The Walking Dead
powrót do forum 5 sezonu

Sezon V

ocenił(a) serial na 8

Chciałbym w tym temacie podsumować piąty sezon serialu The Walking Dead. Dołączajcie śmiało!
Sezon 5 jest dla mnie swoistym odrodzeniem serii, nadzieją na "lepsze jutro" dla serialu, że tak to patetycznie ujmę.
Fajny przekrój odcinków: od Terminus, przez wędrówkę, kościół, szpital, po Alexandrię. Najważniejsze, że w końcu było ciekawie.
Osobnie odniosę się do soundtracku. Jako, że interesuję się muzyką filmową, soundtrack z V sezonu TWD musi znaleźć się w moim repertuarze i na pewno będzie często puszczany. Ma w sobie niepowtarzalny klimat grozy, zniszczenia, strachu i apokalipsy.
Bohaterowie piątego sezonu to postacie dynamiczne. Zmieniają się, rozmyślają ich rozwój jest kontynuowany, a wątki pootwierane. Tym większy apetyt narobili mi na szósty sezon i oczekiwanie zdecydowanie rośnie. A materiału mają dosyć.
Sezon 5 kwitnął i The Walking Dead urósł do serialu nieprzeciętnego, innego w tej bylejakości świata. Świat apokalipsy staje się atrakcyjny. Jak żal to kończyć, zwłaszcza, że było tak dobrze w końcówce. Cóż, końcówka ratuje sezon.

Moja ocena za V sezon: 7.25
W tym ocena za pierwszy midseason: 6.62
Za drugi midseason: 7.87
Najlepszy odcinek: Conquer [16] - ocena: 10
Najsłabszy: Consumed [6] - ocena: 4. Nie wiem czy pamiętacie, to ten odcinek Carol i Daryla. Wybitnie filozoficzny, wybitnie przegadany. Nisza serialu. (Pewnie dlatego, że Ricka nie było)
Napomknę tylko, że ocena za IV sezon to: 5.68

WNF

ocenił(a) serial na 6
Jaskier16

Skąd Ty gościu wziąłeś te oceny? o.O

A co do samego sezonu... Powiem tak, że po sezonie 5a nie miałem ochoty na 5b i o ile dobrze pamiętam do pierwszego albo drugiego odcinka podchodziłem jak przysłowiowy pies do jeża, kilka prób i w końcu jakoś dotarłem do napisów końcowych bez przewijania. O ile było kilka naprawdę świetnych momentów, tak większość utonęła w filozoficznych rozważaniach, które totalnie nie pasują mi do tego serialu. Już gdzieś kiedyś pisałem, że wolałbym scenę, w której powiedzmy Daryl i Glenn idą w ciszy przez piętnaście minut serialowego czasu nie spotykając żadnego "łokersa" niż tą samą scenę wypełnioną dialogiem o ich ciężkiej doli i tym jak się zmieniali, przy jednoczesnym użalaniu się, pocieszaniu i patetycznym tonie. Ok, trzeba pogłębiać postacie, by nie były jedno wymiarowe, ale na BOGA ileż można gadać o wewnętrznych rozterkach. Zgodziłbym się na jeden albo dwa odcinki, ale nie cały sezon wypełniony jakimiś tandetnymi przemowami. A taki jest niemal cały sezon 5b. Powiem tak, 2-3 odcinki przed finałem były znacznie lepsze niż sam finał, który moim zdaniem był dobry, szczególnie podobała mi się ostatnia scena (pewnie ze względu na wierność pierwowzorowi), ale niepotrzebnie został wydłużony i pozbywając się głupiego wątku Glenna czy Gabriela, albo chociaż skracając ich czas zmieścili by się nawet w 50 minutach.
Co więcej... prawdę mówiąc moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby kurczowe trzymanie się komiksów pod względem fabuły czy też uśmiercania postaci. To dziwne uczucie, kiedy komiks wydaje się być bardziej dojrzały i realistycznie przedstawiający życie wśród zombie niż serial na jego podstawie. A wiadomo komiks = dziecko, a serial = widzowie w każdym wieku. Może gdyby trzymano się zasady jeden sezon to sześć odcinków poziom serialu byłby znacznie lepszy, przecież nikt nie mówi, że jeden sezon musi odnosić się do jednego wydania tomu komiksu, a można byłoby to ładnie podzielić.

Tak więc oceniając we własnej skali: Piąty sezon to jest taka bez smakowa zupa, w której mozna trafić na kawałeczek dobrego mięsa... albo dwa.
tak więc cały sezon oceniam na 6 na 10.

ocenił(a) serial na 8
loozack

Wyliczyłem średnią.