Sezon bardzo, ale to bardzo przeciętny, kuleje na wielu płaszczyznach i na dobrą nie sprawę mało się poprawiło po równie przeciętnym sezonie pierwszym. Przede wszystkim mam wrażenie, że mocno spi******li relacje między Geraltem i Ciri oraz Yennefer i Ciri, co było jednym z najważniejszych aspektów w kontekście fabuły książek. Poza tym jest tutaj wiele bezsensowych, często absurdalnych wręcz pomysłów, które ostatecznie lądują w scenariuszu m.in. Yennefer, która chce poświecić Ciri żeby odzyskać swoje moce (książkowa Yennefer traktowała Cirille jak córkę i za żadną cenę nie dałaby jej skrzywdzić, tymbardziej sama nie próbowałaby tego zrobić) czy chociażby takie błahostki jak kurtyzany w Kaer Morhen, które mimo wszystko przyprawiają o ból głowy. Mnie osobiście przeszkadza część obsady, szczególnie w przypadku Fringilli, Triss, Francesci Findabair, no i Vilgefortza, który z charyzmatycznego, potężnego i psychopatycznego maga zmienił się w nijakiego pseudo czarodzieja. Póki co na plus tylko Cavill w roli Geralta za widoczne zaangażowanie i chęci oraz za postać Jaskra, która dodaje historii sporo luzu i miłej atmosfery. Generalnie, fani książek po obejrzeniu tego sezonu mogą być rozczarowani o wiele bardziej niż osoby, które z sagą nie są zaznajomione. Ja osobiście mam wrażenie, że scenarzyści Netflixa bardzo chcieli żeby serial bardzo różnił się od książek przez co odrzucili motywy, które nadawały opowieści charakteru, zastępując je własnymi, niestety w większości kiepskimi pomysłami. Moim zdaniem zmarnowany potencjał i zero oczekiwań na przyszłe sezony.