Jestem właśnie po bingwatchingu tej serii.
Moją uwagę przykuły dwie sytuacje, których albo nie rozumiem, albo są jakąś nieścisłością w filmie.
W piątym odcinku jak Artur Barciś (brat okradzionej pracownicy ze sklepu AGD) rozmawia z milicjantem i dostaje propozycję, że jeśli Tulipan będzie się z nim kontaktował, to żeby poinformował o tym milicję, i może uda się Tulipana wówczas złapać. Barciś zareagował z oburzeniem: "mam kapować?". Nie rozumiem tego oburzenia, komuna komuną, milicja milicją, ale przecież donoszenie na przestępcę, który w dodatku okradł jego własną siostrę, nie byłoby żadną ujmą.
Druga sytuacja była wtedy, kiedy jeden z potencjalnych teściów Tulipana sprzedawał swój dom. Chodziło o to, że wcześniej kupili pensjonat za 5 mln, chcieli zamienić go na taki droższy za 15 mln, więc 8 mln (inflacja!) miało pójść ze sprzedaży starego pensjonatu, jakieś 2 miliony miał dołożyć Tulipan, a za 4-5 milionów teściu miał sprzedać dom. Kupiec przyjechał do domu teścia z teczką z pieniędzmi, która została oczywiście ukradziona przez Tulipana. Na milicji poszkodowany powiedział, że w teczce było 5 mln zł, na co milicjant spytał się srogo, czy był karany za składanie fałszywych zeznań, na co ten zasromał się i poprawił, że w walizce było 20 mln zł. Moje pytania są następujące:
- skoro dom miał być sprzedany za 4-5 mln zł, to po co kupiec woził 20 mln zł,
- skąd u milicjanta taka pewność, że w teczce było więcej?
Pensjonat wcześniej kupili ( na teścia) za 8 mln, potem był warty 9-10 mln, plus dom to 13-14 mln więc może kupiec chciał kupić i dom prywatny i pensjonat od teścia i dlatego miał więcej pieniędzy. A Milicjant mógł blefować, bo dobrze wiedział, że tacy mogą mieć więcej pieniędzy
1. Poczucie krzywdy i niesprawiedliwości mieszało się wpojoną niechęcią do kablowania. Nigdy nie doznawałeś ambiwalentnych uczuć?