Uwielbiałem Walking Dead nawet wtedy gdy wszyscy krytykowali ten serial. Wiadomo, ze większość powtarzała puste " o Boże, tylko do sezonu 3 da sie to oglądać. Nie ma znaczenia, ze wtedy nic sie nie działo, ale wrażenie z początków nowego serialu zrobiło swoje. No ale wróćmy do sezonu 9.
Po śmierci Ricka wydarzenia zostały popchnięte o kilka lat do przodu. Serial prowadzi chyba jakas nowa showrunnerka.
Carol ma długie włosy a jej relacja i sceny z królem przypominają serial Tvp.
Jest pięknie, sielankowo, mamy hilltopy, królestwa- cudowne rodziny, hodowle bażantów i Bóg wie co tam jeszcze.
Nowe postacie w Walking Dead- to chyba największa porażka castingowa w dziejach serialów.
Jak wiemy, nasz kochany Eugene jest teraz bad boyem. W końcu facet nosi spodnie i nie boi sie stanąć oko w oko z truposzem.
No i mamy nowego serialowego nieudacznika- gruby Pan, który nie potrafi posługiwać sie bronią i zabijac. Niestety nie potrafi tak pięknie filozofować i mówić słodkich kłamstw jak to robił kiedyś Eugeniusz.
Aaa i wybaczcie, ze nie wymieniam ich serialowych imion, ale te postacie sa tak mdłe, ze nie zapamiętałem żadnego.
Mamy też buntowniczkę. Dziewczyna, która sprawia wrażenie, ze gra w serialu na siłę. Jej rola ogranicza sie do krytyki i groźnych spojrzeń.
Mamy wyjętego jakby z serialu Netflixa młodzienca, który kręci się, zastanawia. Taki sobie statysta. Nie do konca wiem co on ma robic ale jest totalnie irytujący.
Najgorszy jest jednak Henry..
Myslę, ze gdyby Rick zył to chętnie by go oddał Neganowi.
Szeptacze- to miało wprowadzić swieżośc w tym serialu.
A jak to wygląda w praktyce- szeptacze to patologiczna grupka z przewodząca na jej czele Alphą.
W najnowszym odcinku Henry biegnie za swoja utraconą kobietą-szeptaczem, a ta w podzięce częstuje go pięscią w twarz. No cóż, miłość bywa trudna i toksyczna.
Alpha oprócz nakładania swojej maseczki na twarz, pełni rolę lidera grupy i co jakis czas z groźna miną wycina tych, ktorzy nie zgadzają sie z jej wizją swiata. Wizją chodzenia jak pijak i wykrzywiania sie na lewo i prawo.
Negan zrobił sie dobry- pomogły mu psychologiczne sesje z księdzem i rozmowy przez okno z Judith Grimes.
Jak bardzo nie lubiłem naszego patyczkarza Morgana, to teraz po prostu za nim tęsknie..
Pierwszy kontakt z Szeptaczami był dość zaskakujący, można było ich określić jako przerażająca i nieoceniona siła. Teraz jednak ta grupa wygląda dość groteskowo, ot zgraja brudasów chodzi w maskach. Pierwsze wrażenie bardzo dobre ,teraz nieco spadli u mnie w rankingu. Może w końcu coś pokażą?
Mimo wielu krytycznych uwag, mrowia głupotek i niepotrzebnych akcji stoję po stronie tych , którzy widzą więcej ciekawych niż nużących rzeczy, dotyczących TWD.
A ja pozwolę sobie obronić troszkę ten serial, chociaż także mocno obniżył loty w ostatnich sezonach i tutaj akurat się zgodzę. Z mocnej "9" obniżyłem na "7", bo nadal ogląda mi się go przyjemnie, no ale jednak to nie to, co było kiedyś.
"Jest pięknie, sielankowo, mamy hilltopy, królestwa- cudowne rodziny, hodowle bażantów i Bóg wie co tam jeszcze. "
Dla mnie to zrozumiałe, a jednocześnie jestem przekonany, że chwilowe. Przecież ostatnie sezony to była nieustanna walka lub przepychanka jak nie ze Zbawcami, to wcześniej z Gubernatorem czy z bandyckimi Wilkami. Po pokonaniu tych zagrożeń wiadome jest, że nawet na logikę musi być trochę oddechu, przecież nie można non stop z kimś walczyć, musi być jakaś przerwa, a nie ciągle nowi wrogowie i ciągła walka. Aż tylu ludzi chyba nie przeżyło w USA po apokalipsie, by co chwila z kimś walczyć, a i tak sporo wrogów się przewinęło do tej pory. Ta sielanka jest czasowa, zaraz będzie pewnie kolejna wojna, tym razem z Szeptaczami. Trochę cierpliwości, krew się na pewno poleje.
"Nowe postacie w Walking Dead- to chyba największa porażka castingowa w dziejach serialów."
Masz na myśli Connie, tego grubego muzyka i tą fajną, zadziorną laskę? Ee tam, moim zdaniem spoko ekipa. Laska ważne, że ładna, bo jest na czym oko zawiesić (przynajmniej dla mnie, to kwestia gustu), Connie jest ciekawą postacią, głuchoniema i świetnie sobie radzi w tym świecie, zresztą pasuje do Daryla i pewnie będą razem, co mnie akurat cieszy, bo Darylowi przyda się kobita u boku w końcu, bo się może w końcu umyje. Gruby nieudacznik, no trudno, nieudacznik to nieudacznik, ale czy każdy w tym świecie musi być rambo i killerem? Bez przesady. Miał dobrą paczkę, która go broniła, bo i Connie, ta laska i ta ze strzałami Azjatka zawsze go pewnie broniły, a on pierdzielił im o Mozarcie, a może i o Chopinie, umilając czas. Może jak się gdzieś tam upili, to sobie zamoczył, kto go tam wie, hehe. Postać jak postać, mnie nie przeszkadza. Nie każdy musi umieć walczyć, jeśli otacza się grupą umiejących to robić.
"Mamy wyjętego jakby z serialu Netflixa młodzienca, który kręci się, zastanawia."
Chodzi Ci o "tego ziomka" z tej nowej grupy, o której wyżej wspominałem, która dołączyła do Wzgórza? Tego "murzynka"? Przecież to nie jest młodzieniec, tylko kobieta... Tak, ja też miałem chwilę zawahania, a jak oglądałem serial z dziewczyną to była pewna, że to chłopak. No ale ja mówiłem, że nieee no, ma bardziej murzyńsko-kobiece rysy, niż murzyńsko-męskie. I miałem rację.
"Najgorszy jest jednak Henry.."
Jest irytujący, to prawda. No ale młody chłopak, jaki ma być. Nie jest taki jak Carl, który stał się człowiekiem będącym w stanie zabić z zimną krwią. Miota się, jest denerwujący, no ale taki pewnie ma być. Jeśli przeżyje to może się jeszcze ogarnie. Ma czas.
Szeptacze to przede wszystkim bardzo bezwzględni i zdziczali ludzie, troszkę jak Wilki. Nie boją się śmierci, wyzbyli się wyższych uczuć, stali się wręcz bardziej zwierzętami. Potrafią mordować z zimną krwią. Motywy ich postępowania i czemu wszyscy podążają za tą Alphą wariatką nie do końca są dla mnie zrozumiałe, no ale cóż, nie można lekceważyć tej grupy, bo mogą napsuć sporo krwi, są nieobliczalni.
"...a ta w podzięce częstuje go pięscią w twarz. No cóż, miłość bywa trudna i toksyczna. "
E tam, to przecież było na pokaz przed matką, chociaż jednocześnie reakcja na to, jak głupio postąpił Henry szukając jej, bo mogli go przecież zabić, a jej od początku na nim zależało, tak samo jak jemu na niej. Dziewczyna jest w nim zakochana i myślę, że już wybrała stronę, nie będzie się wahała jak będzie wojna Ricki/Daryle vs Szeptacze. Swoją matkę na pewno kocha, ale wie, że robi źle i jest złym człowiekiem, z pewnością wybierze uczucie do chłopaka.
"Negan zrobił sie dobry- pomogły mu psychologiczne sesje z księdzem i rozmowy przez okno z Judith Grimes. "
A co w tym dziwnego? Kilka lat siedział w niewielkiej celi w piwnicy mając mnóstwo czasu, by rozmyślać nad tym ile złych rzeczy zrobił. Dodatkowo miał bardzo ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym i mógł liczyć właśnie na takie rozmowy z księdzem czy z Judith, co stanowiło pewnie jedną z największych, jeśli nie największą rozrywkę przez te kilka lat. Takie coś może bardzo siąść na psychice każdego, Negan nie jest żadnym wyjątkiem. Może to sprawić, że i twardziel i morderca w końcu zmięknie i do jakichś refleksji musi to go doprowadzić. Chyba, że mowa o jakimś psycholu totalnym, socjopacie, ale z całym szacunkiem, Negan nigdy nie był psychopatą. Był brutalny, rządził twardą ręką, podporządkowywał sobie wszystkich siłą, ale nie jest psycholem.
Zresztą on tam w głębi, w głębi może i jest dobrym człowiekiem. Czasami pokazywał ludzką twarz, nawet jak był tym złym przywódcą Zbawców, miał przebłyski takiej dobroci czy wyrozumiałości. Dobrze traktował Carl'a i w zasadzie to trochę jak swojego syna, podobnie z Judith. Miał szacunek do wrogów, w szczególności do Ricka. Owszem, upokarzał go wiele razy, no ale musiał to robić na oczach swoich podwładnych, tak naprawdę darzył go respektem, nigdy nie trafił na taki opór i tak trudnego przeciwnika, jak Rick i jego grupa. Nie złamał go, nie dał rady. Podobnie z Darylem. Reakcja Negana na wieść o śmierci Carla była bardzo naturalna, ruszyło go. Podobnie ostatnie pojedynek z Rickiem, gdy ten się rozpłakał i wspomniał Carl'a, to samemu Neganowi łzy napłynęły do oczu i odstąpił od ataku... Ten człowiek ma serce, zresztą przed apokalipsą był przecież prawdopodobnie zwyczajnym gościem, głową rodziny, miał kochającą żonę. Utrata tego wszystkiego, a potem przejęcie władzy nad grupą twardzieli jednak musiało wyzwolić w nim brutalność, utratę żony bardzo przeżył, uraz psychiczny miał i stąd tez nazwał kij jej imieniem i go wręcz czcił. Negan nie jest człowiekiem pozbawionym uczuć, w głębi jest normalnym facetem. Kilka lat w celi mogło wiele zmienić, naprawdę i to, że teraz chce pomagać Michonne w ogóle mnie nie dziwi.