ich odejścia to przeważnie albo dostawały swój oddzielny serial, albo znikały z ekranu na czas nieokreślony. Chrurdzy, Prywatna Praktyka, Downton Abbey, Body of Proof, Gotowe na Wszystko to jedne z wielu takich przykładów. Wiem, że to tematyka inna niż The Walking Dead, i że w TWD panuje żelazna zasada "nikt nie jest bezpieczny" jednakże nawet i Żywe Trupy muszą poddać się zasadzie, że bez świetnych charakterów nie ma serialu.
Przeplatanie historii Merla i Woodbury z Andreą i Michonne byłoby na tyle interesujące, że wzajemnie mogłyby się przeplatać. Jak wiadomo Gubi zlustrował całą okolicę, co miałoby bezpośredni wpływ na Blondynę, i odwrotnie. Formownie nowych grup, spotykanie nowych ludzi przez Andy mogłoby oddziaływać na Woodbury i jego rozwój. Do tego w pełni mogliby skupić się na ewolucji świata i bezpośrednią walkę z trupami. Pokazanie epidemii w aspekcie ogólnokrajowym stałoby się strzałem w dziesiątkę. Dodatkowo byłaby pewność, że zarówno Merle i Andrea nie padną do samego końca emisji :)
Myślę że jedno i drugie - trza się nachapać, póki jeszcze statek całkowicie nie zatonął. Ot, takie zabezpieczenie. W końcu nie od dziś wiadomo że, EJEMSI bardzo lubi zielone, szeleszczące papierki. No, a że TWD z sezonu na sezon systematycznie obniża poziom i nie wiadomo jak będzie wyglądać sytuacja po 4 sezonie, to wolą siedzieć na walizkach wypełnionymi dolarami.
Ja również, ni jak nie mogę zrozumieć, uśmiercania mocnych postaci, skoro dziad i baba wiedzą, że charyzmatyczni,ciekawi i złożeni bohaterowie to podstawa każdego serialu, bez względu na tematykę.Tak że nie rozumiem kompletnie polityki EJEMSI.
Śmierć Andreii była też dla mnie szokiem, ze wzgląd na znaczną ingerencje w oryginał. Trochę adaptacji widziałam, ale nie przypominam sobie żeby w któreś, zginął bohater, który w książce żyje i ma się dobrze. W każdym razie, mnie aż taka zmiana względem oryginału się nie podoba, tym bardziej jeśli mowa tu o bohaterce, która jest jedną z głównych postaci (i w serialu, nie ukrywajmy też tak jest - widać po paru odcinkach że oprócz Ricka wyróżniony jest Daryl, Glenn, Maggie, Michonne - choć one jeszcze nie tak do końca, oraz właśnie Andrea - czyli tak jak w komiksie) i co za tym idzie, pewne wątki i zdarzenia są z nią ściśle związane. Po uśmierceniu jej robi się taka dziura. A w serialu, jak już też nie raz pisałam, były świetne warunki do tego żeby bardziej się w zgłębić w tą postać i pokazać jej stopniową przemianę, do tej twardej babki, która trochę w życiu przeszła. Przez pierwsze dwa sezony, to bardzo dobrze tfurcom wychodziło. Moim zdaniem, oczywiście Andreę też nie ominęło "popsucie", jak większość bohaterów. W romansowaniu z Gubciem była zbyt mało stanowcza i naiwna, nie mniej akurat to była taka sytuacja, którą można było sprawie obrócić - Philipek by ją uwięził i pokiereszował, a to by dało logiczne następstwo do zmian w jej zachowaniu i powoli by to doprowadziło do "powstania" tej w pełni komiksowej Andy. Poza tym samo to, jak by się na nowo odnalazła w grupie i jakby sobie radziła ze swoją traumą, było by ciekawe.
Kolejne to co można było zrobić z Andreą w serialu - to większe nakreślenie jej moralności i człowieczeństwa oraz cech przywódczych. Tutaj oczywiście zbliżenie do Ricka. Za romansikami nie przepadam, ale w komiksie akurat tą parę lubię i w serialu też by mi to raczej podpasiło, bo Andrea była by jednocześnie wsparciem dla Ricka, ale potrafiłaby też przy tym wyrazić swoje stanowisko. Nie tak jak Lori, która sugerowała zawsze "będzie tak jak ty chcesz, bo to jest za trudna decyzja, więc męcz się z nią sam".
Tak że dla mnie Andrea, akurat po nieszczęsnym 3 sezonie, miała jako jedna z nielicznych warunki do poprawy swojego wizerunku.
O Merlu już się nie wypowiem, bo nic nowego nie powiem. Raczej wszystko jest jasne w tej kwestii, jeśli chodzi o mnie. Powiem tylko tyle, że dziwi mnie to, że Rooker dalej uczestniczy w promocji serialu. Callies czy Bernthal byli widoczni tylko przez jeden sezon, ten w którym zresztą zakończyli pracę i koniec. A Rooker dalej na comic cony jeździ (oczywiście nie w takiej częstotliwości, jak do tej pory), nawet koszulki z TWD nosi (no chyba że chłopina wyznaje zasadę, że jak dali to mam darmowe ciuchy).
I dodatkowo mieliby swój własny show.
The Walking Dead tonie i to widać. Pytanie jednak czy utrzyma się na wodzie tak długo jak oczekują tego twórcy? AMC stopniowo zaczyna podcinać przysłowiowe "złote jaja" kurze, sprawnie zabijając swój możliwy flagowy serial, który jakby nie patrzeć wyrobił już sobie markę. Osobiście nie mam nic przeciwko eksperymentom, jednak czy nie byłoby rozsądniej dołożyć te 3 mln na odcinek regularnemu TWD? Zwiększając budżet zwiększyliby możliwości. Chyba że boją się inwestować wiedząc, że przy takim przetrzebieniu pierwotnej obsady nie ma co ładować szmalu w niestabilny produkt.
Co mnie śmieszy najbardziej to to, że Greg Nicotero w styczniu tego roku powiedział "Bez świetnych bohaterów nie masz widowni i serialu". Jak na ironię dwa miesiące później uśmiercono dwójkę głównych postaci i jedną, która sprawnie mogłaby się rozwinąć. Mowa tutaj o Merlu, Andrei i Miltonie. Zastanawiam się po co wprowadzać jakieś Rosity, Boby etc, skoro w trzecim sezonie było naprawdę kilka dobrych postaci ze stabilną podstawą? Owszem, nie bronię implementowania nowych twarzy, jednak niech nie będą to substytuty z niepewną przyszłością, którego mogą (ale nie muszą) nie zyskać nawet grama rozgłosu (patrz Tyreese). Jaki w tym jest sens?
Śmierć Andrei natomiast odbije się mocną czkawką dla serialu ponieważ była to jedyna damska postać, która miała aż tak silne korelacja z większością bohaterów TWD, w efekcie czego można było stworzyć wiele zawiłych związków. Nie mówię tutaj tylko i miłostkach i romansach oczywiście. Burzliwa przyjaźń z Michonne, wzajemna lojalność z Darylem, typowa plotkarska znajomość z Carol, zauroczenie z Rickiem, moralne połączenie z Hershelem, walka ramię w ramię z Sashą i zrozumienie swoich silnych i stanowczych stanowisk. I jak już sama zauważyłaś, nawet jeżeli TWD jest serialem na motywach, to nigdy nie powinno usuwać postaci, których egzystencja ma znaczny wpływ na całość serialu jak i bohaterów, znacznie dynamizując większość momentów w których jest centralną postacią. Andrea miała naprawdę silną i moim zdaniem stabilną pozycję. Rozumiem pozbycie się Lori, Carol czy Beth, ale Andrea? Wyróżnienie Andrei jako głównej damskiej postaci sprawiło, że serial zaczął mieć jakiś ciąg wydarzeń rozgrywający się pomiędzy innymi głównym bohaterami w osobach Ricka, Daryla, Maggie, Michonne. Zachowana została pewna stabilność rozwoju akcji, gdyż wszystkie grubsze momenty uwzględniały silny angaż tej piątki. Usunięcie jej z tej grupy zachwiało tą stabilność stawiając pod znakiem zapytania wiele elementów. O tych które zostały sprawnie zamknięte nie chcę już nawet mówić, bo jest ich tak mnoga ilość, że ciężko zliczyć. Co by o Andrei nie powiedzieć, ona integralną postacią serialu była, a jej kompleksowość i niejednoznaczność wprowadzały sporo kontrowersji. To też po części czyni ją uniwersalną, bo ciężko będzie kogokolwiek włożyć na jej miejsce. Sama podróż Andrei też sprawiła, że stała się ona indywidualistką, która dostała niepowtarzalny zestaw cech, pozwalający na wieloraki rozwój tej postaci. Mamy stanowczą wojowniczkę, pacyfistkę, obrońcę najbliższych, kobietę skorą do walki. To w porównaniu z doświadczeniami związanymi z Gubernatorem pozwoliłoby na dalszą eskalację jej charakteru, pokazując Andreę w całkowicie innym świetle. Mielibyśmy ponowne odrodzenie się Blondyny, ze względu na ponowne znalezienie siebie jak i wejście do grupy.
Przywódczość Andrei została natomiast liźnięta, a szkoda bo to była naprawdę dobry materiał. Wystarczy spojrzeć na to, jak zapanowała nad chaosem w Woodbury. Idealnie współpracuje z ludźmi pod dużą presją. Była kooperacyjna, kompatybilna, otwarta ale mimo wszystko stanowcza i racjonalnie myśląca. Moim zdaniem bardzo dobrze sprawdziłaby się w prowadzeniu więzienia, zarówno pod względem obrony jak i wewnętrznego funkcjonowania.
Na związek Ricka i Andrei liczyłem bardzo mocno. Już nie tylko ze względu na sam wątek komiksowy, ale z tego iż Holden i Lincoln tworzyli naprawdę świetny duet na ekranie. Czuć było to zrozumienie i przyjemność ze współpracy. Byliby po prostu wiarygodni. Podobnie jak Holden i Rooker. Tutaj też liczyłem na jakieś bliższe powiązanie tej dwójki, ale nie w roli kochanków, lecz raczej w roli tych którzy doprowadzą do upadku Woodbury.
Na koniec chcę powiedzieć, że pomijam w ogóle kwestię usunięcia dobrej aktorki z obsady. Holden na tle całej damskiej części wypadała najlepiej i miała moim zdaniem najlepszy warsztat. Z nią obecnie też jest jak z Rookerem. Niby nie pracują na planie, ale serial promują z czego Laurie z taką samą częstotliwością co kiedyś. I to jeszcze w dodatku na głównych spotkaniach jak Nowy Jork, Atlanta, Toronto. Absurdalne nieprawdaż?
No i właśnie najprawdopodobniej, trafiłeś w sedno - możemy założyć że tfurcy widząc wszystko "od kuchni", mogą mieć świadomość że ich produkt jest, jak to ująłeś "niestabilny" i niepewny i co za tym idzie, wolą zainwestować w coś nowego. Tonący się brzytwy chwyta. Nie mniej, jaki by tego powód nie był, moim zdaniem tfurcy po raz kolejny zachowują się jak zwykłe półgłówki, ładując kasę nie tam gdzie trzeba. Ostaną się w końcu bez flagowego serialu. Ewentualnie ostaną się z zgniłym jajem (Mad Man nie widziałam, ale BB tak i aż dziw bierze że to z tej samej stacji - oczywiście wiem, że tam scenarzyści to inne ludki :] ).
Z tego co widzę, to trochę tych postaci wprowadzą - tu Bob, tu Rosita, tam jeszcze podobno jakiś dziadek, jakiś gość w typie Merle'a. No widać że próbują coś wykombinować, tylko że upychanie wziętych trochę z tyłka, bohaterów, nic nie da. Wątpię żeby dali rady ich wszystkich w miarę równo prowadzić, poza tym najważniejsza jest ta grupa Ricka i to na nich powinni się głównie skupić. Tak że nie widzę innego zastosowania dla tych "nowych", poza mięsem armatnim. Może będą chcieli utrzymać obecny skład przy jak najmniejszych stratach, nie wiem.
Jednak też dobrze wiemy, że obecnie wśród głównych bohaterów jest cienizna. Wszyscy zostali skiepszczeni przy 3 sezonie, jednak nie widzę tutaj postaci, które dałoby się sprawnie wyprowadzić na prosta, bez pozostawienia smrodu, tak jak właśnie Andreę. No chyba jedynie Carl, Sasha, Maggie, Michonne - może z nimi coś zdziałają, ale to też nie nastawiam się na jakieś cuda na patyku.
Jak tak patrzę na tą paczkę, to widzę same mdłe, nudne, nijakie i zwyczajnie nieciekawe postacie, które nie mają takich mocnych, silnych osobowości. Nie ma też kogoś kto się by ślizgał na granicy bycia dobrym i bycia złym. Wszyscy są good guys - no jedynie Carl jakieś tam wahania zaczął przejawiać. Chodzi tu po prostu o złożoność. Jak bohaterowie są prości jak budowa cepa, to nie ma co analizować, nie ma w co się wgłębiać, nic nie intryguje i są oni obojętni, nie ma tej więzi i emocji. Nie ma dobrego serialu.
W przypadku BB to się szczwaniaki zabezpieczyli bo też będą robić spin-off, więc w razie upadku TWD mają zapewniony serial na następne 7-8 lat, bo fani pierwotnego Breaking Bad na pewno oglądać będą. Mówisz również o tym, że jesteś zdziwiona że BB i MM należą do AMC. Wiesz, różnica między TWD a tymi serialami jest taka, że do wspomnianych dwóch stacja nie żadnych praw z wyjątkiem emisji. Nad trupami natomiast mają pełną kontrolę.
Włodarze jak i twórcy zachowują się jak dzieci, którym jak dasz palec to zabiorą całą rękę. Nie chcę już nawet mówić o ich hipokryzji. Tutaj niby mówiąc jak to dokładając wszelkich starań robiąc porządne show, ale w efekcie dostajemy crap. Gdzieś tam po cichaczu ponadto załatwiają sobie jakieś ciepłe posadki i nadal chcą ciągnąć forsę. Byle więcej, byle więcej.
Co do postaci, to na dzień dzisiejszy wynika, że wprowadzą około 15-18 nowych bohaterów na przełomie praktycznie ośmiu odcinków, o statusie roli drugorzędnej z możliwością angażu do regularnej tudzież gościnnym występie. Dzisiaj zapowiedziano aż dwóch kolejnych aktorów, z czego jedna najprawdopodobniej zagra Tarę Charlmers z "Narodzin Gubernatora" więc już wiemy gdzie mnie więcej urzęduje Philipek. Drugi aktor natomiast jest nieznany. To jest takie na siłę upychanie by załatać dziury i zdynamizować akcję.
Co do składu Ricka to owszem, ciężko się nie zgodzić. Niemniej jednak tego można było uniknąć poprzez pozostawienie bohaterów o własnym światopoglądzie, posiadających uniwersalny zestaw cech i swoje własne postępowanie. Tymi postaciami byli właśnie Andrea i Merle. U mnie na dzień dzisiejszy jedynie Sasha, Maggie i Bob na coś rokują. Reszta bez fajerwerków.
Jeszcze parę słów odnośnie Andreii, bo mnie trochę natchnęło i trochę przeanalizowałam niektóre kwestie :D
O tym, że jestem na "nie", jeśli chodzi o jej uśmiercenie już , już się rozpisałam. Dodam tylko że Andrea w pierwszych dwóch sezonach zaliczała się do grona moich ulubieńców i wręcz nie rozumiem, jak można tej Andreii nie lubić. W 3 mi niestety przez tfurców, którzy ją tak, a nie inaczej prowadzili, stawiając ją w nudnawych dla mnie wątkach, sprawili że mi zobojętniała (zresztą każdy został w mniejszym bądź większym stopniu, spartaczony, nie tylko ona). Nie mniej nadal pokładałam w niej nadzieje i miała dla mnie szanse, że w 4 sezonie będzie z nią lepiej. Dlaczego, już pisałam.
Chodzi mi o kwestie Woodbury. O tym że została, wypowiadałam się gdzie indziej. Dodam tylko do tego, że Michonne trochę niesprawiedliwie ją osądziła, że wolała "ciepłe łóżko od przyjaciółki", bo równie dobrze Andrea mogła powiedzieć Mich, że ona z kolei wolała unieść się absurdalną dumą, zamiast wybrać przyjaciółkę. Poza tym Michonne sama wybrała przyłączenie się do innej obcej grupy. Oczywiście, my jako widzowie wiemy, że Mich dobrze trafiła, ale bohaterowie są wszechwiedzący tak jak my.
Andrea wbrew pozorom, była w trudnej sytuacji. Widziała że z Gubciem jest nie halo, że nie można z nim dojść do zgody, choć proponowała racjonalne wyjście z rozejmem. Chciała wrócić do Ricka i reszty, ale ci na nią naciskali i oczekiwali od niej wzięcia całej misji załatwienia Philipka na siebie (mogli wysłać Carolkę, skoro tak się do tego rwała). Była zagubiona, przybita i po części też zrezygnowana. Tym bardziej że ci ją przyjęli niezbyt przyjaźnie, mieli do niej pretensje że jest Woodbury, u boku Philipka, a ona tylko przecież starał się przeżyć. Zostawili ją, trafiła na dobrze radzącą sobie społeczność, więc miała nie skorzystać? Uważam że od Ricka powinna paść "przepraszam", za to że ją zostawili, a nie pretensje i wrogość. Zwłaszcza że nie odpowiadała ona za czyny Philipka.
Sam Philipek - może jestem dziwna, ale same walki na arenie, nie są dostatecznym powodem żeby stwierdzić "trzeba się stąd zwijać". Uważam że nawet przywiezione mienie żołnierzy, nie jest do tego powodem. Owszem, to nie jest w porządku, ale jest zombie-apokalipsa - trzeba stosować wręcz brutalne zasady żeby przetrwać. Co by nie mówić o Philipie, to jednak zbudował to miasteczko i mieszkańcy do tego momentu, mieli u niego jak u Pana Boga za piecem. Bez wątpienia dbał o swoich ludzi. A że robił to takimi sposobami - tak jak wyżej. zombie-apokalipsa + jego osobiste pobudki, które miały na celu utrzymanie władzy, ale na tym etapie, nie stanowiło to zagrożenia.
Dalej, Head tv i Penny - nie jest to normalne, ale po raz kolejny jest to wynik nowej rzeczywistości i te konkretne dziwactwa, nie zagrażały otoczeniu. Hershel przecież też trzymał trupki swoich bliskich w stodole - i to było zagrożenie. Nie można było przewidzieć że po śmierci Penny, drzemiące w Philipie szaleństwo eksploduje i to z taką siłą.
Dopiero kiedy Philip zażądał bratobójczej walki na arenie, to wtedy dopiero było przekroczenie tej granicy i sygnał do tego że się źle dzieje i trzeba się zwijać. I wtedy Andrea zareagowała.
Tak że ogólnie, to tfurcy postawili to w takim świetle: Michonne to super nyga-ninja, która po sekundzie przejrzała Philipka, a Andrea jest gupia bo się nie kapła. Nie. Philipek zachowywał się wtedy normalnie, miał jakieś odchyły, ale nie były one groźne dla otoczenia i nie można było przewidzieć że okaże się on świrem, a jego walka o przeżycie i zapewnienie dobrego bytu mieszkańcom miasteczka w taki, a nie inny sposób, nie odbijała się negatywnie (Rick przecież też potrafił zabijać ludzi w imię bezpieczeństwa i dobrego życia, grupy). Więc takie jest moje zdanie na temat tek kwestii. Sprawa Andreii w Woodbury, nie jest to taka prosta i oczywista, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka.
Mówiąc o o tym, że bohaterowie nie są wszechwiedzący trafiłaś w samo sedno. Szkoda jednak, że tak wielu widzów o tym zapomina, co dowodzi faktowi takiemu, iż spora ilość hejtu jaki spadła na Andreę była bezpodstawna (pomijam kwestię jakości wątków). Bo prawda jest taka, że to co nam pokazano, a co za tym idzie to co my wiedzieliśmy, nawet w minimalnym stopniu nie pokrywało się z tym co wiedziała Andy, co jest akurat faktem chyba dla większości zrozumiałym. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Michonne wyniesiono do istnej rangi wszechwiedzącego bóstwa, nie mając na uwadze jednej rzeczy- ta wszechwiedza Mich na tym etapie historii zrobiła z nią niesamowitą karykaturę, co w porównaniu z szczękościskiem dało iście piorunujący efekt. Wracając jednak na chwilę do niewiedzy Andrei. Niech ktoś mi powie, skąd miała wiedzieć o porwaniu Maggie, skąd miała wiedzieć że to Rick zaatakował Woodbury, skąd miała wiedzieć o planach porwania Michonne skoro wywalili ją z rozmów, skąd miała wiedzieć że Merle miał zabić Mich, skąd miała wiedzieć, że Gubi dokonał ataku? Twórcy osadzili ją w takim środowisku, w którym ona zawsze była na trzy kroki za tymi wydarzeniami. Oczywiście nie dotyczy to kwestii ataku. Tutaj zapewne podejrzewała co jest na rzeczy. Potrzebowała jedynie potwierdzenia swoich domysłów. Oczekiwanie od niej tego, aby za każdym razem wyprzedzała fabułę i wydarzenia jest dla mnie po prostu śmieszne.
Z tym wiąże się natomiast sposób postrzegania Woodbury. Niewiedza Andrei w kwestii poczynania Gubernatora sprawiła, że widziała ona w tym miasteczku sposobność do dalszego przeżycia. Było to dla niej miejsce będące spełnieniem wszystkich oczekiwań. Miejscem w którym ludzie wzajemnie sobie pomagają zapewniając byt i przetrwanie, których jedynym tematem nie były już zombie, a zwykłe przyziemne sprawy. Woodbury utożsamiało wyrwanie się z letargu jakim byłą ośmiomiesięczna tułaczka po lasach. Mieliśmy tutaj podstawy szkolnictwa, wymianę dóbr i usług, zaczątki polityki, dobrze rozwiniętą jak na te standardy medycyną, stałe zapasy pożywienia, amunicji i rąk do pracy. Gubernator odtworzył przysłowiowego feniksa z popiołu, implementując podstawy społeczności i konsumpcjonizmu. Mieszkańcy bez problemu mogli wyjść za dnia na skwer, usiąść, napić się kawy, porozmawiać, pograć. Czy taka idylla musi zaraz oznaczać czyste zło? Moim zdaniem nie. Tutaj natomiast na tapetę wchodzi Gubernator. Owszem, on balansował już w tym momencie na granicy, niemniej jednak działały w jego psychice siły, które sprawnie utrzymywały człowieczeństwo Philipa. Ten człowiek był na tym etapie lustrzanym odbiciem Ricka. Był charyzmatyczny, przewodził ludem, miał godne podziwu idee, pragnął budować nową społeczność, chciał zapewnić przeżycie ludziom, którzy zawierzyli mu swoje życie. Grimes był kropka w kropkę taki sam. Do tego Blake sam załatwiał wszelkie problemy, implementował normalne życie, Kontrowersyjnymi są jedynie jego metody. Pytanie jednak, czy Rick nie postępował przypadkiem tak samo? A zabicie Dave'a, którego potraktował jako zagrożenie? W ten sam sposób Gubernator się zachowywał. Nic więc dziwnego, iż Andrea widziała w nim przywódcę, człowieka za którym warto podążać i którego warto się trzymać. Tutaj kłania się patrzenie na wszystkie trzy sezony jako na jedną całość, ponieważ te konkretne wydarzenie wymaga cofnięcia się do przeszłości Andrei. Wracając jednak do głównego toku, to czy oznacza to, iż Andrea wybrała Gubernatora zamiast Michonne? Nie. Ona wybrała społeczność, której jak na nieszczęście Gubernator był nieodzowną częścią. Andrea chciała po prostu wspołpracować z tym ludźmi, kooperować, wnieść coś od siebie. Jednym słowem, przydać się. Gloryfikowanie Mich ze względu na jej odejście nie jest moim zdaniem dobrą postawą, bo świadczy o sporej hipokryzji, szczególnie po tym, jak nasza ninja za wszelką cenę chciała wkraść się w łaski Ricka i reszty dokładając wszelkich starań by ją przyjęli. Robiła ona dokładnie to samo co Andrea w związku z Woodbury.
Zahaczmy również o wspomnianą rozłąkę z Mich z Andreą. Spójrzmy prawdzie w oczy, po której stronie leży wina. Po Andrei, która chciała stabilizacji i normalnego życia dla siebie i przyjaciółki, czy Michonne która od razu nastroszyła piórka unosząc się egoizmem? Jestem oczywiście w pełni wyrozumiały dla obaw Mich, które były w pewnym sensie uzasadnione, niemniej jednak nie znalazła ona nic co przemawiałoby na niekorzyść Wodbury. Jak już sama wspomniałaś, Penny czy auta to niewystarczający powód, ponieważ nie jest to element z którym Andrea nie miałaby styczności w przeszłości. Jak już kiedyś mówiłem, Michonne chciała kontrolować, a wręcz dominować. Chciała żyć na swoim i nie być zależną od garnuszka drugiej osoby. Potrafię to zrozumieć, jednakże brak lojalności i jej egoizm, pokazał że jednak od kogoś uzależniona byłą. Tym kimś stała się Andrea, która idealnie pokazała że bez drugiego człowieka Mich sama sobie nie radzi. Tym bardziej boli znowuż niezasłużona krytyka Andrei. Można mówić, że Andy powinna zawierzyć się Michonne, jednak postawione przed nią ultimatum sprawnie ten proces zahamowało. Jestem pewien, że gdyby nasza Czekoladka podeszła od ludzkiej strony (tak jak to ma w zwyczaju jej komiksowy pierwowzór) to wszystko skończyłoby się przysłowiowym "happy endem". Niestety jednak przedmiotowe traktowanie Blondyny zrobiło swoje.
Jak już wielokrotnie powtarzałem, prawdziwa natura Gubernatora wyszła w odcinku "Made tu Suffer" i od tego momentu Andrea robiła wszystko co było w jej mocy, by zaprzestać szerzącej się wojnie. Gdyby jeszcze myślała o sobie, to zapewne zwiałaby przy pierwszej lepszej okazji. Jednakże tutaj uruchomił się jeden pstryczek- po śmierci Dale'a w Andrei ugruntowało się pacyfistyczne podejście do świata wraz z ochroną życia i godności ludzkiej. Blondyna za wszelką cenę chciała uratować mieszkańców Woodbur wiedząc dokładnie czym jest dla nich życie pod jurysdykcją Gubernatora. Ktoś tutaj może zapytać się, a po co to wszystko? Przecież apokalipsa wymaga troski o samego siebie. Tak, tylko tutaj górę wzięła jej bezinteresowność, której początek mamy w "Bedside the dynig fire". Andrea potrafiła narazić samą siebie dla ludzi, którzy traktowali ją odgórnie. Grupa Ricka oceniała ją przecież jako niestabilną emocjonalnie wariatkę po straci siostry. To uległo oczywiście zmianie, ale bardzo powali. Andrea mimo wszystko jednak nadal była całym sercem za nimi. I to samo mamy tutaj. W tym właśnie przejawia się jej praca prawnika do spraw praw ludzkich. Nie w kwestii osądzania czynów ludzi, a w kwestii ich ochrony. Działała dopóty, dopóki miała ku temu możliwość. Gdy już granica była tuż, podjęła radykalniejsze kroki w postaci ucieczki i zawiadomienia Ricka. Ktoś może powiedzieć, że była naiwna wierząc w pokój między Woodbury. Owszem, może tak, jednak nie możemy zaprzeczyć faktowi iż to było do spełnienia. Obydwie grupy pragnęły pokoju, obydwie chciały tego samego. To nie były mrzonki. Problemem był tylko Gubernator i jego zapalczywe parce na władzę oraz ksenofobiczne podejście do świata. Wzajemny pokój przyniósłby sporo korzyści. W tym wszystkim natomiast nie pomagało jej więzienie, które potraktowało ją niczym psa, któremu nic się nie należy mimo tego że naraziła ona swoje życie ratując Lori, Beth oraz Carol. To się kompletnie nie liczyło. Andrea na powitaniu została dosłownie skopana ich zachowaniem jak i słowami. Dziewczyna przyszła z pozytywnymi intencjami, a ci uważali ją za wroga, mimo tego że ponownie wystawiła siebie na możliwą śmierć. Gdyby nie ona, drugiego ataku Gubernatora wiezienie by nie przetrwało. Zdziwiła mnie sama hipokryzja co poniektórych z wyszczególnieniem Ricka, który miał przecież te same cele co Andrea, czyli przeżyć. To samo Glen, Maggie, Daryl. O Michonne nie chcę już wspominać. Jedynie Hershel i Carol uważali ją jako równego sobie. Dodatkowo cały czas gdzieś tam liczyłem w duchu, że oni po nią pojadą, powiedzą by została. Ale nie, nie dość że ocenili ją jako obcego to wymagali aby sama sprostała problemom, które Rick wytworzył na własne żądanie. To wszystko sprawiło, że w Andrei coś pękło. Ta siła z którą działa zaczęła powoli uchodzić, a nałożone ultimatum tego nie ułatwiało. Osiągnęła ona martwy punkt, co swój największy wyraz ma w rozmowie z Greenem. Zastanawia mnie to, co twórcy postanowią zrobić z układem zawartym między tą dwójką. Ewidentnie widać, że coś zaplanowali. Pytanie jednak co? Największym jednak absurdem dla mnie było to, że Rick całkowicie zbagatelizował fakt, iż coś ruszało się w krzakach w odcinku "Prey". Szybkość reakcji oraz brak zainteresowania zombie mogło śmiało świadczyć, że ktoś lub coś tam siedzi. Biorąc pod uwagę zagrożenie w jakim się znaleźli, reakcja powinna być automatyczna. Zastanawia mnie też dlaczego nikt nie zauważył Gubernatora taszczącego ciało Andrei? Niemniej jednak skończmy tą dygresję.
Podsumowując postaci Andrei nie można uznać jako najgorzej napisaną bohaterkę sezonu trzeciego. Owszem, obniżyła loty z czym nie zamierzam polemizować, niemniej jednak nadal była to postać niezwykle kompleksowa, niejednoznaczna i na swój sposób uniwersalna, która wprowadzała sporo kontrowersji w okół własnych decyzji. Nie podejmowała ona błędnych kroków. To kroki po prostu okazały się fiaskiem, ze względu na działanie osób trzecich. Mamy tutaj niesamowicie dramatyczną historię walki z własnymi słabościami jak i barierami otaczającej rzeczywistości, świetnie pokazujące brak możliwości do przeciwdziałania. Największy problemem było to, że prócz odcinka "Prey" i "The Suicide King" ta podróż nie była zdynamizowana i działa się raczej w statecznym tempie. Twórcy postawili na emocjonalny wydźwięk zmian Andrei niż na ich akcyjnym umiejscowieniu, co nie każdemu mogło się podobać po tym co zaprezentowała Andy w finalne S2.
"Twórcy osadzili ją w takim środowisku, w którym ona zawsze była na trzy kroki za tymi wydarzeniami."
No i właśnie, myślę że przez to na nią leciał hejt, a Michonne była tą sprytną i mądrą. Jak tak teraz patrzę, to właśnie zachowanie Andreii jest wiarygodne, a w przypadku Mich, która węsząc po kątach, okazała się być cholernie sprytna i domyślna, wychodzi to sztucznie. No bo czy Philip na początku przejawiał jakiekolwiek objawy jakiegoś psycholstwa? No nie. Poza tym Andrea nawet o tym nie wiedziała, bo Michonne nie raczyła jej o tym powiedzieć, nie wiedzieć czemu. A szczytem już było to, że kiedy znów spotkała Andy, nie odezwała się ani słowem. Zero jakichkolwiek wyjaśnień itd. z perspektywy Andreii wyglądało to tak, że Mich sobie przyszła i nie wiadomo dlaczego zaatakowała Gubcia. I swoją drogą to Andrea została zmuszona do posprzątania bajzlu, który w dużej mierze narobiła Michonne....
"Kontrowersyjnymi są jedynie jego metody. Pytanie jednak, czy Rick nie postępował przypadkiem tak samo? A zabicie Dave'a, którego potraktował jako zagrożenie? W ten sam sposób Gubernator się zachowywał. "
O tym mi właśnie chodziło. Oczywiście jest lekka różnica, bo Philip też czuł się zagrożony z pobudek czysto egoistycznych (jak sam wspomniałeś kurczowo się trzymał władzy i był człowiekiem nieco ksenofobicznym), ale o tym wiemy tylko My, widzowie i Philip. Andrea o tym nie wiedziała.
Sprawa Head tv i Penny, jak słusznie zauważyłeś nie były czymś nowym dla Andreii. Już wcześniej widziała to na farmie u Hershela i za pewne zrozumiała dlaczego Philip dalej utrzymywał Penny "życiu". Ja również jestem w stanie to zrozumieć i jak wspomniałam w przeciwieństwie do Hershela, Philip nie narażał w ten sposób niczyjego życia. Head tv? A "zwierzątka" Michonne z którymi Andrea musiała spędzać 24h przez 8 miechów? Szczerze powiedziawszy, to dla mnie to jest bardziej "porąbane" od Head tv. Oczywiście, wiem dlaczego Mich to robiła i taki kamuflaż był sprytny, no ale...osobiście wolałabym towarzystwo 58 kanałów w akwariach, zamkniętych gdzieś tam w innym pokoju, nie na widoku, niż oglądać co dziennie dwa okaleczone trupy.
Co do Ricka i reszty - dziwnym jest też to, że Merle'a zaakceptowali w swojej grupie (pamiętam że Andrea wrzuciła na to uwagę) pomimo tego co zrobił, a Andreę odrzucili. To prędzej bym się spodziewała na odwrót :D
"To wszystko sprawiło, że w Andrei coś pękło. Ta siła z którą działa zaczęła powoli uchodzić, a nałożone ultimatum tego nie ułatwiało. Osiągnęła ona martwy punkt, co swój największy wyraz ma w rozmowie z Greenem."
Bardzo fajnie to ująłeś. Tak właśnie to widzę. Z jednej strony zobaczyła jaki Philip jest naprawdę, a z drugiej strony Rick i reszta, którzy ją potraktowali nie w porządku. W tym momencie właśnie osiągnęła martwy punkt, zdając sobie sprawy że nie ma dokąd pójść.No i wyznaczyła sobie nowy cel - ocalenie społeczności. Myślę że właśnie przez te emocje, nie potrafiła zabić Philipa, ale też przez to, że to nie jest tak proste podejść se i chlast. Andrea jest postacią twardą, ale mającą kręgosłup moralny i jakąś empatię, więc jeżeli by to zrobiła wręcz nawet było by to karykaturalne. To jeszcze nie był ten czas.
Za drugim razem, już wiadomo jak było. Milton - ten to dopiero był rzeczywiście naiwny.
Nie, że nagle zapałałam wielką miłością do Andreii (choć też nigdy jej jakoś zażarcie nie hejtowałam, ani nie mówiłam że jej nie lubię), no ale wróciła mi do niej ostatnio sympatia. Tak jak pisałam wyżej - w 1 i 2 sezonie była dla mnie jedną z najlepszych postaci.
Stała się dla mnie neutralna z powodu kilku czynników:
-Tfurcy wprowadzili absurdalny z punktu widzenia czytelnika komiksu romans z Gubernatorem i osadzenie jej w Woodbury
-Tfurcy tak poprowadzili jej wątki że nie wgłębiając się to odnosi się wrażenie że Andrea jest głupia.
-Wątki z jej udziałem nieco mnie nudziły momentami
-Andreii też nie ominął spadek formy. Zabrakło mi w niej tego pazura z drugiego sezonu oraz stanowczości, twardości. Skupili się na moralnej stronie jej natury, ok, ale wyeksponowali to, kosztem jej waleczności, zaradności, badassowości.
No i na koniec - Andrea tak samo jak Merle, została chamsko potraktowana. Jej historia nagle się urywa w pewnym momencie. Ona nawet została gorzej potraktowana, bo tfurcy potraktowali ją jak rzecz, która się stłukła i się ją wyrzuca. To niesprawiedliwe. Równie dobrze mogli to samo zrobić z Rickiem i Darylem, bo ich też dopadł spadek formy, ich też spaprali, a mimo tego dostali "szanse". Jest to tym bardziej absurdalne, że w przypadku Andreii sytuacja była o tyle specyficzna, że z tego słabszego okresu, można było sprawnie wyjść, robiąc z niego bazę pod coś naprawdę dobrego.
Rick zachowuje się jak małe dziecko i jak reszta siedzi na mieliźnie. To właśnie Merle był jedną z postaci, która mogła obudzić Ricka i Daryla.
Czym powinien być ten spin-off, najlepiej alternatywną wersja TWD, głównymi bohaterami oczywiście Merle i Andrea, może Milton. Najlepszym sposobem na alternatywę, była by ucieczka z tego terenu, postacie miały by ku temu motyw by nie współpracować z Rickiem. Taka wizja byłaby wręcz wyciągnięciem ręki do fanów, którzy coś oczekują. :)
Michonne i jej zachowanie w tych właśnie warunkach było niezwykle przekoloryzowane. Wiesz, taki Sherlock Holmes, który w podmuchu wiatru znajdzie wskazówkę i rozszyfruje nawet najbardziej szczwany plan. Wszystko wie, wszystko umie i o wszystkim ma pojęcie. Uosobienie alfy i omegi w jeden osobie. Przepraszam bardzo, ale ja tego nie kupuję. Decydującym w mojej ocenie tej postaci było nie tylko to, iż na uwadze miałem komiks w którym Mich była naprawdę niezwykle kompleksową bohaterką, ale również jej charakter developing, który to niestety ale w przypadku serialu był niezwykle słaby. To też stało się powodem, dla którego zawsze byłem za Andreą jeśli chodzi o dokonanie wyborów. Ktoś może powiedzieć, że jak zwykle była naiwna i podjęła nie tą decyzję co trzeba. Ja się osobiście z tym nie zgadzam. Blondyna zachowała się jak człowiek, który w zaistniałej sytuacji chwyta się tego co wydaje się stabilne, a tym właśnie było Woodbury. Ogólnie rzecz ujmując jej kroki, można porównać do kroków Ricka. Miasteczko niczym nie różniło się od więzienia jeżeli spojrzymy na kwestię zagrożenia. Zarówno i w jednym jak i w drugim przypadku obydwoje wchodzili na nieznany sobie teren. Andrea wprawdzie nie musiała obawiać się zagrożenia w postaci zombie jednak nie wiedziała, co tak naprawdę zakiełkowało w psychicznej stronie funkcjonowania Woodbury. Rick natomiast wprowadził grupę do kompleksu, którego kompletnie nie znał i nie wiedział co może spotkać zarówno w kwestii fizycznego jak i wspomnianego wyżej psychicznego zagrożenia. Andrea i Grimes postawili wszystko na jedną kartę, przy czym ten drugi w szybszym czasie stracił o wiele więcej. W miasteczku uosobieniem prawdziwego zagrożenia był Gubernator, w kompleksie więziennym samo więzienie. To właśnie pokazuje, że choć Andrea nie byłą umieszczona w bóg wie jak dynamicznych wydarzeniach, to jednak miała moim zdaniem niezwykle aktywne procesy ewolucji jej charakteru. Stopniowo odkrywała oraz umacniała przez to poczucie swojej pacyfistycznej natury.
Wracając jeszcze na chwilę do Gubernatora i Michonne. Zacznę może od tego pierwszego. W jego przypadku należy wspomnieć o tym, że swoje zaczątki psychopatycznej natury nakierował na obronę swojego terytorium, przy czym nie był on tutaj w pełni zamknięty na ludzi. Ci, którzy w jego odczuciu nie stanowili minimalnego zagrożenia bez problemu mogli wejść do tej społeczności. Kwestią sporną jest wyjście, no ale nie o to mi teraz chodzi. Najważniejsze jest dojście do wniosku, że u Philipa mamy pewną etapowość, czyli na pierwszym miejscu uznanie za niebezpieczne rzeczy, które mogłyby zdestabilizować funkcjonowanie Woodbury, z jednoczesnym otwarciem na ludzi, którzy mogliby coś do rzeczonego funkcjonowania wnieść (patrz Andrea i Michonne), a na drugim miejscu kompletne zamknięcie się na ludzi i maksymalne wykorzystywanie ich obecność do prywatnych korzyści (manipulacja Tyreesem i całym miastem). Oznacza to, że te dwa stadia pozwalają w pełni pokazać, że na moment w którym Andrea znalazła się w miasteczku, nie musiała się niczego ze strony Gubernatora obawiać. No ale ktoś tutaj może rzucić przykład Michonne. Tak, tylko problem jest tej natury że Mich atakują "prywatność" Blake'a weszła w grupę rzeczy mogących bezpośrednio zagrozić miastu. Dostała nalepkę taką jak chociażby wojskowi. To samo Rick i reszta, którzy opanowując więzienie pokazali swoją siłę. Andrea w żadnym stopniu nie stanowiła dla niego niebezpieczeństwa i podejrzewam, że gdyby nie "interwencja" Michonne nie uległoby to zmianie. Tak a propos to chcę tutaj jeszcze nadmienić, że szybkość z jaką Andrea dotarła do Gubernatora pokazuje jak aktywnie potrafiła ona działać w kwestii osiągnięcia własnych korzyści. Ledwo co przyszła, a już awansowała w hierarchii miasteczka. Nie pochwalam oczywiście romansu, ale jednak trzeba przyznać że sprawnie załatwiła sobie status społeczny.
Teraz czas na Michonne. Jej zachowanie zarówno przed wyjściem, po wyjściu jak i po powrocie do miasteczka jest dla mnie jedną wielką nielogicznością i głupotą postępowania. Osobiście byłem święcie przekonany, że Mich po ataku Merla zrobi wszystko by wyciągnąć Andreę. No może wyciągnąć to nieadekwatne słowo. Prędzej zabrać. Mają prywatne doświadczenie w pełni mogłaby wyłożyć o co jej chodzi. Oczekiwałem, że właśnie w tym momencie dostaniemy Michonne na jaką wszyscy, czekali. Niestety jednak, ale nie. Twórcy postanowili ponownie położyć nacisk na efektywną, ale niestety słabo i irracjonalnie umotywowaną zemstę, której jedynym celem było "pokazanie prawdziwej twarzy Gubernatora". Szkoda jednak, że pociągnęło to za sobą pasmo innych, bardziej poważnych kwestii. Jej zachowanie tutaj jest dla mnie niezrozumiałe i w żaden sensowym sposób nie mogę sobie wyobrazić jakiegoś naprawdę racjonalnego powodu takiego, a nie innego zachowania.
" I swoją drogą to Andrea została zmuszona do posprzątania bajzlu, który w dużej mierze narobiła Michonne...."
Bajzlu to jest akurat mało powiedziane. Nie dość, że Andrea musiała zapanować nad chaosem który wybuchł w mieście, to na dodatek musiała dołożyć wszelkich starań by zapewnić bezpieczeństwo Rickowi i reszcie (który tak de facto nie miał nawet świadomości co rozpętał atakiem) oraz ciągle doglądać Gubernatora i na tyle na ile było to możliwe sprawdzać, czy coś nie jest przypadkiem na rzeczy.
Rick też miał parcie na szkło w postaci chęci władzy. Przez cały sezon trzeci ani na moment nie opuścił stołka, robiąc wszystko by nadal przewodzić grupą. Z jednej strony wyrażał niechęć, ale mimo wszystko ciągle go ciągnęło, przy czym nie potrafił zawęzić tego procesu do własnej osoby. Przyjął on wydźwięk ogólnogrupowy. Gubernator o tyle był kilka kroków przed nim, że swoje działania odizolował od reszty zapewniając jej maksymalne bezpieczeństwo. No, do czasu.
"Sprawa Head tv i Penny, jak słusznie zauważyłeś nie były czymś nowym dla Andreii. Już wcześniej widziała to na farmie u Hershela i za pewne zrozumiała dlaczego Philip dalej utrzymywał Penny "życiu". Ja również jestem w stanie to zrozumieć i jak wspomniałam w przeciwieństwie do Hershela, Philip nie narażał w ten sposób niczyjego życia. Head tv? A "zwierzątka" Michonne z którymi Andrea musiała spędzać 24h przez 8 miechów? Szczerze powiedziawszy, to dla mnie to jest bardziej "porąbane" od Head tv. Oczywiście, wiem dlaczego Mich to robiła i taki kamuflaż był sprytny, no ale...osobiście wolałabym towarzystwo 58 kanałów w akwariach, zamkniętych gdzieś tam w innym pokoju, nie na widoku, niż oglądać co dziennie dwa okaleczone trupy. "
Ludzie zapominają, że w TWD panując obecnie trochę inne reguły. Dla nas wydaje się to nienormalne, ale prawda jest taka, że granica normalności dla Andrei, Ricka i reszty uległa przesunięciu. Mówienie, że kwestia Penny czy telewizorków powinny być bodźcem dla którego Andrea winna uciekać z Woodbury jest dla mnie odrobinę śmieszne. Ona sama siedziała nad ciałem własnej siostry, a wspomniany Hershel trzymał stodołę pełną trupów. Czym to się różni od zachowania Gubernatora? W moim odczuciu niczym, a przynajmniej niczym co świadczyło by o jakimkolwiek minimalnym zagrożeniu. Dla bohaterów to żadna nowość bo sami przez to wielokrotnie przeszli.
"Co do Ricka i reszty - dziwnym jest też to, że Merle'a zaakceptowali w swojej grupie (pamiętam że Andrea wrzuciła na to uwagę) pomimo tego co zrobił, a Andreę odrzucili. To prędzej bym się spodziewała na odwrót :D"
Mówiąc szczerze, to w tym momencie na mojej twarzy zagościła reakcja "WTF". Osobiście byłem święcie przekonany, że Rick przyjmie ją jak swoją, jak kogoś komu zawdzięcza dłuższe życie swojej żony i przyszłego dziecka. To samo Maggie czy Hershel. W końcu Andrea oddała miejsce Beth. Ci jednak naskoczyli na nią, jakby celowała w ich stronę gnata i miała wszystkich powystrzelać. Kolejne niezrozumiałe dla mnie zachowanie bohaterów, biorąc pod uwagę również kwestię Merla. No dobra, ale pal licho pierwsze zachowanie. Później kiedy już wpuścili ją do bloku myślałem, że nie pozwolą jej wyjść poza obręb więzienia, że w końcu Rick się opamięta, że Michonne nareszcie zachowa się jak ta rzekoma przyjaciółka, że w końcu zaczną działać wspólnie w celu zapobieganiu niepotrzebnej wojny. Nie, ci po prostu do niej z zachowaniem "idź, rób co chce, co nas to obchodzi". Tym bardziej ich zachowanie w finale jest dla mnie jedną wielką hipokryzją. Z tej całej bandy tylko i wyłącznie Hershel potraktował Andreę jak człowieka. Carol już pomijam bo ta i ten jej "vagina revenge" to kwestia godna przemilczenia.
Chęć ocalenia wszystkich nie była tak naprawdę źle umotywowana. Trzeba było jedynie zagłębić się trochę w to kilkuwarstwowe jej postępowanie, połączyć pewne fakty i wyciągnąć z tego wnioski. Pozycja Andrei w sprawie Woodbury-więzienie była identyczna do pozycji Dale'a w sprawie grupa-Randall. Obydwoje nie mogli liczyć na poparcie którejś ze strony, przy czym dostali tutaj ultimatum. Musieli działać sami. W Andrei właśnie zaczęło rosnąć to poczucie, które zakorzeniła w niej walka Horvatha, czyli jak najdłuższe utrzymanie człowieczeństwa i wartości starego świata. Blondyna uosabiała to co tak zaciekle bronił Dzidziuś. To w połączeniu z martwym punktem w jakim ją postawiono, dało efekt jaki dało, czyli próby odbudowania zdestabilizowanej pozycji więzienia i Woodbury jako jedynych ostoi człowieczeństwa.
Andrea popełniania błędy, ale to dobrze. Bo przez to była ludzka, wiarygodna.
Co do Michonne, to jestem pewna, że ta komiksowa Mich w tej sytuacji zachowała by się kompletnie inaczej. Powiedziała by o wszystkich swoich podejrzeniach Andreii, została by z nią. Nawet jeśli nie, to wracając do Woodbury, jej głównym priorytetem było by, wyciągnięcie stamtąd Blondyny. Bo ta komiksowa Mich, to nie jest tylko nygga-samuraj, ale też lojalna, ludzka, bohaterka. Tymczasem w serialu do Woodbury poszła kierowana zemstą na Gubciu. Tak, on chciał ją zabić, ale jak dla mnie, to nie jest wystarczający powód do pałania tak wielką rządzą zemsty. Wiem jak to brzmi, ale w komiksie motyw był o wiele, wiele poważniejszy, a wina Gubernatora naprawdę "ciężka". To działało na emocje, a tutaj nie bardzo. Takie wprowadzenie na siłę wątku komiksowego. Znacznie lepiej było go pominąć i wyprawę Michonne ukierunkować na "uratowanie" Andreii. Na pewno było by to wiarygodniejsze, lepiej by przedstawiało Mich, a i wiele by zmieniło w dalszej fabule.
Pod koniec coś ruszyło i było lepiej. Nie wiem jak będzie w 4 sezonie, ale jeśli będą chcieli skupić się na łagodniejszej stronie jej osobowości, to nie wiem czy nie będzie się to gryzło z tym co zobaczyliśmy w 3 sezonie. Może nie być w tym ciągłości i wyjść nie naturalnie - najpierw karykatura samej siebie, ninja skacząca po drzewach, a teraz nagle ma stać się poważniejszą postacią? Jednak smród z 3 sezonu będzie się za nią ciągnął. Chyba bardziej niż myślałam.
Bardzo fajnie, przedstawiłeś przeanalizowałeś zachowanie Philipa. Michonne została uznana za zagrożenie, tak na prawdę na własne życzenie. Oczywiście nie mówię że "Philipek jest super, a Mich be", ale tak na prawdę wiele od niej zależało i wiele zdarzeń zainicjowała. Przy czym nie ma w niej nic takiego, właśnie ludzkiego - pokory, przyznania się do błędu. To sprawia że ciężko żywić do niej jakieś ciepłe uczucia na tym etapie.
Podoba mi się ostatni akapit - chęć zbudowania przez Andreę społeczeństwa, posiadanie jakieś idei i celu, była by kolejnym ciekawym materiałem na tą bohaterkę.
Komiksowa, a serialowa Michonne to niebo a ziemia. Wystarczy chociażby spojrzeć na jej wprowadzenie w komiksie. Od razu bezinteresownie rzuciła się w wir walki by pomóc Otisowi, podjęła próby adaptacyjne do warunków więziennych z w miarę przyjaznym nastawieniem do Ricka i reszty, nie łypała na wszystkich spode łba jakby każdy chciał jej wbić nóż w plecy i dobrowolnie poddała się regułom panującym w grupie ocalonych. To uczyniło ją osobą ludzką jak na standardy tego typu literatury, uwypukliło zarówno jej pozytywy jak i przywary oraz emocjonalną stronę jej natury. TV Michonne jest od tego wyobrażenia dalece choć minął już jeden sezon serialu i niestety w moim odczuciu nadal będzie daleko, ponieważ droga jaką obrała uniemożliwia wprowadzenie nagłej zmiany w jej zachowaniu. Jak już sama zauważyłaś, nienaturalnym będzie oglądanie jej ludzkiego oblicza, prób przedstawienia człowieczeństwa mając na uwadze to co pokazała nam do tej pory.
Michonne w komiksie ma tendencję to wyolbrzymiana pewnych spraw kosztem innych ludzi i stawiania swojego ego w centrum. Spójrzmy chociażby na akcję w Woodbury, a dokładniej na jej koniec czyli jej patetyczna mówka jak to Rick jej będzie potrzebować. Poza tym, że narobiła bajzlu odłączając się od głównego zadania oraz odprowadzenia Glenna do auta nie zrobiła nic, a co za tym idzie maksymalnie przeceniła ona swoje możliwości. Jeszcze później oczywiście strzeliła focha, bo jakżeby tak tego nie zrobić.
Na wątek zemsty natomiast było stanowczo za wcześnie i nie powinno być to wprowadzane przy takich warunkach jakie zostały nakreślone w sezonie trzecim. Każdy z początku właśnie myślał, że MIchonne wraca po Andreę (co zresztą było mówione przez Gurirę) jednak ta w efekcie poszła się porżnąć szkłem z Gubernatorem i wróciła do chałupy, co nie przyniosło ani grama pozytywów. W efekcie widz czuje jak to twórcy robią z niego przysłowiowego idiotę, który łyknie wszystko to co mu się na talerzu poda. Zestawienie tego z komiksem mija się najzwyczajniej w świecie z celem. Cały wątek wygląda jakby go pisał pięciolatek na kolanie. Jedyną adekwatną do sytuacji rzeczą jest pełna zdziwienia reakcja Andrei i jej pytanie "What have you done?". Osobiście byłem tak samo skonsternowany jak i ona, bo nie mogłem i nadal nie mogę wyobrazić sobie żadnej racjonalnego powodu działania Michonne.
Sama Michonne jak dla mnie jest jedną z bardziej sprofanowanych wręcz postaci komiksowych, które zostały wprowadzone do serialu. Jestem wściekły za to co zrobili z Lori, Merlem czy Andreą, ale Mich przeszła naprawdę wszelkie pojęcie. Nie rozumiałem, nie rozumie i chyba nie będę w stanie zrozumieć tych wszystkich ochów i achów pod jej adresem jakie słyszy się na niektórych forach. Niemniej jednak, nie jest to tak, ze całkowicie spisałem ją na straty. Ona może stać się jeszcze pełnokrwistą kompleksową bohaterką, jednakże aby to nastąpiło musieliby sezonem czwartym sporo naprawić co niestety jak widać po trailerze i innych zapowiedziach jest mało prawdopodobne, gdyż wszelkie próby jej "wyprostowania" prowadzą do wrażenia niekonsekwencji.
A co do Philipa to chyba dobitnie było widać, że toleruje Michonne. Ba, nawet chciał ją w swoich szeregach zapominając o tym co zrobiła i zwrócił się jeszcze z prośbą do Andrei o zapanowanie nad nią, bo sam nie miał ku temu prawa. Pytanie więc czy tak źle jej było? Nie. Po prostu ponownie przejawiła się kwestia jej rządzenia innymi i chęci decydowania o tym gdzie pójść i co robić. Niestety jednak, ale w zorganizowanym społeczeństwie nie miała ku temu możliwości gdyż musiałby się podporządkować niektórym zasadom. Mich działa mechanicznie, odruchowo i nie myśli o konsekwencjach swoich czynów. Jestem wręcz pewien, że teraz będzie chciała wręcz odpokutować podjęte wcześniej decyzje angażując się we wszystko co popadnie.
A co do Andrei to była ona idealną kandydatką do tego by razem z Rickiem przewodzić tej grupie. Miała ku temu wszelkie możliwości jej odrębne spojrzenie na świat znacząco wpływałoby na końcowy wygląd podjętych wcześniej przez grupę kroków. Sam Hershel przyznał, że ma ona dar przekonywania i widzi zagrożenia jakie niosą ze sobą pewne akcje.
"A co do Andrei to była ona idealną kandydatką do tego by razem z Rickiem przewodzić tej grupie. Miała ku temu wszelkie możliwości jej odrębne spojrzenie na świat znacząco wpływałoby na końcowy wygląd podjętych wcześniej przez grupę kroków. Sam Hershel przyznał, że ma ona dar przekonywania i widzi zagrożenia jakie niosą ze sobą pewne akcje."
Co do tego to pełna zgoda. Osobiście byłem niemal pewien, że mimo wszystko w końcu się zejdą, tak jak w komiksie. Niestety twórcy postanowili sobie strzelić w głowę. Ich sprawa.
"A co do Philipa to chyba dobitnie było widać, że toleruje Michonne. Ba, nawet chciał ją w swoich szeregach zapominając o tym co zrobiła i zwrócił się jeszcze z prośbą do Andrei o zapanowanie nad nią, bo sam nie miał ku temu prawa. Pytanie więc czy tak źle jej było? Nie. Po prostu ponownie przejawiła się kwestia jej rządzenia innymi i chęci decydowania o tym gdzie pójść i co robić. Niestety jednak, ale w zorganizowanym społeczeństwie nie miała ku temu możliwości gdyż musiałby się podporządkować niektórym zasadom. Mich działa mechanicznie, odruchowo i nie myśli o konsekwencjach swoich czynów. Jestem wręcz pewien, że teraz będzie chciała wręcz odpokutować podjęte wcześniej decyzje angażując się we wszystko co popadnie."
Nie byłbym dla Mich taki surowy. Co by nie mówić to Philip miał w sobie coś takiego co... no budziło pewne niefajne skojarzenia. Niby taki dobry, uczynny, bezinteresowny itp. Ale czy aby nie za bardzo cukierkowe (na pozór) to było? Niektórzy ludzie mają w sobie coś co po prostu nie budzi w nich zaufania. Jedni mają co do nich przeczucia, inni nie. Wiem że jest to irracjonalne, ale takie rzeczy się zdarzają. Czy to intuicja? W każdym razie myślę, że Mich choćby po części miała takie "przeczucie" co do Gubernatora. Andrea mimo wszystko za bardzo mu zaufała. Rozumiem, że chciała komuś ufać, ale los okrutnie z niej zadrwił.
Ale co do skopania jej charakteru (jako takiego) w porównaniu do komiksu to generalnie zgoda.
no właśnie w serialu Gubernator nie jest jakoś zdecydowanie gorszy i bardziej zdeprawowany od Ricka, obaj zrobią wiele żeby przeżyć i tyle. W komiksie bardziej był kontrast, ale tamten Gubernator to było czyste zło, które na dzień dobry ucina głównemu bohaterowi ręke tak w zasadzie 'dla hecy'. A tu ciężko zrozumieć czemu na niego taka nagonka do ostatniego odcinka, kiedy już w zasadzie to on ma sie za co mścić.
W komiksie nie ma Gubcia, pociesznego Philipka, tylko jest Gubernator. Kto czytał ten wie o co chodzi :D
Jak dla mnie to Philipka za "złego" i naprawdę ześwirowanego, można dopiero uznać od momentu przesłuchania Maggie i akcją z areną i Dixonami.
"czy spin-offów nie robi się raczej na koniec serialu ?"
Oczywiście, że nie. Spójrz na CSI, NCIS (które samo w sobie jest spin-offem JAG, a samo NCIS ma LA i próbowało jeszcze RED, ale im chyba nie pykło), Buffy, GA, Doctor Who i cała reszta.
bardzo dobra wiadomość, przyda się rozgałęzienie fabuły, pokazanie nowych wątków, nowych postaci, być może rozwinięcie już tych istniejących. świat the walking dead jest dużym światem więc jest pole do popisu.
dodam jeszcze kilka uwag tak ogólnie na ideą serialu, spin offu, niektórych bohaterów czy też stacji AMC
-serial powstał na podstawie komiksu, to cytując klasyka oczywista oczywistość. tyle, że przed serialem komiks nie był tak popularny w USA a co dopiero mówiąc o świecie. miał swoich wyznawców, oddanych fanów ale to za mało aby zrobić z autora zrobić "celebrytę" z pierwszych stron gazet. nie oszukujmy się, to serial rozsławił markę komiksu. serial spowodował, że grono fanów papierowego wydania z pewnością się powiększyło ale nie można porównywać grupy widzów do czytelników bo to porównanie słonia do mrówki. Tomb2525 napisał mi kiedyś, że fani The walking dead z ogólnej liczby 14-15 mln spotykają się na warsztatach, wydarzeniach, targach, rozmawiają, wymieniają się poglądami i dla nich serial to odejście od formy komiksu. OK, tyle że ja powtórzę raz jeszcze, tych fanów jest X razy mniej od fanów serialowych a to oni decydują o kasie! na profilu facebookowym the walking dead ma już 18 mln 690 tys fanów i liczba ta stale rośnie! jaki z tego procent fanów jeździ na wykłady, spotkania, targi itd? inaczej 18 mln to liczba wielka, ciężko sobie wyobrazić, łatwiej pracować na mniejszej grupie chociażby 6-7 osób. podam przykład swojej grupy a więc ja nie czytałem komiksu, nie mam czasu śledzić całej tej otoczki związanej z serią a mimo to uwielbiam ten serial. to samo moja żona, szef w robocie, kumple z pracy czy ze studiów. wszyscy mają rodziny, pracują, 99% czasu dziennego co innego im zaprząta głowy a nie kwestia "złego" potraktowania Andrei. naprawdę, spece z AMC opierają swoje prognozy na twardych danych a te są takie, że do końca roku TWD będzie miało między innymi na fb 20 mln fanów!
-robią spin off bo to kura znosząca złote jajka. świat jest olbrzymi, możliwości jeszcze większe. AMC szybko ucięło fundusze bo nie wiedzieli czy serial się przyjmie. pewnie żałują tego a jeśli nie tzn że są durniami ale nikt początkowo nie mógł zakładać takiej popularności TWD w USA i na świecie. AMC to nie HBO i nie stać ich na taki rozrzut pieniążkami. teraz robią spin off, sezony pewnie mają następne w zanadrzu i jeśli serial będzie trzymał poziom, jeszcze przez kilka lat będziemy bawić się przy nim! a zwiększająca się liczba fanów, tych serialowych jest wodą na młyn dla AMC
-Tomb2525 jeszcze raz odniosę się do twoich wypowiedzi. nie zrozum mnie źle ale na dobrą sprawę odkąd śledzę forum czyli 2 miesiące w każdym swoim poście nie możesz odżałować Merla i Andrei. każdy twój post tego dotyczy a że jesteś osobą twórczą, wszyscy wiemy więc imię Andrea i Merl zostały tu powiedziane już trylion razy. stało się i koniec, nie możesz teraz wszystkiego sprowadzać do ich śmierci łącznie teorii że AMC robiąc spin offa próbuje zamazać swój błąd uśmiercenia tej dwójki bohaterów. dodam od siebie, znów badanie przeprowadzone na grupie 6-7 osób że o ile Merl naprawdę był w porządku i moja żona do dnia dzisiejszego jest w żałobie po nim, tak Andrea była jedną z bardziej irytujących postaci dla mnie czy dla mej żony. nie wiemy jaka była w komiksie i się tego nie dowiemy ale w serialu 3 sezon był......... .
myślę że podobne zdanie ma większość widzów TWD, widzów którzy nie czytali komiksu, nie jeździli na targi itd. mi serial przypadł szalenie do gustu bo lubię tę tematykę i liczę na więcej
Piszesz z bardzo wielką pewnością siebie, ale masz jakieś dowody na to że czytelnicy komiksu są w mniejszości? Wiesz, Ty czy kilku Twoich znajomków to nie jest nawet 1/4 fanów. Tak że proponuje, patrzeć na to trochę szerzej. Poza tym wydaję mi się, że jeżeli Żywe Trupy nie osiągnęłyby jakieś większej popularności w USA, to EJEMSI czy Darabont, nie zainteresowaliby się zaadaptowaniem tej historii.
"ja nie czytałem komiksu, nie mam czasu śledzić całej tej otoczki związanej z serią a mimo to uwielbiam ten serial."
Spoko. Jedni oglądają i nie mają potrzeby dzielenia się swoimi odczuciami, nie przeżywają, nie roztrząsają, nie ekscytują się.
Choć z drugiej strony piszesz tak:
"naprawdę, spece z AMC opierają swoje prognozy na twardych danych a te są takie, że do końca roku TWD będzie miało między innymi na fb 20 mln fanów! "
Aż mi się przypominał odcinek Kiepskich w którym Ferdek zmartwionej Halince z powodu podniesienia vatu, oznajmia radośnie: "Halinka, premier mówi w telewizji że jest dobrze, to czym tu się martwić?" czy coś w ten deseń.
Wiesz, ci "spece" nie bez powodu zwani się pogardliwie "tfurcami". Piszesz że jesteś tu od 2 miechów, nie jesteś na bieżąco z newsami. Co za tym idzie, nie byłeś świadkiem tego jak ci "spece" nie raz, mówiąc wprost, po prostu oszukują widzów. Mówią coś że będzie tak i tak, po czym się okazuje że w praktyce jest zupełnie inaczej. Miała być eskalacja wątków Rick-Lori, zapowiadali jakiś wielki wątek z Carol, mieliśmy zobaczyć rozwinięcie relacji między Dixonami - no i co? I za przeproszeniem, gówno z tego zobaczyliśmy na ekranie. Takie traktowanie klientów, jakimi są widzowie, jest brakiem szacunku.
Zmierzch, Justin Biber, Hana Montana, też mają milony fanów. Czy to oznacza że Zmierzch to genialna seria, a tych dwoje to wybitni wykonawcy? Ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. Pewnie niektórych obrażę, ale trudno, taka jest prawda - oczywistym jest że te miliony głównie tworzą przeciętni Smithowie, Janusze itd. którzy zasiadają przed ekranem, bez oczekiwań. Ot, tak żeby posiedzieć, pogapić się, jednym uchem wlatuje, a drugim wylatuje.
Rozumiem że jojczenie o Merle'a czy Andreę może męczyć. Ale ja nie przebaczę tfurcom uśmiercenia Merle'a. Uśmiercanie tak mocnej postaci, to dla mnie czyta głupota. Nawet Taranitno najlepszych ubija dopiero na koniec filmu. I nie ma to nic wspólnego z tym że "nikt nie jest bezpieczny". W każdym serialu, mocni bohaterowie to podstawa. Jeżeli sam Rooker mówi że to nie jest ok, że uśmiercono Merle'a przed wcześnie i on się z tym nie godzi, to ja tym bardziej.
A Andrea? Owszem, spora część widzów jeździła po niej jak po łysej kobyle (swoją drogą nie rozumiem tego hejtu na nią, tak samo jak nie rozumiem hejtu na Carla z 3 sezonu, ale to już osobny temat). Jednak gdzieś tam szperając czy to po youtube, czy zagranicznych forach, widzę że Andrea miała również fanów. Ile tak naprawdę wynosi stosunek jej fanów do hejterów, tego nie wiem. Nie mniej, nawet jeśli fani są w mniejszej liczbie, to jednak trochę jest.
Co do uśmiercenia jej, to bez komiksu można dostrzec, że to jest niepełna historia. Ciach - w którymś momencie się ucina. To tak jakby dzieje Gandafla skończyły się w kopalni Moria. Byłby to niedosyt i poczucie przedwczesnego zakończenia losów tego bohatera. Tak samo jest z Andreą.
To że ktoś nie czytał komiksu, to nie znaczy że łyka wszystko jak leci. Tusię przetoczyło/przetacza sporo osób, które nie są zaznajomione z oryginałem, a wytykają różnego rodzaju wady i niedoskonałości. Bo nie trzeba znać komiksu, żeby ocenić takie rzeczy jak choćby: jakość fabuły, bohaterów, logikę, ciąg przyczynowo-skutkowy. Tylko trzeba posiadać sprecyzowanie wymagania, oczekiwania, wiedzieć czego się chce.
Bez uraz, nie powinnam osądzać, ale patrząc na Twoją ocenę dla TWD 10/10 i czytając Twoją wypowiedź ,widzę że dużo w Tobie bezkrytycyzmu i patrzenia przez różowe okulary. Tfucy właśnie na takich ludziach żerują - bo po co się starać, skoro można zarobić, a się nie na robić. A potem się czyta o takich Dexterach, co to były takie świetne, a potem zmieniły się w wielką kupę, obrażającą inteligencje widza.
no i to jest konstruktywna krytyka. masz rację, dałem TWD 10 bo mi się bardzo podoba jako całość, jako historia, fabuła itd itd. oczywiście poszczególnym odcinkom nie dawałbym już 10, niektóre dostałyby znacznie mniej ale mimo wszystko jako całość zasługuje w moim osobistym mniemaniu na 10, ale to moja subiektywna ocena.
być może patrzę przez różowe okulary, może mało we mnie krytycyzmu ale lubię tę tematykę, na dobrą sprawę wychowałem się na tego typu filmach o zombie, które oglądałem na zjechanych kasetach vhs na pożyczonym wideo od znajomych rodziców. dlatego też pozostał mi pewien sentyment do tego
co do liczb fanów, Ferdka itd. wydaje mi się, że gdyby serial nie cieszył się tak dużą popularnością liczba ta raczej by spadała, a ona rośnie. nowy sezon pewnie przyciągnie nowych fanów, niektórzy znużeni odejdą bo im się znudzi itd. liczby nie kłamią, wydaje mi się, że oni tam potrafią liczyć i gdyby ten serial nie byłby wart tego, już dawno by skończyli jego produkcje. Amerykanie ( że tak się odniosę do ich mentalności) nie znają sentymentu, jeśli na czymś można zarobić, oni to zrobią, jeśli coś przynosi straty, szybko to zlikwidują. przykładem niech będzie ich szybkie pozbycie się nierentownych marek motoryzacyjnych takich jak Pontiac czy Hummer.
co do oglądalności powiem tak jeszcze. to takie zaklinanie rzeczywistości przez fanów, którzy zostali osobiście dotknięci zbyt dużym odejściem serialu od pierwowzoru. śmierć Merla ( ja też nie mogę go odżałować i uważam, że to był bardzo duży błąd że go uśmiercili), śmierć Andrei stała się takim swoistym punktem zwrotnym w krytykowaniu wszystkiego jak leci! w każdym wątku te dwa imiona pojawiają się w nieskończoność, temat jest o jednym ale bez wchodzenia w szczegóły można być pewnym, że wszystko i tak zostanie sprowadzone do śmierci tej dwójki! mówisz o Ferdku i jego słowach odnośnie Vat. przypomina mi to trochę scenę z kabaretu z Opole 1980 "z tytułu sklepu" gdzie magazynier mówi "towaju nie będzie, tjaktoj się zepsuł" po czym Laskowik mu odpowiada że nie traktor się zepsuł ale koło się zepsuło! w przypadku 2 miesięcy spędzonych na forum TWD tym kołem jest śmierć Merla i Andrei
ostatnia sprawa. oczywiście ja i moi znajomi nie stanowimy nawet jednej milionowej rzeszy fanów. mimo to lubimy ten serial, jedni bardziej inni mniej ale go lubimy. z racji tego że nie śledzimy całej tej otoczki wokół serialu i perypetii związanych z produkcją, mamy ten komfort że przeżywamy to co widzimy na ekranie. cytując Cyphera "niewiedza jest błogosławieństwem". wiem, że to herezja, możesz nas nazwać lemingami ale czy to coś zmieni. Mi jako całość TWD cholernie się podoba choć niektóre odcinki czy rozwiązania nie przypadły mi do gustu.
ps- ja nie hejtuje Carla. uważam, że chłopak ma potencjał, zresztą wiele razy o tym pisałem tyle, że często i tak wszystko sprawdzało się kwestii zepsutego koła od traktora
"co do liczb fanów, Ferdka itd. wydaje mi się, że gdyby serial nie cieszył się tak dużą popularnością liczba ta raczej by spadała, a ona rośnie. nowy sezon pewnie przyciągnie nowych fanów, niektórzy znużeni odejdą bo im się znudzi itd. liczby nie kłamią, wydaje mi się, że oni tam potrafią liczyć i gdyby ten serial nie byłby wart tego, już dawno by skończyli jego produkcje. Amerykanie ( że tak się odniosę do ich mentalności) nie znają sentymentu, jeśli na czymś można zarobić, oni to zrobią, jeśli coś przynosi straty, szybko to zlikwidują. przykładem niech będzie ich szybkie pozbycie się nierentownych marek motoryzacyjnych takich jak Pontiac czy Hummer. "
Nie do końca mnie zrozumiałeś. Oczywiście, że EJEMSI się cieszy że oglądalność im rośnie bo to = dolary.
Mnie się rozchodzi o to że ilość TO NIE ZAWSZE TEŻ JAKOŚĆ. Oni traktują to jako biznes, nie ma w tym pasji ani nie wkładają w to serca. Czysty zysk. Tu nie ma tego co jest choćby przy BB. Tam widać że twórcy chcą stworzyć coś przede wszystkim na poziomie, coś nam przekazać poprzez ten obraz, tam widać IDEĘ. To że miliony ludzi oglądają ten serial, to nie oznacza że jest on od razu wybitnym, genialnym arcydziełem, a jedynie tyle że jest popularny. I niestety, ale jak widzę że z sezonu na sezon jakość co raz bardziej spada, a fanów nie ubywa, a nawet przybywa, to wnioski same mi się nasuwają i by najmniej nie są one dobre.
Zaklinaniem dla mnie jest, że wszystko jest ok i w porządku, wszystko jest pięknie i cacy. Andrea i Merle to nie wszystko - wszyscy bohaterowie jak jeden mąż zostali osłabieni, zachowywali się momentami jak banda kretynów, brak było logiki w ich postępowaniu. Brakowało w nich jakiegoś powera. Ja patrzę teraz na ten skład i tak na prawdę nie ma tam ani jednej osoby, której bym tak autentycznie kibicowała, której los by mnie interesował. Bez dobrych postaci nie ma serialu.
Tfurcy nie potrafili prowadzić wszystkich bohaterów w miarę równo. Poświęcili większość Rickowi i Philipowi, a reszta jest we dupie. Taki prosty przykład - Lori umiera to Rick dostaje czas na żałobę, Philip tak samo. Carl stracił matkę, Daryl stracił brata, T-Dog zginął, nie ma przeżywania, bo tylko Rick ma to prawo. Wszystko toczy się w okół konfliktu więzienie-Woodbury. A gdzie inne sprawy? Gdzie zasiedlenie więzienia? Gdzie relacje bohaterów? Gdzie survival?
Kolejna sprawa to logika również w zachowaniu bohaterów
- Rick raz zachowuje się normalnie, przyznaje się że ma problem, wszystko zmierza ku dobremu, a w kolejnym odcinku nagle mu znowu odwala, daje się poniewierać Philipkowi jak szmaciana lalka.
-Michonne dowiaduje się że grupa Ricka chciała ją wydać w ręce psychopaty, po czym stwierdza że nic się nie stało i w ogóle luuuzz.
-Merle który zmienia się w 5 minut
-Andrea, która potrafiła uciec przed hordą zombie, poradzić sobie z dwoma nacierającymi na nią trupami, a z jednym Miltonem nie daje sobie rady
-Carol czy Michonne, które najpierw w rozmowie jawnie przejawiają wrogość wobec Merle'a by po dosłownie 2 minutach zaczął mu słodzić
-Philip i jego unikanie kul, odgryzanie palców itd.
-Cały motyw zemsty Michonne słabo umotywowany'
-Rick olewa autostopowicza, a chce zabrać Morgana, który postradał rozum
itd.
Wracając do Merle'a i Andreii, nie będę po raz n-ty rozpisywać się, dlaczego uważam że to strata dla serialu. Ciebie wkurza takie jojeczenie, well... I don't care :)
Traktor bez dwóch kół nie pojedzie ;]
Nie chodzi tu o śledzenie wszelkich newsów i tego co się dzieję na planie. Ja nawet tego nie lubię, bo to zaburza tą "magię" ekranu. Chodzi o to żeby umieć zdystansować się do tego i potrafić dostrzec, pewne wady. Bo każdy film czy serial je ma, co wcale nie kłóci w byciu fanem.
Ja też od zawsze lubiłam horrory, zwłaszcza te z żywymi trupami. Sęk w tym że TWD to coś więcej, a i samego horroru, tych zombie, tego klimatu już tu nie wiele.
masz bardzo dużo racji w tym wszystkim co piszesz, oczywiście że liczą się dolary, liczy się zysk i słupki oglądalności. pasja, chęć tworzenia itd schodzi na plan dalszy tyle, że....... no właśnie, teraz wszystko na tym polega. tak wygląda dziś właściwie każda dziedzina naszego życia. jeśli coś się nie sprzedaje, znaczy koniec z tym. EJEMSI jak ładnie napisałaś to nie filantropi rozdający dolary. niestety tak to wygląda we współczesnym świecie. prawdziwym fanom zaznajomionym w komiksie nóż się otwiera w kieszeni kiedy widzą co zrobili panowie w białych kołnierzykach z czerwonymi krawatami. ale spójrzmy na to z innej strony, gdyby nie chęć zysku, serial pewnie by nie powstał, nie powstałyby kolejne sezony itd. zrobili to dla kasy i koniec. pasja, sztuka, tworzenie, te hasła dotyczą raczej produkcji niskobudżetowych, niezależnych, tworzonych przez garstkę zapaleńców itd. kiedy coś ma być globalne, hasła te schodzą na dalszy plan i tam już pozostają!
choć czasem są wyjątki tutaj podrzucam link do filmu tworzonego przez zapaleńców i widać że z szaloną pasją
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=y...
pozdrawiam
Szczerze powiedziawszy, to jeżeli z TWD ma się zrobić jakiś przekombinowany gniot, ciągnięty na siłę na Bóg wie ile sezonów, to wolę żeby skończyło się na tych 3 czy 4 seriach.
"ale spójrzmy na to z innej strony, gdyby nie chęć zysku, serial pewnie by nie powstał, nie powstałyby kolejne sezony itd. zrobili to dla kasy i koniec. pasja, sztuka, tworzenie, te hasła dotyczą raczej produkcji niskobudżetowych, niezależnych, tworzonych przez garstkę zapaleńców itd. kiedy coś ma być globalne, hasła te schodzą na dalszy plan i tam już pozostają! "
Wybacz, ale uważam że piszesz kompletne bzdury - Breaking Bad, Gra o Tron, LOST, czy choćby i gra TWD - uważasz że to są niskobudżetowe produkcje? Seriale oglądane przez miliony tak samo jak TWD i tak samo jak TWD tworzone też dla chęci zysku. Ale tu się dało połączyć zarabianie z poziomem? Dało się. To dlaczego się nie da w przypadku TWD? Właśnie dlatego że robią to ludzie, którym tylko i wyłącznie chodzi o $, bez żadnej pasji, bez szacunku do fanów/widzów, bez uczciwości. Mogę sobie dać rękę uciąć, że gdyby Darabont nadal był przy tym serialu, to wszystko wyglądało by inaczej, było by lepiej, bo Frank miał jakąś dalekosiężną wizję, miał pomysł na to uniwersum, miał ideę.
nigdzie nie wspomniałem ani słowem o serialach to wskazałaś że to niskobudżetowe produkcje. problem tej naszej dyskusji jest taki, że dla mnie TWD jako całość ( to słowo kluczowe) naprawdę trzyma poziom, mi się podoba i z chęcią obejrzę kolejne odcinki czy sezony. ja osobiście nie uważam, że całość jest spartaczona i że nie trzyma poziomu, ale to jest moja subiektywna opinia, moja własna tak jak i twoją opinią jest teza, że powinni dać już sobie spokój z dalszym kręceniem. ja Ciebie nie przekonam, Ty mnie nie przekonasz. mamy inne priorytety widać, co innego nam się podoba, na co innego kładziemy nacisk itd. zresztą ta dyskusja powoli zaczyna przypominać lament i płacz po śmierci Andrei i Merla. dużo, za dużo i co najważniejsze bez przesłania :)
najważniejsze, że przynajmniej w kwestii Carla mamy podobne zdanie bo o Carol już tego samego powiedzieć nie można :)
pozdrawiam
"zresztą ta dyskusja powoli zaczyna przypominać lament i płacz po śmierci Andrei i Merla. dużo, za dużo i co najważniejsze bez przesłania :)"
Jeżeli nie potrafisz wyciągnąć wniosków z tego co do Ciebie piszę to nie mój problem. Nie uważam żebym posługiwała się językiem, którego przeciętny człowiek nie jest w stanie zrozumieć. Trochę przykre to dla mnie że się produkuję, tracę czas, a na koniec słyszę że to co pisze jest "bez przesłania" :) Że niby uzasadnienie kwestii uśmiercenia Merle'a i Andreii z mojej strony, też nie posiada przesłania, to już nie skomentuję.
Odnoszę wrażenie że kompletnie nie rozumiesz tego co do Ciebie pisze, więc może tak łopatologicznie - twierdzisz, że TWD jest świetnym serialem, że świadczą o tym miliony na facebooku i Twoi znajomi, że trzeba wierzyć tfurcom, bo oni wiedzą co robią, że w ogóle trzeba im dziękować że się zabrali za Żywe Trupy. Ok, a ja na to odpowiadam że:
a) ilość nie zawsze idzie w parze z jakością - to że coś ma dużą liczbę, fanów nie od razu musi świadczyć o wysokim poziomie i genialności tego produktu
b)Tfurcy pokazali się jako zwykli biznesmeni, dbający o to żeby kasa się zgadzała, traktują nie uczciwe fanów i schlebiają najniższym wymogom
Zacytowałam Twoją wypowiedź o tym, że pasja, tworzenie i po prostu zwykłe zaangażowanie i uczciwość, aby produkt, który podpisuje się własnym nazwiskiem, był na wysokim poziomie, można spotkać w niskobudżetowych produkcjach, więc podałam przykłady BB czy GOT, których twórcy spełniają powyższe warunki, a wcale nie są to produkcje niskobudżetowe. Rozumiesz? Po prostu to co napisałeś, że tylko jakieś niszowe produkcje, mogą posiadać ideę i POZIOM (bo mi się cały czas o POZIOM/JAKOŚĆ rozchodzi) uważam za błędne.
Matko!
kobieto, zarzucasz mi że nie rozumie twoich słów ale ty z moimi tez masz problem. w ostatnim moim poście jasno napisałem, że uważam TWD jako całość, że bardzo dobry serial. UWAGA, teraz kluczowy cytat z poprzedniej wypowiedzi "ja osobiście nie uważam, że całość jest spartaczona i że nie trzyma poziomu, ale to jest moja subiektywna opinia, moja własna" słowa kluczowe moja subiektywna opinia, moja własna! odszedłem od liczb, nawet od moich ziomków, dałem na przykład tylko siebie!
przepraszam za ten brak przesłania ale jeśli coś się wałkuje od x miesięcy i nic z tego nie wynika, no proszę. jest takie powiedzenie, że z ............bicza się nie ukręci :) stało się, ba przytaknąłem Ci że śmierć Merla to nieporozumienie, że błąd tfurców! napisałem to, wystarczy przeczytać powyżej.
może się zagalopowałem z tymi niskobudżetowymi produkcjami, mój błąd. przepraszam ale nadal stoję na stanowisku, że jeśli coś jest do d...... to ludzie się od tego odwrócą i będzie koniec, kropka!
ja osobiście ( podkreślam), że TWD jest bardzo dobrym serialem, który cholernie przypadł mi do gustu i liczę na kolejne odcinki! jeśli wyjdzie z tego opera mydlana, zacznie się sypać, spadnie poziom ( w moim odczuciu) pewnie machnę ręką i skończę swoją przygodę ale póki co, oglądam i zamierzam oglądać dalej
pozdrawiam i raz jeszcze przepraszam jeśli gdzieś Cię uraziłem
Jej, ale Ty musisz mnie "uwielbiać" że cały elaborat mi poświęciłeś :)
Mam nadzieje że Cię nie przyprawia o kolejny skok ciśnienia i kolejny wylew frustracji (bom takie odniosła wrażenie) jeśli powiem że przeczytałam Twój tekst bardzo pobieżnie. Zapewne znalazłam bym tam wiele ciekawych i równie interesujących i zabawnych wniosków, oprócz stwierdzenia żem brzydka jak te gnijące zombiaki, no ale mam nadzieję że zrozumiesz. Z całą pewnością przeczytam, jak będę potrzebowała czegoś na rozweselenie :)
I tego szczerze Ci życzę, w ramach podziękowania za rozweselanie mnie przez cały okres oczekiwania na nowy sezon TWD. (Z tym porównaniem do zombiaka to nothing personal, jestem pewien że śliczna z Ciebie dziewczyna, po prostu dałem się ponieść fantazji:)
Frustracja i skoki ciśnienia mi nie grożą, odkąd zrozumiałem, że do takich postów trzeba podejść z dystansem i ironią, a wtedy świat staje się piękniejszy:)
Pozdro
"Frustracja i skoki ciśnienia mi nie grożą, odkąd zrozumiałem, że do takich postów trzeba podejść z dystansem i ironią, a wtedy świat staje się piękniejszy:) "
I tego się trzymaj, jak i ja się trzymam.
No i spoko :) a wracając do tematu spin-offów - byłbym bardzo rad, gdyby AMC przeprosiło Darabonata i zaprosiło go do realizacji nowego projektu pod szyldem TWD - to co wyczytałem na strefie thewalkingdead - jego wizję odcinka, w którym śledzimy ekipę marines walczącą w oblężonej Atlancie - tylko Darabont mógłby coś takiego wymyśleć!:)
Ale znając życie wmontują na stołek kogoś innego...
Spkojnie, czilaut.
Ten pierwszy akapit to było takie podsumowanie. A jeśli chodzi o nierozumienie się, to chciałam to dać do drugiego akapitu, ale już nie mogłam edytować, więc wyszło jak wyszło.
Wiesz, jak wyjdzie 4 sezon, to zapewne skończą się te monotematyczne rozmowy na temat Merle,a czy Andreii, bo będą nowe tematy i nie trzeba będzie gadać w kółko jednego i tego samego (tak, tak zdaje sobie z tego sprawę! )jeśli Cię to pocieszy :D
"prawdziwym fanom zaznajomionym w komiksie nóż się otwiera w kieszeni kiedy widzą co zrobili panowie w białych kołnierzykach z czerwonymi krawatami. ale spójrzmy na to z innej strony, gdyby nie chęć zysku, serial pewnie by nie powstał, nie powstałyby kolejne sezony itd. zrobili to dla kasy i koniec."
Wiesz chociaż czemu fanom komiksu nóż się w kieszeni otwiera? Nie tylko z powodu drastycznych zmian w stosunku do treści, ale zmian na gorsze. Serial byłby zdecydowanie bardziej dynamiczny, wielowątkowy i rozważał wiele aspektów z życia bohaterów, gdyby byli bliżej komiksu. W zamian dostaliśmy byle jakiego Gubernatora, jakąś niezdecydowaną ciapę w postaci Tyreese'a (jeden z moich ulubieńców w komiksie) czy beznadziejną z początku sezonu Michonne (pięknie ją wprowadzili na koniec 2 sezonu, a później tak ją popsuli, czekałam cierpliwie na poprawę. Już myślałam, że im się nie uda). O debilnym poprowadzeniu wątku Andrei już nie wspomnę, jedynym plusem tego, że ona nie żyje jest to, iż bardziej tak dobrej postaci komiksowej zje bać nie mogą. W serialu widać spadek formy. BA! Nawet w komiksie widać spadek formy (chyba 4 ostatnich zeszytów nie czytałam), bo myślałam, że przy serii Something to Fear będę się bać, a dla mnie Negan jest zabawny i momentami słodki (zaraz mi ktoś zarzuci, że jestem chora skoro uważam za takiego Negana, no cóż...).
"pasja, sztuka, tworzenie, te hasła dotyczą raczej produkcji niskobudżetowych, niezależnych, tworzonych przez garstkę zapaleńców itd. kiedy coś ma być globalne, hasła te schodzą na dalszy plan i tam już pozostają! "
Tak coś o tych nisko-budżetowcach: TWD niecałe 3 miliony na odcinek. Dla porównania seriale, które podała Tortuga, Breaking Bad 3 miliony, Game of Thrones (średnio) 6 milionów. W kablówkach, a tak dla przykładu House, stacja FOX, średnio 6 milionów na odcinek, a wystarczy porównać chociażby scenografię wszystkich 4 seriali.
wyraźnie jest napisane, że to ma być nowa historia, oparta na nowych bohaterach, a wy wrzucacie swoje historie o powiązaniu z obecnymi bohaterami, samczkiem byłoby nawiazanie do nich, ale lepiej bedzie jak będzie to nowa fabuła z innymi bohaterami
Problem w tym, że postawienie na nowych bohaterów wyraźnie wyklucza ideę spin-offu. Twórcy jasno określili charakter przyszłego serialu, więc jeżeli okaże się że żaden z głównych postaci nigdy nie miał związku z podstawką, to zaczną oni przeczyć samym sobie.
Moze nakreca serial z perspektywy grupy trupkow, ktora w pewnym moencie trafi na Ricka i jego kolednikow albo na woodbury. To byloby cos!
pierdzielisz bez sensu ! maximus01 ma tutaj 100% racji ! Nowy serial ? Nowi bohaterowie ! mogą być conajwyżej jakieś smaczki odnośnie tego że np. nowa grupa siedzi w jakiś sklepie i widzą jakieś może zdjęcia znane z dobrze znanego nam the walking dead. Twórcy przeczą sami sobie ? a co jest w tym dziwnego ? patrz na gre the wolking dead i jej dodatek. Uważam to za bardzo dobry pomysł i jakbym zobaczył w tym serialu np. taką Andreę to przysięgam ze z miejsca ruszyłbym do ich siedziby i spalił na miejscu.
Idź może wpierw zapoznaj się na jakiej podstawie buduje się spin-offy, a później rzucaj się do drugiego człowieka. Podstawowa reguła tego typu serialu, to oparcie jego historii na postaciach drugoplanowych, tudzież głównych usuniętych już z podstawy jakim jest główny serial, w okół których buduje się przyszłe wątki jak i całą fabułę. Spójrz sobie na bezgraniczną wręcz gamę spin-offów jakie zapewne niejednokrotnie już oglądałeś. Można rzucać nimi jak z rękawa dochodząc przy tym do jednego wniosku czyli:
-przynajmniej jedna ważna postać przewijająca się przez cały materiał miała związek z fabułą podstawki
To co w tym momencie napisałeś świadczy o sporej ignorancji z Twojej strony. Przywołanie tutaj gry od Telltale jako przykład jest właśnie tego potwierdzeniem, ponieważ jest to tytuł który jedynie zapożyczył pewne ramy i nie ma nawet minimalnego związku z główną treścią "Żywych Trupów". Po raz kolejny zaznaczam, że twórcy nie robią serialu na motywach uniwersum, a jego spin-off co do pewnych rzeczy scenarzystów zobowiązuje. Jeżeli jednak okaże się inaczej, to producenci najzwyczajniej w świecie ponownie robią z siebie idiotów.
Zastanawiam się, jakie będą Twoje wrażnenia po premierze 4. sezonu, Tomb:) Dalej będziesz tworzył dla nas scenariusze kolejnych odcinków, jak robiłeś to w przeszłości, czy już do końca obraziłeś się na The Walking Dead:)?
przyznam się szczerze, że pierwsze co zrobię następnego dnia po premierze to odpalę forum the walking dead i z wypiekami na twarzy przejrzę listę potknięć, błędów, niedociągnięć itd. z pewnością dane mi będzie też przeczytać, że o to kolejny raz producenci okazali się idiotami, że AMC tylko ciągnie kasę, a wszystko to sprowadzi się do niepotrzebnej śmierci blondyny i człowieka bez ręki :)