Wiedźmin
powrót do forum 4 sezonu

Twórcy czegoś się nauczyli, nabrali nieco pokory. Sezon najbliższy książkom, z prostą linią czasową, która prowadzi historię od A do Z, na jednej osi czasowej bez kombinowania.
Znając wszystkie książki pierwszy raz czułem, że to co widzę na ekranie w jakiś tam sposób pokrywa się z tym co znam z książek. Ludzie mają sentyment do Cavilla, ale ja go nie trawiłem w roli Geralta, obecny podoba mi się dużo bardziej. Ciri ubrana bardzo podobnie do postaci z gier również pozytywny odbiór, jeden z niewielu momentów, gdy oglądając ten serial miałem odczucie, że coś się zgadza i pasuje do moich znanych już wyobrażeń.
Kilka nietrafionych kwestii jak np. przeciętny Zoltan, ale kilka naprawdę niezłych jak Leo Bonhart czy Regis, który mimo czarnego koloru skóry nadrabia grą aktorską.
Sceny takie jak spotkanie właśnie Regisa, wędrówka Ciri ze Szczurami, scena ich rzezi przez Bonharta czy gotowanie zupy są całkiem blisko moich wyobrażeń, które miałem podczas czytania książek. Muzyka i klimat najbardziej podobały mi się w pierwszym sezonie, tam było dość wyraziście, tutaj jest raczej przyzwoicie i tylko tyle.
Najbardziej cieszy mnie to, że twórcy odeszli od tworzenia historii na nowo i w tym sezonie raczej kończą wymyślone przez siebie wątki niż kreują nowe. Wątek Szczurów pokazuje, że ich podejście nieco się zmieniło, bo ta historia jest poprowadzona dość zgodnie z pierwowzorem książkowym. Pomimo kilku modyfikacji czy uproszczeń historia Ciri wśród Szczurów jest najbardziej wierna książkom ze wszystkich wątków w całym serialu, ot zwyczajna adaptacja i wizja twórców. Gdyby cały serial został w ten sposób przeniesiony na ekran byłby milion razy lepszy. Szczury są po prostu Szczurami, czyli bandą rzezimieszków bez większego celu w życiu, z tymi samymi imionami co w książkach i podobnymi charakterami, z czarnoskórą Mistle, ale casting jako tako przyzwoity. Posiadają odmienne lokacje, motywy muzyczne i własną oddzielną historię. Nic specjalnego, ale gdyby twórcy szli swoją drogą, którą szli w poprzednich sezonach, Mistle byłaby czarodziejką, ktoś inny pół-wiedźminem, w którymś odcinku mielibyśmy retrospekcję, gdzie Szczury przecięły się na szlaku z Geraltem i razem z nim ubiły babę wodną, znajdując w jej ciele jarzący się ogniem artefakt zawierający w sobie krew Lary Dorren, który Ciri może wykorzystać do tego, aby teleportować się do Montecalvo i pomóc czarodziejkom pokonać Vilgefortza. Tak dosłownie odbieram netfliksowe pomysły z poprzednich sezonów i prowadzenie każdego jednego wątku. Tutaj tego nie ma - są Szczury, z nimi Ciri, robią napad, piją, biorą fisstech, a na końcu zabija ich Bonhart z tekstem "graj, muzyko" przed wyjęciem miecza. Tak jak w książkach, a to że są pewne różnice - nadal jest ok.
Szkoda, bo twórcy w jakiś sposób idą po rozum do głowy, ale zwyczajnie jest na to za późno, a w dodatku zwyczajnie nie rozumieją książek lub kierują serial do zupełnie innego odbiorcy, więc starają się znaleźć złoty środek pomiędzy przeciętnym amerykańskim odbiorcą, a wiedźmińskim fanem - i to im nie wychodzi. Ja jako fan przede wszystkim książek, ale też trochę gier (które też zawierają sporo absurdów, ale wykreowały mnóstwo świetnych rzeczy i wiedźmina kumają genialnie) po prostu czułem jakiś tam "fun" z oglądania tego co znam z Chrztu Ognia. W serialu te sceny są ukazane, oglądając czwarty sezon zwyczajnie w świecie czuje się, że ogląda się adaptację książki i że faktycznie sceny z książek są na ekranie. Zdarza się, że jest to niezłe, ale oczywiście wielokrotnie ukazane dziecinnie prosto i bez głębi, innym razem drastycznie zmodyfikowane i podobnie do poprzednich sezonów, jednak skala jest zdecydowanie mniejsza. Serial nie opowiada historii na nowo z dodawaniem własnych wątków i to jest największy plus, minusem jest to, że wciąż wiele scen z książek jest ukazanych zupełnie inaczej, co psuje odbiór.

Ogólnie takie 6/10 myślę. Bitwa o Montecalvo jest absurdalnie głupia, efekty specjalne i montaż niezły, ale pokazuje, że twórcy w przeciągu 4 sezonów nie dali rady z ani jedną tego typu sceną bitewną. Bitwa o most podobnie. Pojedyncze pojedynki Geralta są lepsze, spotkania z potworami efektowne, ale krótkie, pozbawione jakiejkolwiek głębi, walka ze strzygą z pierwszego sezonu tak naprawdę była chyba jedynym jakkolwiek ciekawym starciem Geralta z potworem. To też wina książek, bo im dalej w las, tym Ciri staje się główną postacią, a Geralt jest w książkach nieco marginalizowany. Peak Geralta to są opowiadania, gdy właśnie buja się po karczmach, po szlaku z Jaskrem, filozoficznie dysputuje i przyjmuje zlecenia na potwory, poznając wójtów, króli czy innych czarodziejów. Z czasem jego rola sprowadza się do dosyć prozaicznych przygód na trasie w poszukiwaniu Ciri, gdy sam stwierdza, że przestaje być wiedźminem, co na tego typu serialu również się odbija.
Pojedynki są ok, CGI jest ok, same sceny też w porządku, ale nic wielkiego tak naprawdę. Inne pojedyncze pojedynki Geralta, Ciri czy Bonharta są niezłe, ogląda się dobrze.

Żałuję, że za ten serial nie zabrali się ludzie, którzy naprawdę kochają wiedźmina, znają wiedźmina i fantasy generalnie. Tacy, którzy nie musieliby wprowadzać dobrych zmian dopiero w czwartym sezonie, a potrafiliby zrobić zdecydowanie lepszy serial już od pierwszego odcinku. Ten sezon to jest taki smaczek czym mógłby być ten serial od początku i nadal byłby zły, ale od tego etapu wprowadzając zmiany z czasem mógłby stać się niezły. Teraz już za późno, ale jako fan obejrzałem i dla kilku momentów tak po prostu było to fajne.