Jakikolwiek przejaw sztuki, czy to rzeźba, czy utwór muzyczny, czy film, musi być przede
wszystkim ciekawy. Wszystkie aspekty typu: aktorstwo, kostiumy, muzyka itd, nie są ważne,
jeśli film nie jest najzwyczajniej w świecie wciągający. "Trudne sprawy" są wciągające.
Serial jest bardzo prosty, można powiedzieć, ze prymitywny. Ale taki miał być! Nikt z jego
twórców nie zakładał, że robi kandydata do Emmy. Wiele rzeczy może w nim razić, jeśli
oceniać je indywidualnie: że marne aktorstwo (właściwie często jego brak;p), że
schematyczny scenariusz każdego odcinka, itd. Ale ogląda się to świetnie. Wiem, że
żadnemu snobistycznemu fanowi różnych Bergmanów czy Kieślowskich nie przejdzie to
przez usta, ale ja wolę spędzić godzinkę przed TV oglądając ciekawy szmelc, niż
"wysublimowaną ucztę kinomana", przy której widz powstrzymuje się wszelkimi siłami, by
nie zasnąć. Zawsze twierdzę, że jeśli ktoś nie potrafi zrobić ciekawego filmu, tworzy 5-
godzinne, przeintelektualizowane elaboraty i dorabia do nich ideologię. Dziękuję.