No niestety, ale po genialnym 3 sezonie otrzymaliśmy totalnego średniaka :( Od połowy
serii zastanawiałem się dlaczego tak mało jest rozgryzania całej tajemnicy
błogosławieństwa, czym jest, skąd pochodzi itp, a nacisk położono na pokazywanie w kółko
rodziny Gwen i jej, cały czas :(, tego samego problemu. Okazało się, że po prostu
scenarzyści nic nie wymyślili !! Od tak zrobili dziurę w ziemi, która jak wygląda ;) każdy
widział, dopisali jakiś 2 zdaniowy bzdet do niej i tyle. Ot cała tajemnica !! Tak na prawdę
poza rozterkami moralnymi ludzi w tej serii nic nie było. Cały klimat SF, mogła spokojnie
zastąpić jakaś ogólnoświatowa choroba i otrzymalibyśmy to samo. Gdzie tu jakieś zwroty
akcji czy zawiłe tajemnice. Cały czas na to czekałem i niestety się nie doczekałem. 5
odcinków 3 serii miało w sobie więcej emocji, fabuły i klimatu niż cały sezon 4, który
spokojnie można było zmieścić w 3, max. 4 odcinkach.
No, ale miejmy nadzieję że to były problemy związane z przejściem serii na rynek
Amerykański i teraz już będzie tylko lepiej.
Też mam taką nadzieje na 5 sezon tak jak piszesz był średniakiem po genialnym Children Of Earth , zbyt mało powiedzieli o błogosławieństwie co to tylko Jack wspomniał jakiś bełkot doktora wg. mnie ta seria była najgorsza nie było aż tak ciekawych postaci prócz Gwen i Jacka , Esther się rozkręcała ale jak przypadło ktoś zawsze musi umrzeć na końcu sezonu .Zrobili sobie furtkę na następny sezon tylko o czym znów o cudzie i 2 nieśmiertelnych ?????
Tak jak najbardziej lubię drugą serię (pełen sezon, Hub, team w komplecie ( strasznie brakuje mi Owena, Tosh i Ianto - każde z nich coś wprowadzało i dokładnie w tej kolejności ich lubiłam - to były świetne, złożone i ineteresujące postaci), tak uważam, że CoE było zdecydowanie najlepsze fabularnie - naprawde dobry, niezwykle odważny pomysł i byłam zachwycona smutnym, ciężkim, zdecydowanie nie hollywoodzkim zakończeniem ( śmierć dziecka + bohater staje się mordercą - cudowne przełamanie konwencji! uwielbiałam ich za to).
4 sezon nawet nie może się równać do poprzednich - zniknęła cała odwaga, oryginalność i niebanalność. Jedyne co pozostało, to jak zwykle u RTD świetny pomysł na fabułę, ale nistety bardzo niewykorzystany. Amerykanizacja zrobiła im wielką krzywdę - rozumiem, mogli sobie pozwolić na większy rozmach realizacyjny, zarobili więcej forsy i pozyskali widownię w innym środowisku - ale tym samym zniszczyli niepowtarzalność serialu.
Ale jestem tak związana z serialem, że na ten moment obejrzę kolejny sezon, nawet, gdyby był o wiele gorszy od 4. Przy tych wszystkich błędach (nawet po eksterminacji moich ulubionych postaci), serial jest mi bardzo bliski. I stała się rzecz niemożliwa - na ogół nie zmieniam zdania, ale tak, jak niecierpię Gwen w sezonach 1 i 2, tak w 4 naprawdę ją lubię - więc dokonali niemożliwego, przekonali mnie do postaci, która mnie wukurzała:)
Tylko błagam, niech wrócą do Cardiff i starej formuły - wiem, że nie ma na to wielkich szans, ale byłabym zachwycona. Monster of a week i odwaga w przełamywaniu schmatów -to ich znak rozpoznawczy, a w 4 serii prawie tego nie widać:(
Żal mi, że nire dali się Esther rozkręcić i zmarnowali potencjał postaci - z dwojga złego ona była o wiele mnij irytująca od Rexa i mogli dać jej szansę wyjść poza banalny schemat zakompleksionej, choć miłej i mądrej dziewczyny, zanim ją uśmiercili. Ale z Rexem jako nieśmieretlnym też dałoby się zrobić coś interesującego, tylko naprawdę przydałby się im powrót do UK.