PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=724464}

Wiedźmin

The Witcher
2019 -
7,0 197 tys. ocen
7,0 10 1 196718
5,5 57 krytyków
Wiedźmin
powrót do forum serialu Wiedźmin

Jeżeli ten sezon zarobi na tyle żeby zrobili drugi, wnioskuję o następujące rzeczy:

   Dziwożony, postaci z mitologii słowiańskiej, niech są słowiańskie a nie neandertalskie, dzikusowate jak z buszu.

   Elfy u Sapkowskiego mają wystarczajaco przesrane za bycie elfami, nie muszą być dodatkowo czarne. W Afryce mają swoje mity, w Europie swoje i to nie jest zaden rasizm tylko zdrowy rozsądek. Rzecz u Sapka dzieje sie w królestwach północy, a regiony z południa grają epizodyczną rolę. Bądźmy troszkę logiczni, to pomaga w odbiorze każdego dzieła.
   Odcinek luźno związany z opowiadaniem pt "na krańcu świata" pokazuje elfy jako bandę zwyroli spod monopolowego, a nie istoty ,które pomimo własnej tragedii są na tyle pewne resztek swojej tożsamości, że mogą wznieść się ponad zapiekłą nienawiść i dostrzec w ludziach coś więcej niż pijaka-dupczyciela albo rzeźnika.
   Poza tym elfy w serialu są zwyczajnie brzydkie. Przepraszam.

   Czarodziejki. Kobiety o urodzie wręcz PRZERYSOWANEJ, aż nienaturalnej, podkreślanej magią, nieludzko piękne i charyzmatyczne z racji urody, wieku, doswiadczenia, mocy. W serialu są brzydkie, nijakie, płaskie a Koral, Lytta Neyd nie wygląda jak obiekt westchnień a raczej jak moja babcia.
   Dodatkowo, Triss miała być toposem urody nordyckiej, czytamy o tym wielokrotnie,  ruda, o zielonych oczach, ładna, otrzymujemy tutaj miałką aktorkę o urodzie i stylizacji arabskiej(?), która po przeczytaniu książki sapka i porownaniu jej ze scenariuszem zdała sobie sprawę, że nie pasuje do tej roli i tak też gra.

   Fringilla Vigo, porażka scenarzystów. Postać ładnie zagrana, ale zupełnie niespójna z resztą historii, powstaje pytanie jak zamierzają z tego wybrnąć jeśli powstaną kolejne sezony. A można było jej nadać jakieś imię z dupy a nie na siłę wtłaczać ją w skórę całkiem dobrze napisanej przez Sapkowskiego prawdziwej Fringilli.
   Yennefer jest przyzwoicie napisana i nieźle zagrana, podobnie jak Tissaia de Vries. Dwie które są do przyjęcia jako czarodziejki.

Kostiumy dobre dla teatru, nie do dużego serialu, podobnie scenografia, choć wnetrza pałaców dają radę.
   Sceny pejzaży istnieją ,ale jest ich zbyt mało, a dodanie paru pejzaży jako tła dla dialogów mogłoby ocieplić wizerunek typowo telewizyjnej koncepcji serialu. Tym bardziej że wszystkie opowiadania i książka opierają się na toposie wędrowca, podróży, miejsca w którym bohaterowie teraz są, ale wkrotce odejdą i o tym wiedzą. Można było zakryć dużo niedostatków poprzez skręcenie ładnych zdjęć ze scenami krajobrazu, choćby podczas podróży. W odcinku o złotym smoku spróbowali tego i wyszło bardzo dobrze, odwrociło uwagę od śmiesznych krasnoludów, dziwnych rębaczy i niepasujacego do Yennefer zwiazku ze szlachetnym Debilem z Densle.

   Jeden fakt zasługuje na naganę. Tragicznie spłycono wątek relacji pomiedzy Geraltem a Ciri. Mimo wskazania na niesamowity fatalizm ich relacji, brakuje poczucia rodzącej się między nimi więzi, która ostatecznie jest kanwą, na której Sapkowski zbudował sagę o wiedźminie. Na próżno szukać tutaj głębszego namysłu nad faktem, że dwoje obcych ludzi stało się dla siebie tak bliskich jak rodzina, że szczerze się pokochali i to z tego uczucia, a nie z przeznaczenia wynika większość decyzji, ukazujacych nam człowieczeństwo wiedźmina, zaszufladkowanego przez wielu jako narzędzie bez uczuć,niezdolne do refleksji.
   Serial jest tutaj tak prosty, że aż prostacki: babka Calanthe mowi idź, Ciri idzie, Geralt to przyjmuje, zwiazek przyczynowo skutkowy jest głupi, a serial nie tłumaczy w żaden sposób dlaczego Geralta bardziej miałaby obchodzić Ciri, niż setki innych wojennnych sierot.
  Brakuje wyraźnie jednego wątku, który spiąłby przeznaczenie z uczuciami, oraz uwypuklił przemianę wiedźmina z osoby, która traktuje przeznaczenie jako frazes, w osobę ostatecznie świadomą nadrzędnego porządku.
   Nie widać tutaj podstaw do działań bohaterów zmierzajacych do bycia razem(po co?), ani powodu dla którego mieliby chcieć się spotkać. Są sobie obcy.
   Innymi słowy, wiemy że muszą, ale nie wiemy że również chcą.
   Osobiście dla mnie to kastracja najpiekniejszego wątku całego zbioru tworczosci AS.

Sceny walki bardzo dobre. Nieprzrzesadzone, bardzo dynamiczne i oszczedne w przekazie wizualnym. Pasuje to do obrazu Geralta, profesjonalisty, który czasem musi zabijać ludzi, ale nie jest chorym zbokiem cieszącym się ich cierpieniem albo sieczkarnią do mielenia zastępów wrogów.
   Duży plus.

   Dialogi mają przebłyski geniuszu, ale brak im polotu i pewnej "iskry", jednak na tle całości nie wypadają źle. Plus.
 
   "Duże" sceny poległy, zwłaszcza batalistyczne. Bitwa na wzgórzu Sodden jest śmieszna, wyglada jak napieprzanka pod strażnicą na festynie i mogłoby tej sceny nie być.
   Powodem jest między innymi brak statystów. Dotyczy to większości "dużych" scen. Ciężko przyjąć że dwudziestu pajaców to wielotysięczna armia Nilfdaardu. Nawet będąc pełnym dobrych chęci.
   Bitwa będąca symbolem poświęcenia w świecie wiedźmina, okazuje się atakiem kilkunastu nilfgaardczyków na bandę oberwańców w ruinach twierdzy a potężne zmagania magów ograniczają się do:
Prania sie po mordach
Bieganiu po murach
Gadaniu do siebie w myślach
Wyczarowaniu purchawek i zarośli z cierni w bramie
Dźganiu się ostrymi rzeczami
Puszczaniu fajerwerków
Wyczarowywaniu zgubionych mieczy (!)(kur.a, mógł go spalić ruchem dłoni, a uprawiał z nim szermierkę, nieudolnie)
Tylko Yennefer pokazuje pazur, ale to z kolei uswiadamia nam, że nie wiadomo po co była tam reszta magów, nieraz potężniejszych niż ona sama ,skoro prali się po ryjach jak żołdacy zamiast czarować.

Główne role zagrane dobrze. Geralt wypada świetnie, podobnie Jaskier, Ciri, Yennefer.
Chodzi o jakość aktorstwa, niekoniecznie przedstawienie postaci w scenariuszu. Z Jaskra można było wycisnąć dużo więcej na przykład, wydaje się mocno spłycony.
Bardzo dobrze zagrana Calanthe i Eist, choć władca Skellige chyba mógłby być bardziej " dziki"

   Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne sezony będą miały wiekszy budżet, porządnych fachowców od zdjęć, kostiumów i scenografii.                   Scenariusz, mimo pewnego spłycenia i chronologicznej chaotyzacji jest do przyjęcia w głównych punktach.
   Niestety, dla większości odbiorców niezwiązanych z serią książek będzie to serial na podstawie gry, więc traktowany pod tym kątem okaże się bardzo dobry. Szkoda. Poczekamy na drugi sezon. Być może uda się odzyskać zmarnowany potencjał.
Tymczasem oceniam na 6.5/10.

Dzuma_5

Niezła recenzja, ale do Calahatne to mam zastrzeżenia. Ona była waleczna, inteligentna a tutaj trochę zrobili z niej dziką Karynę. Lepsza była by Russo z Thora, po scenie jak walczy w 2 części byłbym spokojny i bije od niej ta mądrość. Na - że nie przypomina też córki. I Eist jest za cywilizowany. Troszkę mogli mu zarostu jednak dać, tak to taki gładysz. Pytanie czy ominą resztę opowiadań. Jeśli tak to są 2 możliwości - będzie albo bardzo szybko, albo w pewnym momencie rozwleką akcję bo Lauren powiedziała że ma pomysłów na 7 sezonów. No nie dziwne skoro jest tyle książek - 5 tomów sagi, 2 tomy opowiadań i Sezon burz.