Ostatni odcinek mnie urzekł, jak na taki serial i amerykanców przystało powinno byc, że RJ zaliczył Jenny i tak jak w każdych filmach o ofermach wszystko dobrze się skończyło. a jednak nie reżyserzy wykreowali zwycięstwo przyjaźni nad miłościa albo raczej porządaniem, że RJ mimo okazji spędzenia nocy z Jenny wybrał spełnienie obietnicy Lily. Ostatnia scena była bardzo urzekająca, gdyż po tym jak to zrobili Lily chyba umarła, sądząc po reakcji maszyny i chaosu wśród lekarzy. Nawet szkoda mi było Miles'a którego wystawiła ta dziewczyna i który po pijaku wywalał smutki. Niby taki prosty serial ale bądz co bądź mi się podobał aniżeli te inne produkcje typu "ekipa z New JerseY" czy "Drużyna D" i z niecierpliwością czekam na 2 sezon, choć cięzko będzie go sobie wyobraźić bez Lily, podejrzewam że skoro to był bal maturalny to nastepny sezon będzie toczył sie na studiach (w USA w college'u)