Podnoszę ocenę. Pierwszy sezon to nieporozumienie a w drugim Japonia mnie kupiła. Czad.
Zdumiewajace jak roznie rozni ludzie odbieraja to samo zupelnie roznie. Japonski odcinek byl jednym z nudniejszych, zreszta caly serial jest nudny, gdyz sceny sa niemilosiernie przedluzane i bez potrzeby zagmatwane, z roznymi zbednymi pseudofilozofiami (zupelnie niepotrzebne zagadki i przeskoki z roznych linii czasowych). To nie jest scenopisarsko dobra produkcja. Ratuje ja tylko czesc wizualna. To jednak za malo aby ocenic calosc jako dobra, ogladam to tylko dlatego, ze lubie sci-fi i sam pomysl jest dobry, ale realizacja scenariuszowo, niestety, jest mierna.
Zdumiewające jak rożnie rożni ludzie odbierają to samo zupełnie rożnie. Bo wiesz co, zupełnie się z tobą nie zgadzam :D
Ja się zgadzam. Drugi sezon jest słaby. Dłużyzny i rozlazłe intelektualne rozterki. Wątek japoński jakiś bez sensu i tak naprawdę nudny.
Pytanie brzmi - co ten odcinek wniósł do całości? W erze naprawdę wielu seriali mam czasem wrażenie, że Westworld najzwyczajniej w świecie jedzie na marce HBO oraz niewątpliwej jakości aktorskiej od głównych gwiazd po aktorów drugo/trzecioplanowych.
Japonia to świetny klimat, szczególnie z przedstawionej epoki, tym E05 się broni. Jednak patrząc z szerszej perspektywy dostaliśmy najzwyczajniej w świecie filler, których w tym serialu jest masa i naprawdę docieram do punktu, gdzie zapominam, że wyszedł nowy odcinek. Sceny z Dolores i jej wieczna tułaczka w poszukiwaniu cholera wie czego, która powinna zostać przedstawiona w 2 odcinki, ciągnie się jak flaki z olejem. Odział specjalny dowodzony przez "Flokiego" działa jak polska policja w walce z pseudokibicami. Ciągłe retrospekcje, aby coś dopowiedzieć. To jest fajny zabieg, ale wszystko co w nadmiarze zaczyna się nudzić. Ed Harris zachowuje się jak zagubiony szczyl, podróżował z meksykańcem cholera wie po co, aby teraz go zostawić i znowu pójść samemu :) Cała scena w miasteczku to był jeden wielki filler, który do całości nie wniesie nic. Jak w 3 odcinku dorwali Abernathiego tak teraz muszą przemielić 5 innych rozciągniętych wątków, aby przejść do sedna sprawy.
Sam nie wiem jaką notę wystawię WW po obejrzeniu 2 sezonu, mam jednak nadzieję, że nie przerodzi się to w drogę przez mękę, której nie będę w stanie dokończyć(jak np. w przypadku II sezonu "Detektywa").
Moim zdanie shogunworld jest całkowicie nie potrzebny. Wychodzi na to że ten park jest bezkresny tylko czekać na kolejne światy.
A moim zdaniem świetnie wpasowuje się w klimat AI i pokazuje możliwości adaptacyjne uczącego się programu.
Dla mnie - to jest nasza ewolucja, tyle że w tempie nieco przyspieszonym. Kluczowe jest zagadnienie czym jest swiadomość i czy jest ważne, skąd pochodzi. Uważam, że to ostatnie kompletnie nie ma znaczenia. Ważne jest tylko, co program "myśli o sobie".
Polecam lekturę "Cyberiady" Stanisława Lema.