Po pierwsze - nie jest podobny do Breaking Bad ani do House of Cards, akcja mniej wartka niż w Spartakusie, ale jeszcze bardziej pogrąża ten serial fakt, że bohaterowie używają współczesnych nazwa, zamiast mówić tylko po staro-nordyjsku (i bez napisów PL, żeby lepiej wczuć się w klimat dialogów). Jest tu relatywnie mało scen hardcorowego seksu, oraz za mało scen z tryskającą krwią i wyprutymi flaczorami fruwającymi na 5 metrów. Do tego wikingowie nie noszą hełmów co jest przerażająco skandaliczne. Widziałem zaledwie kilka odcinków, ale to wystarczy, serial dla troglodytów...
Przyznaję - dziwi mnie, że gdy co jakiś czas pojawia się tu tak idiotyczny temat jak akapit, który dla przykładu zaserwowałem powyżej, to znajdują się chętni by szturmem przekonywać upartych autorów tego typu dennych wątków, że nie mają racji, bo Vikings coś tam coś tam...
po co? :)
Ale chcesz o tym podyskutować, czy tylko stwierdzasz fakt?
Jako autor tego wątku oczekujesz przyznania Ci racji czy spodziewasz się szturmu chętnych do przekonania Cię, że się mylisz?:D
No raczej stwierdzam zaintrygowanie faktem, tu się jeszcze pojawi wiele tego typu tematów i reakcje będą te same, więc wyraziłem podziw nad czyimś zapałem do tych syzyfowych prac.
Bo to nie jest serial dla dzieci ;)
Porownujac go do spartakusa czy breking bad robisz z siebie przepraszam ale idiote...