Obejrzałam jednym ciągiem "Wiedźmina" i przyznam szczerze, że może rozczarowana nie byłam produkcją od Netflixa, ale też nie ogarnął mnie zachwyt. Książki czytałam już dawno, więc trochę pozapominałam więc raczej oceniam serial ze względu na to jak wyszedł.
Na szczęście najmocniejszą stroną serialu jest główna postać czyli Geralt z Rivii. Widać, że aktor przyłożył się do pokazania nam tego jaki jest wiedźmin. Grę Henry'ego oglądało się z przyjemnością.
Jaskier też był całkiem w porządku. Relacja między nim a Geraltem przeniesiona jakby z książki.
O Ciri jest mi ciężko coś powiedzieć, bo głównie uciekała, ale myślę, że ma potencjał.
Yennefer- wygląda, gra jest całkiem ok. Jest trochę sukowata jak to Yennefer, ale szczerze wątki z jej udziałem nudziły mnie i przewijałam.
Dobór Calanthe...ech.. ja wiem, że to serial i nie wszystko musi się zgadać, ale skoro jej córka i wnuczką są jasnookimi blondynkami to ona też mogłaby być. No, ale nie... królowa Cintry ma czarne włosy i ciemne oczy. Trochę mnie to rozwaliło.
Co się stało w Lesie Brokilon? Czemu tam było tyle dziwnego światła? Driady mnie się podobały, ale mogli sobie darować już te dziwne światła.
Scenografia trochę biedna według mnie. Do tego jakiś taki "nierówny obraz" w tym serialu. Raz było kinowo, a raz tak... byle jak.
Muzyka- taka sobie. Dużo lepsza była w grach.
CGI- też szału nie było, ale smok przynajmniej dużo lepszy od smoka naszej polskiej produkcji. Jednak nie powiedziałabym, że jest piękny- jakiś taki anorektyk :D
Opisałam to co jeszcze dobrze pamiętam. Mam nadzieję, że zrobią drugi sezon i że będzie lepszy.