Obejrzałam cały - mocny kicz, ale nie w przyjemnym, kampowym stylu, prędzej w tym, który przyprawia cię o uśmiech żenady. Strasznie płytkie, nieciekawe postacie, a humoru - jak na czarną komedię jest tu tyle co kot napłakał (nie mogę przypomnieć sobie ani jednego zabawnego momentu). Mam wrażenie, że cały hype serii wynika z tego, że do "wyjątkowej", "silnej" i "innej niż wszystkie" postaci, dobrali ładną aktorkę (nie mówię, że złą Jenna wyciągnęła z tej roli co mogła - scena z tańcem była rewelacyjna), a nastolatki to podchwyciły. Młode dziewczyny będą bazować na Wednesday swoją osobowość przez miesiąc, dwa dopóki nie przyjdzie inny serial z innym, intrygującym trendem. Jestem pewna, że gdyby Ortega nie była atrakcyjna to sam serial by się nie wybił, a postać Środy uznano by za żałosną i szybko by o niej zapomniano.