Nie macie wrażenia, że amerykański angielski to skundlony język? Dwa słowa wystarczą, aby odróżnić angielskiego aktora od amerykańca. A że amerykanie nie potrafią sami zrobić niczego ponad pompatyczną propagandę, to połowa aktorów jest z Anglii. I powstaje okropny dysonans.
Ja mam inne wrażenie. Dla mnie amerykańska odmiana (nie rednecka tylko taka jaką posługuje sie np James Hetfield) jest neutralna, wyraźna i rozumiała za pierwszym razem, a brytyjska odmiana brzmi jak średniowieczny dialekt, który ciężko zrozumieć i jeszcze trudniej wymówić bo narzuca jakieś dziwne i nienaturalne ruchy krtani. Dla mnie, bez urazy, ale brytyjski brzmi starodawnie i wieśniacko, a śpiew mają jeszcze gorszy, no ale to tylko moje zdanie.
A no racja, ale żeby nie było, Roger Moore jako Bond mówił bardzo elegancko, Charles Dance w "Złotym dziecku" i w "Bohaterze ostatniej akcji" również mi się podoba jak mówi, ale już w "Grze o tron" zajeżdża tym z czym niektórzy przesadzają przez co brzmią jak dla mnie komicznie. Lubię np. Gemme Arterton, ale słuchać jej już nie mogę :)