... jakieś gimbazowe pazie na Youtubie nagrywają połgodzinne recenzje z serialu pod tytułem "książki nie czytałem, za to grałem w grę i się wypowiem".
Ludzie kochani, to jest wysokobudżetowa hollywoodzka ekranizacja jednej z najlepszych polskich powieści fantasy - jeśli nie czytaliście, to siedźcie w kącie ze wstydu ze swoimi smartfonikami i dajcie się wypowiedzieć ludziom piśmiennym.
W skrócie: ekranizacja jest totalnie skopana.
Tak, ten serial to Mniejsze Gówno. Nie uważam jednak, że recki ludzi, którzy nie czytali i nie grali są bezwartościowe. Wręcz przeciwnie. Z tego co widziałam, ludzie narzekają na chaotyczność narracji i przecież mają rację, serial nie udźwignął fabuły, scenarzyści dali dupy na całej linii, mając gotowy, idealny scenariusz w postaci książki. A klimatu książki w serialu, poza ogólnym zarysem fabularnym, kompletnie nie ma. Zgubili genialne scenki sytuacyjne, humor, chemię miedzy bohaterami. Jeśli serial nie broni się bez książki, to jest zwyczajnie chujowy. No i jest.
Teraz jak o tym myślę, to zdaje się, że ogarniałem co się dzieje tylko dzięki znajomości opowiadań.
Mimo wszystko dużo epickich momentów było i były bardzo dobrze nakręcone. Mam nadzieję, że przy drugim sezonie się poprawią.
Najbardziej mnie zdenerwował odcinek 3 tj. opowiadanie „Wiedźmin”, gdzie zupełnie nie oddali charakterów postaci i zmienili sens tego wszystkiego. Zniszczyli Foltesta na rzecz wypromowania Triss, której wtedy nawet nie było na dworze.