W porównaniu do "normalnych" filmów seriale są najczęściej biedniejsze, grzeczniejsze i
rozciągnięte. Dotyczy to niemal wszystkim polskich produkcji. Przykładowo oglądałem fragment
któregoś odcinka "Ojca Mateusza", gdzie policjant mówi do przełożonego: "szefie, właśnie
wyłowiono z rzeki zwłoki młodej kobiety" - zamiast np. "szefie, mamy trupa z rzeki, baba". To tak
jakby w "męskiej" rozmowie powiedzieć nie "stara komuszka", ale "lewicowy polityk starszego
pokolenia". Bardzo serialowo, nieprawdaż? Na szczęście poza serialami polskimi mamy
produkcje takich stacji jak BBC, HBO czy History. Dzięki temu powstają seriale nie obarczone
wcale (lub prawie wcale) wspomnianymi grzechami gatunku. Rzekłbym nawet, że jest ich coraz
więcej. Dekadę temu mówiłem: nie oglądam seriali, z wyjątkiem "Rzymu". Potem doszli
"Tudorowie". Obecnie wyjątków jest jeszcze więcej: "House of Cards", "Homeland", "Detektyw". I
najnowszy z nich - "Wikingowie".
Początkowo do pomysłu obejrzenia "Wikingów" odniosłem się nieufnie Jakoś do tej pory
wojownicy z Północy nie przekonywali mnie. Ani w wersji ambitnej ("Valhalla" Refna") ani
komercyjnej ("Trzynasty wojownik" Crichtona). Jednak zdecydowałem się – i nie żałuję. Serial
jest jak najbardziej udany. Przede wszystkim, nie jest to żadna fantazja historyczna, tylko dość
wierne odwzorowanie historycznych faktów. Niczego innego zresztą nie spodziewałem się po
produkcji firmowanej przez kanał "History". Drugi plus to obsada. Oczywiście mocno
międzynarodowa, ale przekonująca. Zwłaszcza Australijczyk Travis Fimmel jako legendarny wódz
Ragnar Lothbrok prezentuje się znakomicie i sugestywnie, choć może nie w momentach, kiedy
krzywo się uśmiecha, przekrzywiając głowę – zupełnie jakby zapatrzył się na Aleksandra
Domogarowa w "Ogniem i mieczem". Trochę irytowała mnie też postać Flokiego (chyba jedyny
Skandynaw na pierwszym planie) z wyglądu przypominającego Pawła Kukiza. Jego błaznowanie
nie było, moim zdaniem, do niczego potrzebne. Na szczęście reszta ekipy spisała się bez
zarzutu.
Warto podkreślić, że twórcy serialu dobrze ustawili proporcje uzupełniających się wątków: są
wyprawy łupieskie, ale też życie rodzinne. Widzimy bohaterów w różnych sytuacjach: przy
biesiadnym stole, w łóżku, w podróży, w świątyni Odyna. Dzięki temu poznajemy
mentalnośćWikingów, ich stosunek do wspólnoty, bogów, małżeństwa, seksu. Zwłaszcza ta
ostatnia kwestia pokazuje, jak opresyjne okazało się chrześcijaństwo. Z kolei naturalna
sympatia widza do głównego bohatera prowadzi do sytuacji paradoksalnych. Oto Wikingowie,
będący przecież bandytami, napadającymi na niewinnych ludzi, przynoszącymi ze sobą gwałt,
rabunek i pożogę, budzą naszą sympatię. Przy okazji kolejnych wypraw życzymy przecież
powodzenia dzielnemu Ragnarowi i jego drużynie (czyż nie?) choć to banda brutalnych
bandziorów. Ciekawe.
Po obejrzeniu pierwszego sezonu mam nadzieję, że drugi okazę się równie dobry. Wiem, że w
planach jest trzeci. Z kolejnymi sezonami seriali jest tak, jak z kolejnymi częściami filmów
kinowych. Najczęściej zadyszka zdarza się przy trzeciej odsłonie, by w czwartej zaliczyć
kompletną porażkę ("Oszukać przeznaczenie", "Terminator", Obcy" – przykładów nie brakuje). To
nie przypadek, że serial nad serialami – "Rzym" – liczy tylko dwa sezony. Z kolei kolejne odsłony
"Homelandu" wzbudziły juz tylko moje znużenie – w końcu ile razy można ekscytować się
kolejnymi zmianami frontu przez sierżanta Brody'ego? Zobaczymy, na ile "Wikingowie" okażą się
"wielosezonowi".
Więcej moich recenzji znajdziesz na blogu: http://nowerekomendacje.blogspot.com/
Dodam (poniekąd na zachęte), że II sezon jest nawet wyraźnie lepszy od pierwszego (co w serialach rzadko się zdarza) a końcówka sezonu II po prostu jest genialna. Co do Flokiego, to jego szaleństwo i zachowanie ma swoje uzasadnienie i określony "smak". Tak jak Ragnar uważa się za potomka Odyna, którego jedną z głównych cech była ciekawość i chęć podróżowania, przekraczania wszelkich granic - tak Floki uważa się za potomka szalonego, nieprzewidywalnego Lokiego (wspomina o tym Horkikowi pół-żartem w rozmowie). No i tak jak mitologiczne losy Odyna i Lokiego są ze sobą splecione, aż do pewnego tragicznego wydarzenia, tak również w serialu Ragnar i Floki póki co są nierozłączni.. aż się coś niebagatelnego wydarzy. Ciekawa i fajnie przemyślana paralela. Ktoś ze scenarzystów nieźle to poukładał :-)