W akcji an torach Abe i "wąska grupka pod lufami" wykończyła przeważajace siły kosztem powierzchownej rany Eugeniusza. Za to w dzisiejszym odcinku uzbrojona i gotowa na wszystko grupa Ricka odpuszcza forsowanie blokady bronionej przez kilku typa i jedzie na kolejną, gdzie typa jest więcej. Rick zamiast połapać się i stwierdzić "Wracamy podejdziemy tamtych na odległosc przez las" co byłoby w jego stylu, brnie w temat i jedzie w nieznane, gdzie może być tylko gorzej. I w ogóle co to było za wychodzenie z campera na przeciw uzbrojonym gościom z opuszczczoną bronią, przecież oni mogli Ricków juzw tym momencie zawołać na kolana i rozwalić łeb jednemu z nich, a komu dowiedzielibyśmy się w następnym sezonie. No chyba że Rick się spodziewał, że nie chcą ich zabić tylko zapędzić w kozi róg, ale to tylo uwydatnia bezsens.
Do dziś nie mogę przetrawić jak scenarzyści pogodzili fakt wszędobylskiej masy panujących neganów i podległych im osad z wędrującymi po świecie scoutami z Aleksandrii wyposazonymi w lornetkę, aparaturę podsłuchową wyszukującymi ludzi godnych zamieszkania w tym raju odcietym od świata.