Polski serial Wiedźmin widziałem kiedy wychodził. Nie miałem jakichś wyraxnych wspomnień z nim związanych, poza tym, że mi się podobał.
Gdy pokazała się wizja Netflixa, ją również pochłonąłem. Nie znałem historii, ani z książek, ani z gier. Uznałem, że czas najwyższy nadrobić zaległości i wziąłem się za książki.
Teraz natomiast oglądam na nowo polską adap... adaptację? Czy można ten twór tak nazwać w ogóle? Ten serial jest napisany całkowicie bez poszanowania materiału źródłowego (opowiadań, na których podobno się opiera). Rozumiem, że adaptacja może po prostu być "na motywach" i zmieiać pewne rzeczy, ale oglądając ten serial cały czas mam w głowie tylko "dlaczego?".
Całe dzieciństwo Geralta to jakiś żart. Nie dość, że zrobiono z Wiedźminów impotentów, to jeszcze jest to ważny wątek przez cały czas ("o, możesz się ruchać? Czy ty na pewno jesteś wiedźminem?" - wtf?). Nagle okazuje się, że Wiedźmini mają coś takiego jak kodeks (strasznie to kastruje Geralta jako postać) czy wisienka na torcie w postaci zbuntowanego Geralta, który chce stosować uniki (a to przecież niehonorowo!). Ten serial jest wyraźnie napisany przez kogoś, kto nie czytał oryginału.
No i jeszcze zrobienie z Geralta dziecka błądzącego we mgle (może taka jest wizja świata? Bo każda napotkana postać tak samo nie ogarnia rzeczywistości jak i nasz główny bohater).
Adaptacja Netflixa podjęła wiele dziwnych decyzji, ale polskiej próby nijak to nie tłumaczy. Kompletnie nie rozumiem tego wysypu pozytywnych opinii.