Uwielbiam seriale, w klimacie "belle epoque", ale ten zdecydowanie zawodzi. O nowatorskich technikach kryminalistycznych - cisza. Nie spodziewajmy się rzetelnego badania szczątków czy innych śladów (że o odciskach palców - dawno już znanych, nie wspomnę) chyba że pani biolog z biblioteki okaże się uprzejma, a patolog zechce na specjalne żądanie zbadać któryś narząd. Mnóstwo za to psychoanalizy, która w tym czasie (rok 1905) dopiero raczkowała i mało kto brał ją na poważnie, a już na pewno nie na tyle poważnie, by kreślić profile psychologiczne przestępców.
Do tego fabuła, mało logiczna, niespójna, pełna nieuzasadnionych zwrotów, gdzie nowy podejrzany znienacka objawia się przy mało przekonujących dowodach i tylko dlatego, że uprzednia hipoteza okazała się nietrafna. Finał zaś nie zaskakuje, tylko dziwi, bo motywy są tak pokręcone, że aż niewiarygodne.
Spośród detektywistycznych seriali "z myszką" ten uważam za najmniej udany.
A może właśnie owo zacofanie policji jest wynikiem skostnienia Austro-Węgier? Kluczowe stanowiska są obsadzane wg kryterium pochodzenia, a nie kwalifikacji. Widzimy wpływanie na przebieg śledztw przez wysoko postawionych przyjaciół domniemanych sprawców, którym szef policji w dodatku ujawnia ustalenia. Przekonanie o staniu ponad prawem mają nawet nastolatkowie z elitarnej szkoły dzięki pozycji ich ojców. Do tego nierówne traktowanie mniejszości narodowych, choć poddanych tego samego cesarza - jedynego spoiwa państwa. Państwa chorego, podobnie jak inne imperia, które miały upaść w wyniku wojny światowej.