No dobra, wszyscy piszą to i ja cos wyskrobie. Wiedźmin podzielił naród :D. Brzmi jak coś co doskonale znamy na codzień. Okazuje się, że jednak nie tylko nas Polaków ale i Jameryke. Bo opinie są podzielone i tu i tu. Przeważają dzięki Bogom pozytywne, ale i nie brak takich, które mocno jadą po serialu. W mojej subiektywnej opinii siary nie ma... Więc o co chodzi fanom? Że za mało słowiańskie, że nie tacy aktorzy, że CGI zwalone (smok znów nie jest smokiem jakiego oczekiwaliśmy - w końcu ciężko pobić smoki Deanerys), że retrospektywny podział fabuły wprowadza w maliny co mniej uważnych a fanom wywraca w głowach. Tyle, że mało kto wgłębia się czemu? I często porównuje dzieło do Gry o Tron. I jest to błąd. Bo to zupełnie różne seriale. Gra o Tron napakowana jest postaciami. Ilość dramatis personae jest przytłaczająca. W Wiedźminie zwłaszcza w początkowych opowiadaniach tech wyrysowanych postaci jest po prostu w cholere mniej. Jest Geralt potem Yen i Ciri (i tej też w opowiadaniach przeca zbytnio nie ma )czasem Jaskier, i długo, długo nic. Pozostali ( w opowiadaniach pojawiają sie śladowo). I tu własnie scenarzystka musi wypełnić pustkę. Pokazać widzowi ( zwłaszcza temu co nie czytał książek) czemu Yen jest Yen i o co chodzi z Ciri bo nawet Ci co grali w gry a nie czytali ksiązek po prostu nie skumają ich historii). Chcąc osiągnąć wymiar epickości na miarę Gry o Tron ( dopowiedzieć trochę historii - zwłaszcza Yen) tego się po prostu nijak inaczej osiągnąć nie da. A to czy zostało to pokazane w sposob zadowalający - jest elementem niezwykle zsubiektywizowanym. W innym wypadku serial mógłby zostać zwykłym proceduralem - gdzie od odcinka do odcinka nasz rodzimy biały Wilk zarzynałby kolejne potwory ze zleceń, wybierając co chwila jakieś mniejsze zło. I też pewnie byłoby nieźle. Pamiętajmy bowiem, że Sapkowi znacznie lepiej zawsze wychodziła w wypadku Wieśka krótka forma ( taki porównawczy serialowy procedural) niż osiągnięcie epickości, którą dopiero w pełnej krasie dostarczyła nam Gra Redów. I taki poziom immersji zadowalał w zasadzie wszystkich. Przypomnijmy sobie jak większość z nas porównywała tomy opowiadań do pełnoprawnej powiesci o Wiesku i jakie były nasze komentarze. Wygrywały zdecydowanie opowiadania. Nieprawdaż?
Lauren S. Hissrich łatwego zatem zadania nie miała. Musiała pokroić opowiadania w sposób, który na epickość pozwoli i rozpędzi maszynę fabularną jak lokomotwę. Tu ujeła, tam dodała. Pod kątem fabularnym każdy odczuje po swojemu. Ja jestem zadowolony, bo widzę potencjał. Jeszcze inni powiedzą, że siara i dno ( bo oczekiwali co innego). Myśle, że sztuką jest nie oczekiwać i przygotować sie na nieznane. Tyle, że to moja definicja a inni mają inaczej :).
Więc tak, w mojej opinii Geralt był Geraltem i do gry Henrego Cavilla doczepić się zbytnio nie można. Mrukliwy, zdystansowany i świetnie przygotowany. Klasa
Yenneffer poza tym, że była trochę jak na mój gust zbyt mało zdystansowana i sukowata jak w powieściach -aktorsko naprawde dała radę. Jak na 24 letnią dziewczynę - udźwigneła rolę znakomicie. Odcinek z Dżinnem to miód i maliny, jesli chodzi o jej grę aktorską.
Ciri, tu pewnie jeszcze poczekamy, bo dziewczyna nie miała zbyt szans rozwinąc skrzydeł. Myślę jednak, że doczepić się zbytnio nie ma jak.
Jaskier. W końcu nie smutny i zamyślony Zbyszek Zamachowski, tylko błyskotliwy fircyk, który znakomicie uzupełnia Geralta. Równoważy jego ciężki, mamroczący styl bycia swoimi zabawnymi wtrętami i przy okazji naprawde nieźle śpiewa
Calanthe. Tu naprawde było super. W tej aktorce się zakochałem. Na taką Lwicę z Cintry czekałem i uważam, że doczepić sie do niej nijak nie można.
Triss. Zawiodła mnie gra aktorska. Triss to charyzma i ogień, a tu było... nijak.
Tissaya i Fringilla . Tutaj nieźle - niestety o pozostałych czarodziejkach i czarodziejach powiedzieć się tego nie da. Zgineli w tłumie i nie pokazali nic szczególnego. To samo tyczy się Stregobora, Vilfegortza i Istredda ( zwłaszcza ten ostatni w mojej opinii absolutnie zagrał nieprzekonująco).
Cahir - chyba będa z tego dzieci - aktor dość umiejętnie pokazuje swoja fiksacje na punkcie Ciri. No ale zobaczymy co będzie dalej
CGI - było średnio - spodziewałem sie większych fajerwerków - w końcu Geralt to etatowy łowca potworów a potworów w całym sezonie mieliśmy raptem trzy sztuki - kikimore, strzygę i ghoule... Smoka i dopplera nie liczę. Mociumpanie, cosik mało ...
Krasnaludy ... no i tu jednak będę narzekał. Na litość Bogów rozumiem serio Rona Howarda z czasów gdy w filmie Willow zatrudniał karły do grania Nelwynów. Tylko to były lata 80 -te .A krasnalud to krasnalud. Mały, barczysty, zarośniety, niewywrotny. Klnący jak szewc pijak weteren (coś jak ja, tyle że ja akurat szczególnie drobny nie jestem :D) . A my dostaliśmy (i nie, nie jestem ksenofobem, i nie mam nic do ludzi z zaburzonym hormonem wzrostu) potykających się małych ludków... Ciekawe jak zamierzają w kolejnych sezonach pokazać walczące Wiewiórki w osobach krasnaludów - może być to całkiem komiczne. Yarpen Zigrin starał się jak mógł, ale Yarpenem był po prostu za mało.
Sceny walki - naprawdę super - brakowało mi tylko znaku Igni - ale Ard i Quen sprawdzały się naprawdę przekonująco.
Fabularnie - mimo, że niektórzy narzekają na niespójności z książką uważam, że jest naprawdę dobrze. I naprawde sądze, że dla uważnego widza retrospekcje świetnie uzupełniają historie. Ale przeciez nie każdy jest fanem czekolady :) więc czepiać się szczególnie nie zamierzam.
Końcowa ocena 7/10. I myślę, że kolejne sezony mogą być dobre. Dajmy twórcom szanse. Pozdrowienia dla fanów