Obejrzałam blisko 20 k-dram. To pierwsza, w której brakuje mi charakterystycznego klimatu Korei, który możemy znaleźć w innych obyczajowych k-dramach (może nie przeszkadzałoby mi to, gdyby jakaś akcja miała w niej miejsce). Zazwyczaj można liczyć, że nawet jeśli drama ma spore niedociągnięcia, to jej klimat ratuje przyjemność z jej oglądania, a tu tak nie jest. W zasadzie jestem zdziwiona, bo koreańskie góry, łaźnia, targ, a nawet przez większość czasu babcia (wyraźne zaznaczenie jej postaci widziałam w zasadzie dopiero w scenie w banku), okazują się być tylko obrazkiem, za którym nie stoi nic więcej, żadna historia. W zasadzie całą tę dramę można traktować jak jeden wielki ładny obrazek. Gdyby ktoś już kazał mi wskazać jeden powód, dla którego warto zacząć tą k-dramę, to jedynie może dla ukazania toksycznej strony kultury pracy.