filmów, o którego właściwe wytyczne tak sie czesto na filmwebie wykłócamy :) Oczywiscie oceny zawsze będą naznaczone jakąś dozą subiektywizmu i emocjonalności. To nieuchronne. Jednakże może da się wytworzyć, jakieś wytyczne, które nieco zobiektywizują to nasze ocenianie? Spróbowałam zatem ułożyć 10 punktowe wytyczne pokazujące co, jakie cechy dzieła - moim zdaniem - warto ocenić w skali od 1 do 10. To jest jedynie moja propozycja. :) To lista wytycznych, w każdym punkcie podaję takie cechy dzieła, wg których przypisałabym utworowi punkcik w skali od 1 do 10. 1-3 - nędza i żenua, 4-6 - przeciętność (4,5), ale na drodze do poprawnego (6), 7-9 - dobro (7) na drodze do wielkości (8,9),
10 - arcydzieło, i timeless classic tworzone przez geniuszy. :)
1. - To coś, od czego co najmniej 2 niskobudżetowe fanfilmy kręcone na LARPie :D są wyraźnie lepsze. To coś, co nie posiada żadnych "mocnych punktów" czy to będzie fabuła, czy aktorstwo, czy efekty czy scenografia, czy jakieś detale uniwersum, albo chociaż niektore sceny miały więcej sensu i wywoływały emocje o, jakie chodziło twórcom. To coś, co nie miało nawet potencjału na to, aby stać się po wielu poprawkach lepsze. 2. - To produkt niezależnie od budżetu włożonego, który miał jakiś potencjał ale zmarnował swój potencjał w 100% (mysle, że czymś takim była "bitwa pod wiedniem" - mieli wszystko co potrzeba w tym odpowiednie kostiumy, scenografie i aktorów o pewnej renomie) 3. - To produkcja (niezależnie od swego budżetu), która daje się oglądać, jako niezamierzony pastisz swojego gatunku. Nie mniej jednak ma się z tego troche radości :) W przypadku np. Amazonowej Abominacji ma się z tego trochę perfidnej radości :D Ma też drobne zalety (tu i ówdzie rozsiane np. zaskakujący zwrot akcji, albo postać która miała potencjał na bycie naprawde świetną postacią, jednak nie wykorzystano go, albo postać która wreszcie zachowała się z sensem, po iluś tam odcinkach, albo jakiś ciekawy detal "etnograficzny" czy "socjologiczny"), i bardziej udane sceny (majace np. logiczniejsze dialogi, albo bardziej angażujące emocje widza sceny dramatyczne - nadal sztampowe, ale poprawne), ale przez wiekszość czasu utwór ma takie zalety w warstwie mniej istotnej, czyli nie fabularnej, nie scenariuszowej, i nie aktorskiej. Np. scenografia, muzyka, montaż, kostiumy, oświetlenie, zdjęcia. Technikalia będące wyraznie lepszej jakości od wlasciwej istoty dzieła, czyli od fabuły, aktorstwa i dialogów, oraz tego co z fabuły, dialogów i aktorstwa ma w rezultacie ich połączenia wynikać, czyli albo główne przesłanie dzieła (najlepiej kilka i wielopoziomowych), lub jakieś dylematy, pytania stawiane przed widzem. O których to widz jeszcze długo po zobaczeniu filmu czy serialu powinien móc debatować. 4. - To produkcja, która w wiekszej mierze podobna jest do punktu 3, ale posiada większą ilość tych drobnych zalet od strony technikaliów i logiczniejszych scen. Nadal jednak brak "food for thought", chyba że za takie uznajemy zastanawianie się, jak bardzo naciągając i nadinterpretując fabułę i zasady działania świata utworu, jak bardzo trzeba sobie "dośpiewać" rozne "zapchajdziury", aby można było "pospinać" nielogiczności fabuły :) Na tym punkcie koncza sie IMO produkcje, które są w wiekszej mierze swego "czasu antenowego" nielogiczne, niespójne, nieskładne. Nie mają także, być może z powodu nielogiczności i nieskładności fabuły szans na bycie generatorem "food for thought" dla widza :) 5. - I tu się zaczyna tzw. przeciętność. Przeciętny utwór filmowy lub serialowy ma IMO dwie zalety - po pierwsze ma spójną i logiczną fabułę. A, aby dojrzeć drobne nielogiczności (które zawsze mogą wystąpić nawet w arcydziełach oskarowych) trzeba się bardzo dobrze wpatrywać w szczególiki, gdyż są one drobne. Nie są przez utwór pokazywane, jakby ci je napisał wołami na ścianie ( Np. bezsens tworzenia Pierścieni przez Saurona w Amazonowej Abominacji, który to już przed ich powstaniem potrafi, każdemu nawet elfowi wejść do głowy i kazać mu sie zabić.) Pierscien Saurona był narzedziem kontroli umysłu, wiec w serialu jest mu niepotrzebny. Pozostałe cechy utworu, jak aktorstwo, dialogi, fabuła, są przeciętnej - znośnej jakości, dzięki której to widz ani nie zaśnie z nudów ani też nie dostanie ataku cholerowania z irytacji :) z powodu kretynizmów utworu, tylko po prostu da się taki oceniony na 5 utwór obejrzeć bez bólu głowy - i zapewne za pare godzin zapomnieć :) Bo one przecież do tego służą, po cóż innego by istniały przecietniaki filmowe? Drugą zaletą, która moim zdaniem daje dziełu szansę na bycie ocenionym na 5, jako przecietniak (czyli z typową, sztampową dla swego gatunku, ale poprawnie wykonaną fabułą) jest poprawne i logiczne odwzorowanie uniwersum danego gatunku (np. jeśli w filmie SF statki kosmiczne w przestrzeni nie wydają dzwięku to bedzie to bardziej zgodne z prawami fizyki niż, gdy bedzie je słychać dla dramatycznych efektów dzwiękowych, jak wybuchy - to jest tylko przyklad na to, jak film może zasłużyć na 5 - przecietny, gdy chodzi o ukazanie tła świata, w którym rozgrywa sie fabuła, innym przykladem na poprawne odtworzenie swiata utworu będzie, gdy w scenie bitwy w filmie kostiumowym salwa 200 łuczników wyposażonych w ciężkie łuki wschodnie (o zasięgu wiecej niż 300 m) daje radę przebić się nie tylko przez kolczugi, ale i zbroje płytowe szarżującej na nich konnicy. Co nie znaczy, że wszystkie rany będą dośc głębokie na to by byly śmiertelne. Gdyby strzały nie utkwiły w pancerzu a tylko się od pancerzy odbijały, jak strzały z łuku dla dzieci :) to albo jest to błąd w filmie historycznym, albo będzie to film fantasy gdzie płytówki konnicy wykonano z mithrilu czy podobnie niesamowitego metalu lub stopu) 6. - Tu zaczyna się robić ciekawie. 6 czyli film "niezły". Jest to dzieło mające + logiczną, spójną fabułę, + logiczną, spójną (w miarę oczywiscie) konstrukcję świata oryginalnego, albo konstrukcję świata w miarę zgodną z adaptowanym źródłem (powieścią, mitem, kroniką, poematem, grą), ma też + niezłe dialogi, + niezłe aktorstwo, + niezłe technikalia, czyli efekty, zdjęcia, montaż, scenografie, kostiumy. Także scenografia, kostiumy i sceny akcji (jak walki, pożary, zawalenia budowli, podróże morskie itp) będą tu w miarę zgodne z historycznymi danymi (np. kronika jakiejś bitwy), albo z realiami z adaptowanej powieści. 7. - Film "dobry". Jest to dzieło moim zdaniem posiadające wszystkie zalety z punktu 5 i 6, a nie posiadające żadnych wad z punktów 1-5. (tak, wiem że mało opisałam wady typowe dla punktów 1-3, postaram sie kwestie tą dopracować pozniej). Dodatkowo musi to byc dzieło posiadające na tyle dobre + dialogi (scenariusz), + postacie (to znaczy zarowno wyjsciową charakterystykę postaci, jak i przekazujące ją aktorstwo), i + idee przewodnie (nazwę to może na razie troche nieporządnie, ale mam nadzieje, że wiadomo o co chodzi? pozniej jeszcze pomyśle nad rozwinieciem tego tematu, czym są "idee przewodnie" dzieła filmowego (nie powiedziałabym że musi to być jedynie i po prostu przesłanie moralne, bo mogą to być i inne sprawy - np. dylematy moralne, albo jakaś polityczna ideologia, lub socjologiczna diagnoza, lub przeciwstawienie sobie dwu idei z poziomu filozoficznego, czy metafizycznego (o tym ostatnim wlasciwie powinna być adaptacja 2 ery Śródziemia, gdyby robiono ją na poważnie !), że z ich połączenia możemy już oczekiwać, że widz będzie z tego miał nie tylko bezmózgą rozrywkę do kotleta, ale też będzie potrafił wygenerować, jakieś tematy do dyskusji lub głębszych przemyśleń. Ze film taki może dać, choć trochę "food for thought". :) Film, jaki oceniłabym na 7 może już zasługiwać na jakieś nominacje, (dowolne), jeśli nie na nagrody. 8. - To jest dzieło posiadające wszelkie zalety z punktów 5-7 i żadnych wad z poprzednich punktów. Dzieło zasługujące na nagrody. Dzieło, którego scenariusz, aktorstwo, scenografia, kostiumy, montaż, zdjęcia, efekty, oraz emocje i refleksje, jakie ich powiązanie pobudzi w widzu są już na naprawde wysokim poziomie. Nie trzeba się w nim już doszukiwać głębi, bo jest ona łatwo zauważalna. Nie trzeba dopisywać mu filozofii, bo gdzieś tam połyskuje na horyzoncie. Nie trzeba, jako widz wysilać się na tworzenie karkołomnych wytłumaczeń dla niespójności, nielogiczności i idiotyzmów, jakie pokazuje świat przedstawiony (zbroja z drewna, żagle, dzieki którym żaglowce nie są w stanie zrobić zwrotu, szkolenie paruset nastoletnich ochotników w podstawach szermierki kilka dni przed wyplynieciem na wielką wojnę przez imperium posiadające setki tysiecy doborowej armii) :D i, jakich dokonują postacie w nim działające (zabranie na tajną wyprawę na lodowiec w poszukiwaniu najgrozniejszego bossa :) grupki jakichś nastoletnich leszczy co sie moze zaczeli na giermka szkolic dopiero?). Cała fabuła, świat przedstawiony (uniwersum) i aktorstwo w produkcji ocenialnej na 8 wspolnie działają, jak dobrze nakręcony mechanizm, który tworzy głebszy sens dzieła i daje widzowi naprawdę dobre "food for thought", na rozne tematy, które podejmowane są w różnych wątkach dzieła :) (np. przy GoT każdy wątek mógł obrazować inny temat, dylemat, czy ideę). 9. - Dzieło ocenialne na 9 - "rewelacja" to moim zdaniem takie, które naprawde poważnie podeszło do tworzenia swego uniwersum, lub do adaptowania uniwersum (swiatotwórstwa), do tego stopnia, że np. w trylogii "hobbit" zadbano o to, aby bohater, który w ksiazce nie spotyka postaci dodanych przez filmowców także i w filmie nie zamienił z nimi ani słowa - to jest poważne potraktowanie adaptowania powieści. :) Dzieło takie oddaje tło świata ze wszelkimi szczegółami, nie robiąc jaskrawych błędów np. dbając o to, aby wydarzenia z przeszłości byly koherentne z tymi, jakie rozgrywają się 70 lat pozniej. Przy dziele ocenialnym na 9 nasza "food for thought", jaka może mieć widz na podstawie takiego dzieła nie wynika już z rażących błędów logicznych scenariusza (np. niewytlumaczalne prawidłami utworu "teleportacje" postaci o 1000 km w 2 dni), ani z oczywistych wpadek w budowie uniwersum (sprzecznych z adaptowanym utworem - np to co serial Amazona odwalał z używaniem książkowej mapy - toż to cała komedia jest - np spadający meteor widoczny dla postaci znajdujących się na przestrzeni - jakby to porownać - od Francji do Kazachstanu) :D albo z danymi historycznymi, albo nawet z fizyką (Amazonowe "pompeje"), ani z niekoherentnej filozofii/ideologii znajdujacej się wewnątrz uniwersum, (np. jednego dnia lud nienawidzi Valarów i elfów, a drugiego dnia dokonuje wyboru króla wedle rytuału z czasów, gdy kochał Valarów i elfów), ale z cech osobowych postaci, z dylematów moralnych postaci (np. dylemat Cirdana czy zostać i budować statki czy samemu odpłynąc, albo czy wspierać politycznie Gilgalada, tak jak to czynił dawniej, jeśli teraz Gilgalad wspiera bezkrytycznie nierozsądną politykę Celebrimbora - zmyslony przyklad nie z ksiazki, ale pasowalby do serialu), i z postaw ideowych, jakie mogą mu zaprezentować postacie w takim dziele. Jest też druga ważka zaleta dzieła ocenialnego na 9 - jest to fakt, że takie dzieła potrafią poprawić oryginał. Zarówno "uzgadniając" detale, które w adaptowanej ksiazce okazałyby się logiczną luką, (np. w ksiazce Boromir w czasie ostatniej bitwy ma wielką tarczę, gdyż na poszukiwanie Froda w lesie poszedł w pełni uzbrojony - wiedząc, że mogą sie tam czaić wrogowie, jednak mimo tarczy dostaje wiele strzał i ginie, w filmie Boromir zbiera sobie drewno na ognisko i dlatego tarczę zostawił w obozie), jak też rozwinąć cechy postaci, czy dynamikę relacji pomiedzy nimi. Np. w LOTR to ostatnie widzimy na przykladzie Boromira i Merrego i Pippina, albo na przykladzie Denethora i jego synów. Choć w tym przypadku została ta relacja przejaskrawiona wzgledem ksiazki, ale dość dobrze przysłużyła się filmowego skrótowi. 10. - Timeless classic jest to arcydzieło, które IMO pewnie i po 40 latach (jak 1sza trylogia "Star Wars" albo "Odyseja kosmiczna", albo "Shogun") będzie, pod każdym istotnym filmowym względem (+ scenariusza, + aktorstwa, + wykonania technicznego (technikaliów), + spójnego uniwersum, + logicznej i niesztampowej ! fabuły, oraz oczywiscie w koncowym rozliczeniu + bycia
generatorem "food for thought") niezmiennie atrakcyjne dla widza. Oraz zasługujące na wiele, bardzo wiele nagród. Ogólnie myślę sobie, że dobre filmy (a nawet te przecietne) dają nam emocje, ale to wielkie i genialne filmy dają nam refleksje, debatę, i "food for thought" :) To chyba na razie tyle - moze pozniej coś się tu uda jeszcze uściślić :)
Ja klasyfikuję praktycznie. Powiedzmy, że poszedłem na film do kina:
0) wyszedłem w trakcie
1-3) czuję, że straciłem czas i pieniądze
4-6) spoko, nie czuję się stratny, ale drugi raz nie obejrzę
7-9) chętnie obejrzę film ponownie za jakiś czas
10) od razu poszedłbym na drugi seans
też mi się to praktyczne podejście podoba :) Tak, filmy w kinie też dziele na takie, na które chetnie pojde drugi raz, potem na takie, na których powtórkę czekam w TV, oraz na takie, które wystarczy raz zobaczyc, ale nadal dostarczają refleksji, oraz na takie które wystarczy raz zobaczyc, w kinie i sie zaraz zapomina :) były chyba tylko 2 filmy z których wyszłam bo mnie zanudziły - jednym z nich był musical "Chicago" bo mnie zanudził. I bylo kilka takich, które chociaż mocno reklamowane i "pierwszoligowe" zaczelam ogladac w TV i po 15 min przełączyłam. Do takich należało "Valerian" i rimejk "Pogromców duchów". Z fajniejszych filmów, które widziałam w kinie i albo czekałam na powtorkę w TV albo kupilam na dvd to ostatnio był "Wiking", i "Zielony rycerz". Też mysle, że taka klasyfikacja jest dobra, że albo biegniesz na 2 seans od razu, jak sie da (1 miejsce), albo zaraz kupujesz na dvd by zobaczyc jak bedziesz miał czas np w święta (2 miejsce), albo czekasz na okazje do zobaczenia w TV (3 miejsce) :)