Lubię fantastykę, groteskę, trochę absurdu itp., ale trudno mi na razie strawić taki dziwny gatunek serialowy, który natarczywie sili się na realizm, będąc jednocześnie całkowicie pazbawionym prawdopodobieństwa. Zero przymrużenia oka, a nic się kupy nie klei. Pomijam te porwane wątki, o których tu się pisze, ale cały trzon inrygi.
W jednym otoczeniu mamy takie zagęszczenie zabójców - Kamila (trudno powiedzieć udusiła czy poddusiła), Artur (nieumyślny zabójca ale jednak), opiekun, dyrektor szkoły (superskuteczny złoczyńca z domu starców), ojciec Pawła (sobie udusił żonę), być może nawet sam Paweł pomógł w eutanazji i dołączył do grona pozbawiających życia. I te stosunki rodzinne popaprane, i ta łatwość w zapadaniu się pod ziemię w latach 90., i ta nieskuteczność policji przy imponującej skuteczności przestępców amatorów.
To by miało rację bytu, gdyby nie było tak śmiertelnie na poważnie.