Naiwny i kiepski. Jack ciągle pod ręką Melindy, gotowy na każde skinienie palcem, jakby nie miał innych obowiązków a w mieście nie było innego człowieka, który mógłby pomóc nowo przybyłej pielęgniarce. Pan wszystkowiedzący i wszystko robiący, nawet z ruiny zrobił super domek w ciągu kilku dni (ekipa pani Dowbor byłaby na pewno zawstydzona). Dramatyzmu chyba miały dodać całej historyjce przebłyski z wojny i ciągła gadanina na temat zmarłego męża ale sprawiły, że główni bohaterowie stali się śmieszni i mało przekonujący. Nie wspomnę już o nadpobudliwej pani burmistrz, która poza bieganiem za byłym mężem i wtykaniem nosa w cudze sprawy obowiązków innych nie miała. Burmistrz? litości!!
Mówiąc krótko: szkoda czasu!