Zacznę od tego, że czytałem wszystkie książki i Wiedźmin to moja ulubiona saga fantasy. To tak słowem wstępu gdyby ktoś mi chciał zarzucić, że to co napiszę wynika z braku znajomości materiału źródłowego.
Serial mi się podobał. Od pierwszych scen widziałem, że będzie to coś co obejrzę do końca z przyjemnością i nie zawiodłem się. Owszem są zgrzyty ale może po kolei. Na początek słów kilka o dobrze aktorów i tym jak wypadają. Obawy były wielkie. Szczególnie bałem się o aktorkę wcielającą się w rolę Yennefer gdyż jest to złożona postać i było ryzyko, że tak młoda aktorka jak Anya Chalotra nie udźwignie tej roli. Na szczęście spisała się rewelacyjnie. Oczywiście można narzekać, że znacząco odbiega od wyobrażeń tej postaci. Mnie jednak kupiła swoją grą. Jest wyniosła, nieraz zarozumiała ale też pokazuje delikatniejsze oblicze. Na plus również Geralt. Cavill bardzo dobrze wczuł się w mrukowatego i ponurego Wiedźmina. Kapitalnie też prezentuje się w scenach walki co jednak w wypadku tego serialu ma ogromne znaczenie. Gdybym mógł coś zmienić to jedynie troszkę bym mu "zniszczył" twarz dodając kilka blizn. jednak to nie jest aż tak ważny element. Ciri wypada na razie średnio. Aktorka mi pasuje do roli ale jej gra na razie wypada średnio. Może przez to, że brakuje trochę jej dialogów i jednak przez dużą cześć czasu ucieka lub po prostu mało mówi. Myślę, że w kolejnych sezonach jeszcze się wyrobi. Bardzo podobały mi się również dobór aktorów do ról Tissai, Calanthe i Vilgefortza. Ten ostatni mimo, że różni się znacząco od tego jak sam go sobie wyobrażałem to uważam, że ma coś w sobie i w dalszej części ciekawie wypadnie w roli w pozornie spokojnego i dobrego a na prawdę psychopatycznego i opętanego rządzą władzy czarnego charakteru. Jeszcze wyada kilka słów poświecić Jaskrowi. Tu również jak przy czarodzieju z Roggeveen czy Yennefer moja wizja znacząco sie różniła ale dałem się przekonać dzięki grze aktorskiej. Widać, że dobrze się odnajduje w tej roli i bardzo dobrze wypada w duecie z milczącym Geraltem. Za nietrafione uważam aktorki wcielające się w role Triss i Fringilli Vigo. Pomijam tu już kolor skóry. Są po prostu nijakie. Triss jest sztywna i jej brak charakteru rzuca się w oczy w scenach gdy jest obok Yennefer. Na razie na minus choć liczę, że w kolejnych sezonach wyrobi się gdy dostanie więcej czasu. Myślę, że inny strój i charakteryzacja pomogły by tej postaci. Zupełnie natomiast nie kupuję Vigo. Ciągle patrząca z pod byka i naburmuszona zupełnie nie pasuje mi do obrazu czarodziejek jaki przedstawia serial. Nie wyobrażam sobie zupełnie romansu pomiędzy nią a Geraltem. Niepokoi mnie też , że wypowiada słynne hasło Vilgefortza. Czyżby tutaj miała nastąpić jakaś współpraca pomiędzy tymi postaciami?
Czas przejść do tematu, który wywołuje chyba największe kontrowersje czyli historii. Osobiście nie jestem fanatykiem i nie mam nic przeciw zmienianiu fabuły książkowej jeśli jest to robione z sensem. Tutaj wypadło to różnie. Rozumiem jednak powody niektórych decyzji. Wiedźmin bowiem postawił przed twórcami pewną trudną decyzję już na początku prac nad serialem. Mianowicie z jakiej perspektywy zaprezentować wydarzenia. Książka nie jest jednolita pod tym względem i występują tu różnice. Pierwsze dwa tomy mają formę opowiadań i cała akcja jest prezentowana z perspektywy Geralta. W trzecim tomie akcja poszerza się do perspektywy kilku postaci oraz epizodycznych jednorozdziałowych bohaterów. Wyobrażam sobie więc, że gdyby twórcy chcieli być temu wierni to gdzieś w trzecim sezonie mogło by powstać zamieszanie wśród widzów na skutek nagłej zmiany narracji. Myślę, że to w momencie podjęcia decyzji by od początku narracja wielowątkowa pojawił się pomysł na przedstawienie początków Yennefer. Dzięki temu mogły powstać tak ciekawe ujęcia jak kapitalne zestawienie przemiany Yennefer i Strzygi (obie zamieniają się z potworów w ludzi czy może w wypadku czarodziejki jest to podróż w drugą stronę?). Niestety między innymi przez to w całą historię wkradł się też chaos. Przed napisaniem tej wypowiedzi przeczytałem masę recenzji i różnych opinii i wśród niepochlebnych niestety zgadzam się z tą o chaotycznym i niejasnym prowadzeniu akcji. Jednak zgadzam się tylko częściowo. Owszem osoba nieznająca materiału źródłowego bardzo łatwo może się w tym wszystkim pogubić. Przyznam , że sam miałem momenty niepewności i musiałem się zastanowić co było kiedy. Najgorzej pod tym względem wypada gdzieś środek sezonu gdy odbywa się słynna uczta w Cintrze i nagle na scenę wkracza ginąca w pierwszym odcinku Calanthe. Widz wcześniej nie jest przygotowany na to, że wątki bohaterów dzieją się w różnym czasie i taka nagła demonstracja wprowadza chaos. Myślę, że wszystko było by o wiele bardziej klarowne i czytelne gdyby przy przenoszeniu się pomiędzy postaciami pojawiała się informacja typu "Cintra, rok 1157". Jednak z drugiej strony myślę, że można postawić pytanie czy wszystko musi być takie jasne i czytelne od początku do końca? Czy widz musi być zawsze prowadzony za rączkę i reżyser musi mu cały czas szeptać do ucha co się właśnie dzieje i dlaczego? Kiedy staliśmy się tacy leniwi, że przestaliśmy doszukiwać się poszlak i wskazówek w każdej scenie i dialogu? Mi osobiście chaos ten nie przeszkadzał, tym bardziej, że w drugiej połowie sezonu wszystko zaczyna się zazębiać i wiele rzeczy zostaje wyjaśnionych. Jedynym poważniejszym zarzutem dotyczącym historii jest z mojej strony brak pewnych scen i gestów, które powinny zostać przedstawione, wypowiedziane a nie ma ich i strasznie czuć ten brak. Showrunnerka podkreśla na każdym kroku, że dla niej jest to opowieść o pewnej niezwykłej rodzinie. Super, zgadzam się. Tylko dlaczego tak mało jest przedstawionych relacji w tej rodzinie? Myślę, że ten sezon potrzebował by jeszcze około jednego odcinka. Pół na relację Geralta i Yennefer i pół na Geralta i Ciri. Jasne, pewne rzeczy mogą być jeszcze nadrobione i przedstawione w kolejnych sezonach ale do kilku ciężko będzie już wrócić. Szczególnie jeśli chodzi o Geralta i Ciri. Najbardziej boli mnie tutaj brak ich spotkania w Brokilonie. To tam tak na prawdę zrodziła się i zawiązała pomiędzy nimi więź. To tam się poznali się i oboje zrozumieli, że są sobie przeznaczeni mimo, że Geralt w jakże pięknej scenie końcowej ucieka przed tym przeznaczeniem. Tutaj tego nie ma. Finałowa scena spotkania dwójki bohaterów powinna mieć niezwykły ładunek emocjonalny. Przyznam się, że w książce w tym momencie wzruszyłem się. Tutaj nie było tego. Nie było (jeszcze) tej więzi pomiędzy bohaterami. Było to spotkanie dwójki obcych osób z których jedno nigdy drugiego nie widziało (jedynie Geralt kilka sekund). Tego mi zabrakło. Również w kilku innych fragmentach zabrakło ważnych słów. Nad tym liczę, że jeszcze popracują w kolejnych sezonach i dadzą więcej momentów oddechu od pędzącej akcji.
Drugie duże rozczarowanie to bitwa o Sodden. Może sama bitwa wypadła całkiem nieźle (choć widać tu było ograniczony budżet) ale absolutnie nie popisali się tu Tissaia i Vilgefortz. Wszechpotężna rektorka akademii czarodziejek dająca się pokonać niczym dziecko? Proszę was. To samo Vilgefortz. Ma w sobie potencjał ale na razie to nie jest gość, który byłby w przyszłości zdolny spuścić tak ostre lanie Geraltowi. Od samej bitwy też oczekiwałem więcej. Czegoś w stylu pojedynków między czarodziejami z Harrego Pottera. Chcę wierzyć, że te niedoskonałości wynikają z ograniczeń budżetu a nie iż taki był zamysł od początku. Na tym tle o niebo lepiej wypadają walki Gearlta na miecze. Scena rzezi w Blaviken z miejsca stała się jedną z moich ulubionych scen walki w historii kina. Tam po prostu widać jaką maszyną do zabijania jest Wiedźmin. Perfekcyjnie wyszkoloną, szybką i bezwzględną. Dla mnie majstersztyk. Tak na marginesie to śmieszą mnie zarzuty ze strony amerykańskich krytyków o bezsensowną brutalność i sceny seksu. Serio ludzie? Pisać takie pierdoły po 8 sezonach Gry o tron? Moim zdaniem tutaj zarówno brutalność jak i sceny erotyczne mają swoje uzasadnienie i wnoszą coś do historii dostarczając nam informacji o bohaterach.
Podsumowując, oczekiwania wobec serialu miałem duże. Nie czuję się rozczarowany. Rozumiem konieczność ucięcia niektórych fragmentów i akceptuję wizję tego świata jaką obrali twórcy. Myślę, że jest to ciekawy początek dla dalszej historii. Trzymam kciuki by pierwszy sezon zarobił jak najwięcej by kolejne miały większy budżet co pozwoli poprawić niedoskonałości wizualne. Dzisiaj daję ocenę 7 ale wierzę, że za kolejny sezon będzie to już 9.