Patrząc na tego typu film człowiek się zastanawia jacy tak naprawdę byli wtedy ludzie. Czy naprawdę zabicie innego człowieka było tak łatwe? Zadawanie mu cierpienia, ranienie, rąbanie? Dziś nazwalibyśmy takich ludzi psychopatami, ale czy Wikingowie nimi byli? Może w rozumieniu współczesnej cywilizacji? Nie mieli wyrzutów sumienia, wątpliwości, litości? Czy znali uczucia wyższe - typu miłość?
Daleko nie trzeba szukać. W XX wieku też jeszcze zabijano bez żadnych skrupułów i wyrzutów sumienia. Ludzie byli prymitywni i mieli małe mózgi wiec uważali, ze tylko w ten sposób można wszystko rozwiązać.
Jak człowiek walczy o życie, to myśli tylko o tym by działać jak najskuteczniej. Gdy walczy o życie swojej rodziny, to tak samo. W dzisiejszych czasach zachowujemy się jak duże dzieci. Naszym głównym problemem jest czy starczy nam do pierwszego. Czy wykorzystaliśmy maksymalnie swoje możliwości. Czy nie zmarnowaliśmy życia. Wtedy nie było takich problemów, bo samo życie było sukcesem. Na każdym etapie mogło się gwałtownie skończyć, więc ludzie mieli inne priorytety.
To jest właśnie podstawowy instynkt: przetrwać i umożliwić przetrwanie swojej rodzinie za wszelką cenę. Teraz, gdy to wydaje się takie oczywiste, człowiek nie musi się uciekać do tak "barbarzyńskich" metod. Pozostaje walka o dobrobyt. A ona ze swej natury, nie wymaga tak ostatecznych środków.