Gdybym wiedziała o jego istnieniu wcześniej, a opis lepiej oddałby sens fabuły, na pewno bym to dawno temu obejrzała. Łyknęłam ten serial w jeden dzień, a przy tym, choć na początku domyśliłam się, kto był faktycznym mordercą, cały czas miałam wątpliwości i przeżywałam tę akcję na bieżąco razem z Poppy. Aktorstwo Aarona Paula bardzo mnie poruszyło. On jest stworzony do ról "złego–dobrego"... Lizzy Caplan również zasługuje na uznanie; świrnięta, zagubiona, zdesperowana, moim zdaniem dobrze się w tym odnalazła. Kilka wątków mnie bardzo zaskoczyło i oglądanie Truth be told było naprawdę więlką przyjemnością, mimo dziur logicznych (ale w którym serialu takich nie ma?). Zdecydowanie niedoceniony serial.