Na wstępie chciałbym odnieść się do postaci Richiego Finestry granego przez Bobby Cannavale. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak ten aktor wcielił się w rolę. Po prostu chcę patrzeć i patrzeć na to, co wyprawia w tym serialu. Jego charyzma, siła i taka swoista przebojowość to po prostu majstersztyk.
Teraz chciałbym napisać parę słów odnośnie do niekontynuowania tego serialu, nad czym bardzo ubolewam. Lata 70-80 rozkwit muzyki, pojawiają się różne style, dlaczego ludzie wolą oglądać zombie albo pelerynki na polanach zamiast chociażby zerknąć na to, co działo się, kiedy muzyka jeszcze była muzyką, a nie cyckami, dupami i ładną buźką? O gustach się nie dyskutuje, ale martwi mnie to, że coraz mniej młodych ludzi sięga swoimi muzycznymi kubkami słuchowymi do lat, w których liczyła się energia, muzyka, przekaz i bunt przed tym, co nas ogranicza.