Raczej słaby ten odcinek. Co sobą właściwie przedstawia? Raczej nic, a właściwie nic ciekawego. W głównej mierze fabuła i forma bazuje tu na kontraście Carol - kozaczka/Morgan - niepoprawnie miłosierny Chrześcijanin. Dobra, wilki atakują, dobra, zostają wytępieni przez oboje.
Co jeszcze mamy?
a)Carl przez większość czasu przesiaduje w domu z Judith i (chyba) M-16 w ręku
b)Ron kłóci się z matką i z Carlem - nie wiem po co
c)Jessie na oczach sama zabija nożyczkami (patrz: Beth) jedną z Wilków
d)prolog z Enid - nie wiem po co i nie wiem też o co chodziło z tym, że chciała odejść (czy też w końcu odeszła)
e)ta nowa lekarka - jakaś pomyłka ta aktorka
f)Deanna zaczyna przechodzić przemianę, ale wygląda to wręcz żałośnie, zwłaszcza że (i nadal będę przy tym obstawał) aktorka, która się w nią wciela, komplenie nie potrafi grać
g)zachowania Gabriela - co on nagle taki skruszony? Ja w tą skruchę nie wierzę
h)pogrom bezimiennych mieszkańców Alexandrii wypada raczej słabo
i)BRAK RICKA, DARYLA, GLENA, SASHY, ABRAHAMA i MICHONE!!!! Że jak?!!
j)może to ze mną jest coś nie tak, ale w ogóle nie wyczaiłem znaczenia tytułu. Czy może mnie ktoś oświecić w tej kwestii.
co do i) - przez dłuższą chwilę po prostu myślałem, że "przyszłość" z pierwszego odcinka to gdzieś połowa sezonu, a nie już zaraz następny dzień, stąd moje zdziwienie.
Tytuł odcinka JSS czyli skrót który Enid rysowała na ziemi znaczy just survive somehow - taką kartkę zostawiła Carlowi.