„W labiryncie” to prawdziwy aktorski labirynt, z którego niemalże wyłącznie Wiesław Drzewicz i Leon Niemczyk wychodzą suchą aktorską stopą. Reszta w jego manowcach zwyczajnie kluczy, brnie i błądzi, czasem niebezpiecznie blisko rejonów kuriozum. Specjalny nacisk położyłabym tu na Małgorzatę Lorentowicz odtwarzającą rolę Anny Sucheckiej, która odziana nieodmiennie w draperie i aksamitne zasłony, z postarystokratyczną manierą dykcyjną i operowymi gestami, miota się wśród boazerii i tapczanów niby tęga, bezradna Brunhilda. Innym znaczącym koszmarkiem aktorskim jest kreacja Karola Strasburgera – udało mu się stworzyć postać amerykańskiego dziennikarza, który po angielsku nie bardzo, po polsku natomiast śmiga bez najmniejszego akcentu. I na koniec wisienka w postaci Witolda Żaboklickiego w roli Akindu. Ten nieporadnie wysmarowany pastą do butów obcokrajowiec studiujący farmację nie umie mówić po polsku, choć nawet dziecko to potrafi! Boże, ci Murzyni, czy oni się kiedyś nauczą? Tak pociesznie kaleczy polską wymowę, że wszyscy bezustannie muszą go poprawiać. MARRRR-JO-LA, nie „majola”! Beczka śmiechu z tym nieudacznym dzikusem! (...)
I tutaj pojawia się jeszcze inna kwestia: politycznej poprawności. Gdzie są te piękne, beztroskie dni, gdy kalendarze z gołymi babami wisiały w każdym polskim zakładzie pracy i przedszkolu, i na każdej plebanii? Gdzie się podziały żarty o cycach i dupie, seksualne podjazdy do pracownic, palenie fajek gdzie popadnie, picie alkoholu przez kobiety w ciąży, picie alkoholu przez wszystkich, wszędzie, do śniadania, obiadu, kolacji i nocnej przekąski??? Jeśli więc na co dzień powtarzacie ciągle i ciągle, że w Polsce nic się nie zmieniło, wciąż ten sam syf i tym podobne, to dopiero oglądając „W labiryncie”, możecie zobaczyć, jak wiele wody upłynęło w Wiśle, Warcie, Odrze, Sanie, w studni oligoceńskiej i pijalni wód w Krynicy, odkąd przełożeni po wyjściu pracownicy z gabinetu na oficjalu wykonywali na wysokości klatki piersiowej znaczące półkola dłońmi.
Mam zupełnie odmienne zdanie o rolach Małgorzaty Lorentowicz i Witolda Żabickiego. To są niby słowa Masłowskiej ?
Tak, to fragment jej felietonu. A ja się z nią zgadzam. Małgorzata Lorentowicz to jedna z moich ulubionych aktorek. Ona zawsze grała bardzo koturnowo i teatralnie, z arystokratyczną manierą. Ja to lubię, innych to może drażnić.
A co do Akindu, postać w serialu oparta na stereotypach i za bardzo przerysowana. Wyobrażasz sobie studenta farmacji, który musi zgłębiać np. syntezę 1-(izopropyloamino)-3-(naftalen-1-yloksy)propan-2-olu, a nie umie wymówić imienia Mariola? Nikt w to nie uwierzy.
No tak, to świetna aktorka, ale Masłowska skrytykowała jej grę, niesłusznie moim zdaniem.
Jeśli chodzi o Akindu, to przecież i tak kiepsko sobie radził, więc wszystko pasuje. Ja osobiście aż do niedawna sądziłem, że grającym go aktorem był jakiś Turek, Algierczyk itd mieszkający od dłuższego czasu w Polsce. Moim zdaniem świetna rola.
Wkleiłem fragment tego felietonu jako ciekawostkę dotyczącą serialu. Nie trzeba się z tym zgadzać. Co do Akindu to też myślałem, że to jakiś Arab.
Rozśmieszyła mnie Masłowska z opisem gry Lorentowicz (choć było to złośliwe), ale ogólnie styl jej pisania mi nie pasuje, bo przeczytałem cały ten felieton, który jest łatwo dostępny w necie. Taki koszmarek, na siłę wstawiane "mądre słowa" i nadmiernie rozbudowany wstęp, który jest tam zwyczajnie zbędny. Felieton jest napisany kwieciście, ale niewiele z niego wynika, oprócz stwierdzenia faktu, że czasy się zmieniły. No i oprócz paru zabawnych wstawek i małego wyzłośliwienia się, że kiedyś było gorzej i przaśniej, a teraz jest lepiej, bo nowocześnie. Tak jakbyśmy teraz, jako wielcy Europejczycy, mieli spalić Labirynt na stosie, bo do nas nie pasuje tym, jak bardzo odbiega od oświeconych czasów, w których żyjemy. To wszystko brzmi jak postawa niektórych słoików, które przyjeżdżają do Warszawy z jakiegoś Wejherowa i wstydzą się, że w ogóle gdzieś na prowincji mieszkali.
Drzewicz może i wyszedł suchą stopą z serialu, ale na pewno aktorsko się nie obronił. Aktorsko za to broni się Marek Kondrat i jemu serial na pewno bardzo się przydał, tak samo jak Kordkowi, Łozińskiej i wielu innym, którzy dzięki niemu wypłynęli. Chyba nikt nie stracił na tym, że w nim zagrał, oprócz Robótki, którą to zwyczajnie przerosło i znudziło i się z serialu wycofała.