Parę uwag do drugiego sezonu "Wikingów". Mam wrażenie, że po sukcesie pierwszego sezonu
serial dostał zielone światło i budżet zancząco sie powiększył. Łupieskie wyprawy to już nie
jeden statek, ale kilka, sceny batalistyczne zrealizowane są z większym rozmachem i nie są to
już łatwe zwycięstwa Wikingów. Np. dramatyczna, brutalna walka w lesie w 2 odcinku może
robić wrażenie. Podobnie jak negocjacje Ragnara z charyzmatycznym królem Egbertem,
prowadzone w zaciszu łaźni. Ci dwaj prezentują się wówczas jak rzymscy patrycjusze, a nie
średniowieczni watażkowie. Wizualnie jest zatem bardzo OK a fabuła jest dobrze
"zbalansowana", nie grozi ani nudą, ani przesytem wrażeń. Dltego skupię się na tym, co mi się
nie podobało. Otóż nie podobało mi się, że scenarzyści, zwłaszcza w 2 sezonie, pod względem
taktyki i logiki zrobili z jarla Ragnara i z króla Horika głupków i tumanów.
Pierwszy raz zirytowałem się, gdy zobaczyłem Ragnara, który doprowadza do wściekłości jarla
Borga, odsuwając go od koejnej wyprawy, na która wyrusza tylko z królem Horikiem. Ziemie
Ragnara zostają ogołocone z wojowników – za to ci pod wodzą Borga pozostali w komplecie.
Czy trzeba geniusza, żeby przewidzieć, iż Borg może się zemścić i korzystając z okazji łatwo zająć
Kattegat? Sądziłem, że Ragnar weźmie ze sobą zakładników z rodziny Borga lub stworzy i innymi
jarlami jakiś sojusz obronny na czas wyprawy. Tymczasem nic z tego. Ragnar Lothbrock wyrusza
na wyprawę bez zabezpieczenia "tyłów",natomiast upokorzony jarl Borg – co za zaskoczenie –
zajmuje prawie niebroniony Kattegat. Jak na legendarnego wodza i zdobywcę Ragnar (z winy
scenrzystów) zdecydownie nie popisał się inteligencją.
Drugim głupkiem, również za spraw scenarzystów, okazał się król Horik. W trakcie kolejnego
najazdu, gdy trwają negocjcje z królem Egbertem, Horik w najechanym kraju nie zachowuje
żadnej ostrożności. W pewnym momencie Wikingowie rozdzielają siły. Prowadzący negocjacje
Ragnar wraca do domu. Horik zostaje z osłabionymi silami, bez dotychczasowego negocjatora.
Czy zachowuje czujność, może obawia się, że Egbert może wkorzystać sytuację i go napaść? Nic
tych rzeczy, dyscypliny w obozie Wikingów zero, uderzenie ze strony Egberta to dla Horika jeden
szok i zaskoczenie. Ledwie uchodzi z życiem wraz z niedobitkami.
Trzeci minus to Lagertha, grana przez drobną blondynkę Katheryn Winnick, kanadyjską aktorkę
do tej pory pojawiającą się na drugim planie głównie w komediach. W pierwszym sezonie
Lagertha był przede wszystkim żoną i matką, o niejasnej przeszłości wojownika. W drugim
sezonie zostaje jarlem i staje się wojownikiem całą gębą. O głowę niższa od reszty drużyny,
dzielnie walczy i ustawia "ścianę z tarcz". Rozumiem, że scenarzystom spodobało się
równouprawnienie płci u Wikingów, ale Lagertha na polu walki zupełnie mnie nie przekonała.
Średniego wrostu, pulchna, długowłosa.... Nie ma wiele wspólnego z innymi filmowymi
kobietami – wojowniczkami, granymi w przeszłości przez takie aktorki jak Brigitte Nielsen, Grace
Jones czy Sigourney Weaver. Dobrze przynajmniej, że syn Lagerthy i Ragnara, Bjorn, wreszcie
dorósł, bo już nie mogłem patrzeć na tego ciągle nadąsanego kurdupla. Pomimo tych
wszystkich zastrzeżeń serial oceniam jako udany i z chęcią obejrzę trzeci sezon, którego fabuła
(m.in oblężenie Paryża) zapowiada się pasjonująco.
Zapraszam do odwiedzenia mego bloga: http://nowerekomendacje.blogspot.com/
uwielbiam ludzi jak ty.
malo wiesz, duzo piszesz, nad jednym zdaniem pewnie myslisz godzine a i tak gubisz litery.
Wszystko co zarzucasz serialowi jest idiotyczne. Wynika to z kilku rzeczy: braku wiedzy historycznej, spolecznej, z braku inteligencji itd.
pozwol ze odpisze na te idiotyczne argumenty:
1. Horik byl krolem, nie wiesz jak zachowuja sie wikingowie (a nawet nie tylko ale oni mieli mala faze na honor).
2. Wikingowie to nie Rzymianie a Horik to Horik. Dla niego reszta to smiecie. Byl glupi, Ragnar nie i wiedzial jak do sprawy podejsc. Jakbys znal historie nie widzialbys w tym nic dziwnego.
3. Katheryn ma czarny pas w taekwondo i cwiczy sztuki walki od malego.
I co? Nie produkuj sie tak nastepny raz bo szkoda zycia, obejrzyj lepiej Gre o Tron (swietny serial ale struktura dla prostego widza)
Siłę Twoich argumentów ad rem zdecydowanie osłabiają argumenty ad personam. Te drugie to wyłącznie twoje spekulacje, równie trafne jak moje rzekomo wielogodzinne namysły nad każdym zdaniem (sądzisz po sobie?)
Z kolei twoje argumenty merytoryczne to same banały: "Horik był królem", "Wikingowie to nie Rzymianie". Dobrze, że nie napisałeś "król Horik był królem", brzmiałoby jeszcze zabawniej.
I popracuj nad składnią, bo jest fatalna. Ja gubię litery, a ty sens wypowiedzi. I to już w pierwszym zdaniu. Piszesz: "uwielbiam ludzi jak ty". Oznacza to, że obydwaj uwielbiamy ludzi. A zapewne miało być ironicznie: "uwielbiam ludzi takich jak ty". Reasumując: nIe wierzę, że byłeś asem - czy to z historii, czy z polskiego.
Braki językowe które zarzucasz innym widać najlepiej w twoich własnych postach, a argumenty jakie przedstawiasz są co najmniej śmieszne i na poziomie rozchwianego emocjonalnie dwunastolatka. Podobnie zresztą jak większość twoich wypowiedzi na tym portalu. Czarny pas w Taekwondo? Super! W sumie jest możliwe - z racji, że wikingowie pływali naprawdę daleko - że pojawili się gdzieś w okolicach dzisiejszego terytorium Korei i przywieźli sobie kilku kurdupli, którzy nauczyli ich machania nogami w powietrzu i skutecznego blokowania nimi toporów wroga. Ja jednak skłaniał bym się ku teorii, że tarczownikiem(czką) mogła zostać tylko osoba zdolna zatrzymać dwumetrowego, rozpędzonego a przy tym wściekłego wojownika. Prawda, w dawnej Skandynawii nie rodzili się sami olbrzymi, ale ówczesny styl walki powodował ostrą selekcję i dam sobie głowę uciąć, że taka umalowana lalunia o wzroście 160cm nie wróciłaby już z pierwszej bitwy.
Czepianie się Lagerthy bez sensu! Jeśli myślisz, że w tych czasach wszystkie kobiety wikingów miały 180 wzrostu i mięśnie jak Bjoergen to jesteś naiwniakiem. Lagertha była nazywana tarczowniczką, a żeby tak walczyć to trzeba było sporo ćwiczyć więc ta "niejasna przeszłość" to zamierzony efekt.... Co mieli pokazać najpierw odcinek pt. Życie Lagerthy, aż do tego momentu?
Nie "czepiam się" tylko wyrażam swoją opinię. Jeżeli Winnick podobała się tobie jako Lagertha, to wcale nie znaczy, że musi podobać się w tej roli każdemu. Moim zdaniem problem nie w tym, że Winnick nie ma 180 cm wzrostu, tylko w tym, że jest kiepską aktorką. Jej Lagertha jest, jak dla mnie, zbyt kluchowata. Żeby dokładniej wyjaśnić co mam na myśli, odsyłam do filmu "Za wszelką cenę" Eastwooda, gdzie kapitalna postać stworzyła Hilary Swank (wzrost jak Winnick, skala talentu zupełnie inna). Tak właśnie wyobrażalbym sobie Lagerthę.
Jak dla mnie aktorka grająca Lagerthe nie budzi żadnych zastrzeżeń, wręcz przeciwnie. Od początku polubiłam aktorkę i postać graną przez nią. Wcześniej nie znałam Winnick, może dlatego mam inne odczucia. Trochę mnie rozbawiło Twoje stwierdzenie, że Lagertha jest "zbyt kluchowata" i nie wygląda jak Hilary Swank. Przyznam, że trochę dziwnie by to wyglądało jakby była tak silnie umięśniona i wysportowana ;) Winnick ma świetną figurę i wydaje mi się,że akurat z tą aktorką trafili w sedno. Trzeba też wziąć pod uwagę, że Lagertha kiedyś była słynną wojowniczką (przed urodzeniem dwójki dzieci i zmianą trybu życia, więc mogło jej się trochę przytyć ;P ) Mnie natomiast strasznie gryzie postać księżniczki Aslaug,pogłębia to nie zachwycająca uroda aktorki - Alyssa Sutherland.
Dziwnie by wyglądało, gdyby aktorka grająca wojowniczkę była umięśniona i wysportowana? Nie sądzę, zresztą dobrze to wyjaśnił w tym wątku JoseMorales. Zwróć też uwagę, że porównując WIinnick i Swank nie pisałem tylko o wyglądzie (który jest wszystkim jedynie dla panienek mających po 500 selfie na Instagramie), ale głównie o grze aktorskiej.
Lagertha "pulchna"! Zniszczyło mnie to :D
Fakt, że może trochę to nie przekonuje, że taka drobna i daje radę wielkim chłopom... Ale może nadrabia szybkością? Sprytem? Może bogowie jej sprzyjają? Nie czepiajmy się, bo estetyka w filmach też się liczy, a poza tym - co tu się oszukiwać - widzom raczej trudniej byłoby utożsamić z jakąś napakowaną herod-babą :D
Dokładnie. Jeśli Lagertha jest pulchna to ty jesteś psem rzucającym się na kości. Fakt, że motyw ze zrobieniem z niej Jarla jest trochę naciągany, ale to przecież nie aktorka pisze scenariusz, co nie? Łatwo szafujesz silentviper ocenami, ale jedyne jej uzasadnienie to z tego co widzę "kluchowatość". Lagertha jest zakochana w Ragnarze, to jaka ma być przy nim? Po za tym ile razy go już okładała pięściami czy talerzami? Ta jest ta niby klucha? Wszedłem na twój blog i widzę, że oprócz wikingów opisujesz na nim tylko Allenowską tandetę na jedno kopyto. Rozumiem, że twój idol wyprodukowałby ten serial o niebo lepiej? :D
Co za zaszczyt dla mnie, że wszedłeś na mego bloga. Dziwne tylko, że nie zauważyłeś, że oprócz Allena są tam recenzje takich filmów jak "Ona", "Kochanek", "Do szpiku kości" (wśród 5 ostatnich wpisów). Ja oglądam Allena, czyli "tandetę na jedno kopyto", ty - oryginalny humor z klasą pt. "Testosteron". I pasi. A Winnick jest, moim zdaniem, kiepską aktorką grającą najczęściej w kiepskich filmach (jedno tłumaczy drugie). Lagertha to i tak zapewne jej życiowe osiągnięcie. Tobie Winnick jako Lagertha się podoba - mi nie i tyle w temacie. Co do "uzasadnienia" zgadzam się z JoseMoralesem: "taka umalowana lalunia o wzroście 160cm nie wróciłaby już z pierwszej bitwy".
Dla mnie te filmy sa allenopodobne, a na Testosteronie byłem 2 razy w teatrze, bo i ile ci wiadomo najpierw wystawiana była sztuka a dopiero później nastąpiła jej ekarnizacja. I jeśli chodzi o ocenę to jest ona subiektywna bo oceniałem ją również poprzez wrażenia ze spektakli.
Allenopodobne? Te, które wymieniłem? "Ona" może tak, ale nie "Kochanek" i na pewno nie "Do szpiku kości". Dostrzegłeś jakąś analogię pomiędzy biedotą z gór Ozark a allenowską klasą śednią w plenerach Londynu lub Paryża?
Rzeczywiście tu masz racje, że nie we wszystkie opinie się wczytywałem a część przeleciałem po łebkach. Twój język i styl pisania jest dla mnie wyjątkowo antypatyczny i odpychający przez to wyrobiłem sobie szybko opienię.
Na moje szczęście wielu osobom podoba się mój styl pisania, dlatego wybacz - na razie jeszcze bloga nie wykasuję. Po prostu unikaj go jak zarazy :P
Swoją drogą to interesujące - przebrnąłeś przez cztery długie akapity mojej recenzji - napisanej odpychającym, antypatycznym stylem - i jeszcze poszedłeś po dokładkę na bloga...
Co do relacji Horik/Ragnar vs Borg - jak myślisz dlaczego Jarl Borg nie zaatakował Króla Horika który jak wiemy był ogniwem zapalnym?
Borg napada Ragnara bo to on jest tu kluczowym bohaterem a nie jakiś tam Horik.
Nie do końca też wierze w to iż w osadzie Ragnara jak i innych które już podlegały pod niego nie było ludzi zdolnych do walki.
Sprawa nr 2 - Horik był królem i większa ilość wojska pozostała z nim w "Angli".Horik był przekonany ze Ragnar jest tylko dodatkiem do spełniania jego własnych ambicji i że sam sobie poradzi z Ekbertem - wtedy cała sława spłyneła by na niego a to było ważniejsze niż wszystkie skarby "świata"
Pozdrawiam Marcin