Jako odwieczny fan rocka lat 60-70'tych, musiałem pochłonąć. Jest klimat, trochę ciekawostek, jest historia wytwórni wchodzącej w nową epokę, jest muzyka i jazda na krawędzi.
Jednak... To tylko moje osobiste odczucie.. Może aż za dużo perfekcji. Gdyby nie szczera do bólu postać Grimes'a i wokalisty Nasty Bits, nie wiem, czy obejrzałbym do końca. Główni bohaterowie nie wzbudzili we mnie dosłownie żadnych emocji. Kiedy odtwarzam sobie ciągi przyczynowo - skutkowe, to nawet odczuwam konsternację.
Ale to tylko moje wrażenie - daję zasłużone 10.