Zastanawia mnie czy naprawdę nikt nie zwrócił uwagi na kilka drobnych szczegółów w końcówce odcinka, wtedy, gdy Floki przybywa, żeby zabić Athelstana... Wysiada z łodzi, którą przypłynął, ale nie dobija do pomostu. Floki wysiada dobrych kilka metrów od brzegu, po czym... kroczy po wodzie. Kilka chwil później Rollo także go nie dostrzega... Wydaje się, że Floki jest absolutnie niematerialny, niewidzialny, boski. Czy to naprawdę Floki? A może Thor przybył zemścić się na chrześcijaninie za oddawanie czci obcemu Bogu? Za sprowadzanie Ragnara na "złą drogę"? Co o tym sądzicie?
SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!SPOJLER!!!!!! SPOJLER!!!!!!!!
Jeżeli nie oglądasz jeszcze 4 sezonu to czytasz na własną odpowiedzialność :)
No i w 4 sezonie jasnowidz mówi do Flokiego, że w końcu się zjawił. Że czekał na niego setki lat (o ile dobrze pamiętam tę scenę).
Pozdrawiam :)
@Spooky82: Spojler, nie spojler, dzięki za cynk. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. :-) Od początku postać Flokiego była przedziwna i nie wynikało to tylko z tej jego chwiejności (pozornej czy nie) w stosunku do Ragnara i do pozostałych. Pozdrawiam.