Numenjork, potężne królestwo, niegdyś wszechpotężne, dziś podlega wewnętrznym wstrząsom. Rządy sprawuje regentka Kamala, w imieniu swego schorowanego ojca Tar Joe, który niegdyś odwrócił złe rządy swego poprzednika które prześladowały potomków osadników że Śródziemia matka samej Łamali była potomkinią imigrantów, i żyje w pokoju z elfami i imigrantami z południa, przywrócił również wiarę w demokrację, której może jeszcze nie ma ale za to są parytety w armii. Jednak spokój królestwa rozsadza jeden z ważniejszych osobistości wyspy, Donald Pharazon który populistycznymi hasłami wzywa swoich stronników do odnowy dawnej jego zdaniem utraconej potęgi Numenoru, podważając władze Kamali, poprzez jej pochodzenie. Przepraszam za tą polityczna alegorie, ale boje się że tak będzie przedstawiona sytuacja wewnętrzna Numenoru, jako kalka amerykańskiej polityki. Czy mam rację, niebawem się przekonamy.
No błagam Cię, mówię prawdę, serio :) A tak serio, serio, ten opis brzmi tak absurdalnie, że aż śmiesznie, czy nie uważasz tak samo?
Oczywiście, że ten opis brzmi absurdalnie. I czyniłoby go to w efekcie śmiesznym, gdyby nie był jednocześnie tak strasznie prawdziwy :(