Czy tylko mnie irytowało to, że Wielki Jack prawie nie bywał w swoim barze? Wiecznie na posterunku był Preacher, nie dość że świetny kucharz to ciągle w pracy. Jack latał w tę i z powrotem jak tylko coś się działo, a Preacher jak gdzieś musiał wyskoczyć to ciągle musiał się tłumaczyć i Jack 'wracaj szybko' rozumiem że Jack to właściciel, ale szkoda mi było Preachera.