Postać Yen wciągnęła mnie w historię wiedźmina bardziej niż sam Geralt czy Cirilla. Uwielbiam tą kobietę czytałam, grałam, oglądałam serial (ten polski wiem, że dla niektórych dno ale osobiście strasznie kocham jego klimat) i ta aura jaką unosi wokół siebie czarodziejka jest silna, władczai taka bezkompromisowa chociaż momentami irytująca... Jednak Yennefer przedstawiona w netflixowym wiedźminie odrzuca mnie, te miny jakieś układy z Cahirem (jakim cudem oni się w ogóle poznali?!), obserwowanie Ciri w świątyni z ukrycia. O zgrozo! Moja Yen nie dałaby sobie tak w kaszę dmuchać, brakuje mi tej wiedźmy w serialu. Nie jestem tym osobnikiem wypluwającym na prawo i lewo "serial zły książka lepsza, nie oglądać", jedynie żal mi niektórych postaci i dobrej historii a adaptacja żądzi się swoimi prawami.