Uwielbiam tego gościa! Jest to wladca mądry, inteligentny i oczytany, ale niestroniący od makiawelicznych metod. Najpierw dzięki swoim talentom militarnym i dyplomatycznym powstrzymał najazd wikingów. Później natomiast, wyśmienicie wykorzystał ludzi Ragnara do opanowania Mercji, a następnie pozbył się potencjalnego zagrożenia w postaci normańskiej osady w Wesseksie. Przy okazji uciekł dwie pieczenie na jednym ogniu i usunął nieposłusznych wasali. Jako ciekawostkę można dodać, że [SPOILER] jako pierwszy zawładnie wszystkimi angielskimi ziemiami. Z tego powodu wielu historyków uważa go za pierwszego króla Anglii, choć nigdy takiego tytułu nie przyjął. Ciekaw jestem, jak to pokażą w serialu.
Ja natomiast nie mogę się zdecydować czy go lubię czy też nie. Z jednej strony imponuje mi jego zdolność, mądrość, przebiegłość, to, jak potrafi manipulować ludźmi. Ma też ciekawe zainteresowania np. te malowidła rzymskie czy pisma, ktore kazał przepisywać Athelstanowi - podchodził do tego bez uprzedzeń, czerpał od nich wiedzę, bo byli mądrzejsi, nie przejmował się tym, że nie byli chrześcijanami. Oprócz tego lubi fajnych ludzi: takiego Athelstana np. a Lagertha też mu się podoba, ma facet gust. Potrafi dogadać się z wikingami, jest zafascynowany obcymi kulturami.
Ale z drugiej strony Ecbert jest takim manipulantem i jest tak przebiegły, że juz sama nie wiem, czego on w danym momencie chce. Nie cofa się przed niczym, zrobi wszystko, żeby to on wyszedł na tym jak najlepiej. Jest egoistą i dba tylko o siebie. Wykorzystuje innych. I chce manipulować Kwentrith, a ostatnio zaczęłam ją lubić.
Strasznie było mi żal wikingów z wioski, choć równocześnie podziwiałam jego plan.
Myślę, że Egbert chce jednego - władzy. No może nie jednego, chciałby też ocalić dzieła Rzymian, za co ma u mnie kolejnego plusa. Potrafi być bezwzględny i też szkoda mi było wikingów. Jednak cóż, takie czasy. Sami wikingowie nie postępowali lepiej. Trochę też żałuję zerwanego sojuszu z Ragnarem, wydawało się, że są dla siebie stworzeni. Obaj szanują inne kultury i religie, są pragmatyczni i mądrzy.
Dokładnie. Ta impreza na której razem rozmawiali i tak samo odpowiadali na swoje pytania <3
- Are you a good man?
- I think so.
- Are you corrupted?
- Oh yeas
W piątym odcinku trzeciego sezonu w którym Egbert z pomocą syna, pozbył się wioski, chwaląć swojego syna (za cholerę nie pamiętam jego imienia), pamiętam że pochwalił go takimi słowami: "Nawet Karol Wielki by to docenił". Chcę przez to powiedzieć, że moim zdaniem Egbertowi zależy na przypodobaniu się lepszym i silniejszym od niego władcom. Oczywiście o królu Karolu Wielkim mieliśmy jedynie wzmiankę.
Aethewulf. Pamiętam tylko dlatego, ze podobne do Athelstan. I wilk na koncu :D
Nein! To była tylko taka pochwała. Karol Wielki już zdecydowanie nie żył w tych czasach. Widać wyraźnie, że Egbert robi wszystko aby zjednoczyć Anglię. Poza tym Egbert jest kreowany na władcę bardzo inteligentnego co raczej świadczy o tym, że ma gdzieś co powie o nim jakiś król Francji, Burgundii czy inny Longobard.
btw. Karol Wielki był cesarzem :D Egbert w młodości był u niego na dworze co wspomina w rozmowie z Atlestanem gdy gadają o Rzymianach
Zbyt wielkie jednostki by mogły żyć obok siebie. Egbert to ideał władcy, mądry, sprytny, bezlitosny i sprawiedliwy, zasada dziel i rządź, kieruje się interesem własnego państwa, a, że w tamtych czasach państwo = król to inna sprawa.
Zgadzam się ! Świetna postać :) Zaraz po Ragnarze druga najlepsza w tym serialu.
Odnoszę wrażenie, że dla Egberta władza nie jest celem. On ma ukrytą ambicję stać się kimś co najmniej na miarę Karola Wielkiego, stworzyć imperium na miarę tego rzymskiego, odcisnąć swoje piętno w historii i tak dalej. Hm. Hehe. Były momenty, gdy zastanawiałam się czy aby przypadkiem nie cierpi na syndrom napoleona, ale doszłam do wniosku, że to jednak nie ten trop.
Ewolucja Ekberta poszla w dziwna strone - na poczatku wydawalo sie ze bedzie on takim swiatlym i prawym wladca - przeciwienstwem glupoty innych wladcow Brytanii (to jednak b.wazna postac w historii angielskiej) - a wyszlo ze to tylko gorujacy inteligencja i wiedza nad innymi fiut.
Głównie przebiegli i nie do końca moralnie czyści ludzie, potrafią osiągać sukces. Makiawelizm potrzebny na szczytach władzy.
Tak, ale z Ekberta mogli zrobić też takiego "oświeceniowego" władce. Nie znam na tyle jego historii zeby wiedziec czy mogloby to miec rece i nogi - ale na tle innych fajny bylby wladca ktory szedl troche innym torem. Jego zainteresowanie antykiem, sceptycyzm wobec chrzescijanskich obyczajow pozwalaly stworzyc takiego filmowego "Ryszarda Lwie Serce" (w sumie moze malo trafione porownanie ale wiadomo o co chodzi).
A zrobili z niego fiuta. Inteligentnego, górujacego nad innymi, nieco oswieconego ale fiuta.
Ciekawe jak beda wygladaly dalsze jego losy - bo historyczny Ekbert byl pierwszym faktycznie królem Anglii.
Na dodatek stworzyl calkiem sprawna armie - historycznie powinien pokonac jeszcze na placu boju Mercie i Nortumbrie (czyli ta szalona nimfomanke i krola Ellę).
Powinien tez odniesc zwyciestwo nad Wikingami (ale ta bitwa moze juz zostala przedstawiona wczesniej - bo juz raz Ragnar faktycznie dostal z jego rąk lanie).
Każdy władca musiał być "fiutem". Egbert wyprzedza swoją epokę, to człowiek wielu talentów, jedno nie przeczy drugiemu. Nieskazitelność w świecie polityki to utopia.
Górujący nad innymi oświecony fiut - cóż za porównanie.Haha
Władza to dominacja, trzeba siać.
o tak, wielbię go :) Jego Makiaweliczna Wysokość świetnie oddziela politykę od moralności, bo moralność ma akurat taką, jaka w danym momencie najbardziej sprzyja osiągnięciu celu (moralność jako narzędzie komunikacji/manipulacji) . Tak, jest mądry, zepsuty do szpiku, ale nie pozbawiony zasad. Stworzył na swoje prywatne potrzeby coś w rodzaju kodeksu etycznego (takie, nazwijmy to roboczo narzędzie wewnętrznego audytu), który w cudowny sposób spaja różne, często przeciwstawne idee. Dzięki temu podjęte przez niego decyzje są w jego mniemaniu wytłumaczalne, racjonalne, słuszne i moralne - bo zgodne z wyznawanymi przez niego wartościami. Dlatego może zupełnie szczerze powiedzieć o sobie , że jest dobrym człowiekiem.
Moim zdaniem to najciekawiej skonstruowana postać w Wikingach. Oby jeszcze długo pociągnął, bo jego strata byłaby dla serialu czymś dużo, dużo gorszym niż śmierć Athlestana.
Najbardziej denerwuje mnie, że miałby zostawić to swoje sprytnie budowane "królestwo" dla syna, który jest tylko posłusznym, przygłupim mułem...
Na początku aktor, który go grał średnio mi pasował, ale szybko przekonałam się do niego ( tak też było z aktorem grającym Tywina Lannistera w GOT- btw.- podobne postaci ),
Najlepsza scena to chyba ta w której "wścieka" się o wybicie osady Wikingów i to jego " it cannot be, it cannot be, it-can-not-be" :)
Jeśli scenarzyści będą się trzymać historii (co nie jest pewne), to powinien jeszcze trochę pożyć. A jego syn aż taki głupi nie jest. Dobrze się wywiązał z misji dyplomatycznej do Mercji i zaczyna rozumieć grę ojca. Chociaż wiara w boskie zapłodnienie jego żony przez Athelstana mocno obniża moją opinię na temat jego intelektu ;)
Ale wiesz, powszechnie wierzono wtedy w takie cudowne i boskie wydarzenia. Skoro uważano, że to dzięki boskim wyrokom społeczeństwo może w miarę normalnie funkcjonować pod zwierzchnictwem możnych i samego władcy, to wierzono też, że siły wyższe nieustannie ingerują w sprawy świata materialnego. Czy to bezpośrednio, czy to pośrednio, a więc dajmy na to za sprawą innych ludzi, chociażby tych uświęconych (Athlestan mimo wszystko był mnichem). Chociaż z drugiej strony masz rację, czy nie miał podejrzeń wobec tego boskiego zapłodnienia? Nawet trochę? :)