Na wstępie zaznaczę, że uwielbiam Stallone'a, dla mnie to legenda kina, ale "Tulsa King" jest, niestety, klasycznym koszmarkiem. Scenariusz był chyba napisany na kolanie, psychologia postaci nie istnieje, dlatego bohaterowie tego barachła nie są w ogóle interesujący, bo to tylko chodzące schematy, jak np. sprzedawca zioła, Indianin z wiecznie wk**wioną miną czy afroamerykański 25-letni nastolatek (xD). Fabularnie to klasa B, naszemu królowi Tulsy udaje się wszystko od razu, nie ma przy tym praktycznie żadnych problemów, a przyjaciół zdobywa ot tak. Poboczne wątki są napisane byle jak, dramatyczne sceny wrzucone na siłę, a gangsterzy wyglądają tu jak pracownicy Wallmartu. Innymi słowy, ten serial to totalny zawód, takie gangsterskie popłuczyny bez krzty klimatu. Szkoda.
Fajny pomysł na serial, ale również jestem zawiedziony jak bardzo ten scenariusz jest naiwny i jak infantylnie zachowują się niektóre postacie. Gość wysiada z samolotu i 2 dni później pół miasta leży mu u stóp (w Oklahomie - w stanie z jednym najbardziej liberalnych przepisów w zakresie posiadania i noszenia broni wymusza posłuszeństwo siłą swojego charakteru xD). Córka nie chce go znać, 2 dni później chce się do niego przeprowadzić. Pani z ATF, która z jednej strony boi się o karierę, z drugiej odwala rzeczy, za które nie tylko traci się pracę, ale idzie do pierdla. I takie tam...
Ten serial trzyma na swoich barach jedynie Sly, bo bez niego nie byłoby co zbierać.
Coś w tym jest co mówisz. Ogląda się nieźle, ale chwilami zalatuje tandetą. Niby z nutą komediową i przymrużeniem oka, a znowu czasem udaje coś poważniejszego.
matko stalonska! a co ma 75 czy ile on tam juz lat odgrywac? hyy? piekna gangsterska komedia bez wiekszej ideologii ...naciagnieta gwiazda jedna z najwiekszych ikon kina pizga w dupków...mi wiecej od dziadka nie potrzeba
masz częściowo rację, ale i tak serial jest dobry moim zdaniem Stallone dobrze zagrał
Serial dał mi trochę frajdy, takie guilty pleasure, ale chyba nie o to twórcom chodziło.
Niestety. też się zawiodłem. Jakaś amatorka, a nie rzemiosło. Wszystko proste, odrealnione, bzdurne. I na dodatek serial chce być humorystyczny na siłę. Ni to dramat, ni komedia. Ogląda się to jak drużynę A, tyle, że to jeszcze gorszy crap. Babka spędza noc z gościem a potem ucieka, bo myślała, że jest młodszy. Szkoda, że on nie poznał super laski wyglądająca na 50 lat i nie uciekł gdy oznajmiła, że ma 70.
No w końcu ktoś wypunktował ten serial jak trzeba . Lubię Stało ego podejrzewam jak 99 procent społeczności filmowej ale na tym nie da się długo jechać . Tak na prawdę serial ogląda się na siłę bo jest po prostu BANKNY . Nawet jak pewne wątki zostały zaczerpnięte z innych produkcji to zostały one UTOPIONE . Nuda i źle podzielenie odcinków na części . A co mnie jeszcze irytuje to zapowiedzi co będzie z następnym odcinku . Nudy i brak fabuły i zgadzam się brak fajnych dziewczyn nie wspomne już o aktorach pierwszoplanowych . Szef mafii motocyklowej postać dziwaczna . Babką z FBI czy NFI jakaś dziwaczna i bez polotu . Brak konsekwencji w zachowaniach . Ogólnie ogląda się to na siłę .Po 6 odcinku pomyślałem czemu tam nie dobrali najlepszych do scenariusza ….czyli tych z serialu Yelowstone …. dobrali :) Ogólnie na 10 daje słabą 3 . Po Stalone spodziewałem się lepszej roli ….a jak wciska tam swoją piękną córeczkę niech wymyśli jej fajny kawałek ….roli . Zobaczymy jak to się rozwinie jak na razie domęczylem prawie 8 odcinek i …..tak mnie zainteresował ,że poszedłem spać z włączonym telewizorem . To generalnie najlepsza recenzja serialu . Naturalny zdrowy ekologiczny środek na sen :)
Ocenę wystawiłem nieco wyższą, bo jednak serial mu dużo plusów. Co do naiwności bohaterów - zgadzam się, zaskakująco szybko Dwight robi sobie sprzymierzeńców. Fakt, że w dzisiejszym społeczeństwie pełnym kontrastów - z jednej strony, delikatni ludzie (Bohdi i cała jego ekipa w sklepie) których łatwo zastraszyć, z drugiej, dużo uzależnionych porypańców. Dwight stosuje stare metody, które dla dzisiejszego społeczeństwa są szokiem. Jednak sprawy, do których bym się tutaj doczepił - za duży zbieg okoliczności z Armando - akurat obydwaj przypadkiem znaleźli się w miejscowości zapomnianej przez Boga. Kolejna rzecz, to zachowanie Dwighta wobec innych członków mafii. On sam, wychodząc, być może nie utracił statusu członka Cosa Nostry, jednak nie jest już Capo. Bijąc aktualnego Capo, skończyłoby się to natychmiastową egzekucją. Podobnie jak pewne śmiertelne pobicie (nie wyjaśniono, czy ofiara była członkiem, czy tylko zrzeszonym), już nie mówiąc o tekstach typu 'wypie*laj' do aktualnego bossa. Może i założył swoją własną grupę w Tulsie, nie można jednak zapomnieć, że Cosa Nostra ma potężne macki i tradycje ugruntowane od ponad 100 lat. Wszelkie wewnętrzne sprawy i konflikty muszą być rozwiązywane 'za porozumieniem' bossa lub zwierzchnika (np. Capo, Underboss). Jak już tworzymy historię w tym uniwersum, warto stosować się do pewnych zasad - tymczasem ze Stallone'a po raz kolejny zrobiono Rambo :)