Pierwszy sezon naprawdę zapowiadał ciekawą obyczajówkę okraszoną wspaniałymi widokami uroczej mieściny w górach. Ta przyroda naprawdę grała tu ważną rolę.
Pierwszy sezon to ciekawie zarysowane postaci. Mel zmieniająca życie po stracie męża z ciężarem poczucia winy, Jack z traumą po powrocie z wojny, walka z alkoholizmem, Doc będący Dociem :) Paige, mały i gość z za baru. No jakoś to szło, oglądało się dobrze. Nagle rozpoczynam oglądać 5 sezon i uświadamiam sobie, że fabuła umarła, nic się nie dzieje, postaci choć niby się rozwinęły, to jednocześnie zostały spłycone do zdychania, uśmiechania się i gadania o pierdołach. W 5 sezonie uświadamiasz sobie, że Mel zdążyła zamieszkać w Virgin River, wyprowadzić się, wrócić, przejść pierdyliard sytuacji z Jackiem, by w końcu się z nim związać, więc myślisz wow - no minęły ze 3 lata, jest taka zzyta że wsyzfkimi. I nagle na białym koniu wjeżdża Szarmejn, która od 3 lat jest w tej samej ciąży? Nie, coś się nie zgadza... I tak okazuje się, że przez 5 sezonów oni tłuką historię bohaterów, a od przyjazdu Mel w ich świecie nie minął jeszcze rok XD co jest grane? Mam wrażenie, że niektóre wątki się powtarzają. Motyw tego gościa co udaje bad boya i się wozi motocyklem z Brie, siostrą Jacka. Jest 5 sezon, a ja wciąż nie pamiętam jak gość ma na imię, tak bardzo jest bezpłciowy i nudny mimo całej tej ala kryminalnej otoczki. Oglądam właśnie odcinek 5x0, a tu nie ma ani jednego wątku głównego, który jakkolwiek naoedzalby fabułę. Serial stał się męczący. Szkoda, bo tak fajnie się zapowiadało.
Ja już zaczęłam podejrzewać, że jest to parodia seriali typu 'dziewczyna po przejściach rzuca życie w mieście i osiedla się w małym miasteczku, gdzie każdy każdego zna i każdy kryje tajemnice'. Nie wierzę, że twórcy poprowadzili serial w ten sposób umyślnie.
To trochę tak jakby chcieli ciągnąć serial dalej, ale zupełnie przestali mieć pomysł na fabułę i bohaterów. Odcinek z pożarem mi się podobał. W końcu coś działo. Ale jak szybko się to zaczęło, tak szybko się skończyło. Ta ekipa szydelkujacych babek, która pojechała do spa by się pokłócić i rozmawiać o niczym XD to takie straszne sceny zapychajace odcinki, ale nic, zupełnie nic nie wiszące do fabuły. Bo fabuły mam wrażenie tu już nie ma. Wiele lat temu oglądałam serial rozpoczynający się na podobnej zasadzie, nawet Doca gral ten sam aktor - Hart of Dixie. To było fajne, świeże, zabawne, każda z postaci miała jakiś swój życiorys. Tutaj ja już nie wiem co oglądam.