Oglądając ten film zastanawiam się skąd te zafascynowanie poszczególnych bohaterów Athlestanem, dla mnie on był jedną z bardziej irytujących postaci w filmie ;)
Też tego nie rozumiem ,zwłaszcza tą sympatię ze strony Ekberta .W bibli jasno jest napisane że cudzołożnicy nie odziedziczą królestwa Bożego ,więc nie wiem na jakiej zasadzie król uznał Athelstana za męża Bożego skoro ten jawnie cucołożył z Judith .Hipokryzja pełną parą zwłaszcza że taki występek w bibli był karany ukamienowaniem obojga winowajców .
Król sam nie był lepszy ;) mnie najbardziej irytowała dwulicowość Athlestana, który zmieniał poglądy co chwilę w zalezności jak mu pasowało
To nie dwulicowość, to rozłam. Spójrz na najprostszy przykład - żyją sobie ludzie według jakichś zasad, prosto, ciężko pracując - wygrywają w lotto i palma odbija, zupełnie nowy świat, jedna osoba, a jakby dwie w następnej chwili. A tu mamy człowieka, pamiętaj, że to średniowieczne czasy, gdzie wyjście z wioski do wioski było wycieczką jak dla nas wyjazd na wakacje - całe życie uczono go jedynych słusznych prawideł, aż tu nagle wpada do zupełnie obcego świata, gdzie nic nie jest takie, jakie być powinno. A mimo to z czasem zaczyna dostrzegać nie tylko różnice, ale i podobieństwa nawet wśród bogów. czemu zainteresowanie Eckbrta i Ragnara? Bo jest ich łącznikiem z tym drugim, obcym światem,którym ewidentnie się fascynują. Uosabia dla nich nieodkryty świat.
Wszystko to rozumiem ale mimo wszystko irytowało mnie to, że co chwilę zmieniał zdanie, wiem że każdemu może odbić ta postać jednak wykreowana na mega uduchowioną wydaje mi się sprzeczna z tym jak się zachowywał, jakoś nie trawię obłudy :D Nie rozumiem jak Ekbert i Ragnar w ogóle mogli mu wybaczyć zdradę, jakby nigdy nic i tak go stawiać na piedestale.
Uduchowienie w moim wyobrażeniu nie polega na ślepej wierze w to, co nas nauczono - polega na negowaniu i akceptacji pewnych rzeczy - wtedy to jest świadoma wiara, może dlatego postać A. wydaje mi się fajnie poprowadzona. A zdradę? może rozumieli, że się gość miota, jako tako żadnego nie zdradził. To tak jak rollo ostatnio - mimo wszystko jest posłuszny swojej naturze, i chęć zobaczenia nowego świata jest silniejsza niż trwanie w tym gładkim świecie Paryża. Ot taka analogia dziwna mi się nasunęła wśród tak różnych postaci. tez jest to pozorna niekonsekwencja bohatera.
Nie wiem mi on akurat nie przypasował, wiało mi od tej postaci strasznym fałszem, najpierw był taki mega święty, potem mega kozak wiking, później znów święty, znów kozak, znów święty, trochę jednak tego miotania za dużo, ja bym takiej osobie na pewno nie zaufała. Co do postaci Rollo już większą sympatię wzbudza choć też odstawiał kilka akcji, to jednak wydawał mi się bardziej autentyczny w tym wszystkim.
Nigdy go nie lubiłem. Byłem jednym z nielicznych który ucieszył się z tego, że Floki go ubił. Może na samym początku miałem jakąś sympatię do niego ale potem mnie strasznie irytował.
Athelstan, zarówno dla Ragnara co Egberta, stał się symbolem, mitem, który ujawnia nową wolę, nową moc w świecie; znającą okrucieństwo świata, a zarazem szlachetność, dobro. Godzącą sprzeczność, która istnieje między światem Ragnara (zdecydowanym, lecz dzikim; nie mogącym zrealizować wielkich dążeń - vide zamiary Ragnara) i Egberta (zasadniczo heralwym, lecz uporządkowanym i znającym cele). Król Wessex naśladuje pasje wikingów, zaś Ragnar (nawet nie do końca zdając sobie sprawe) - aspiracje chrześcijańskie. Te dwie rzeczy spełniają się dla nich w Athelstanie.
Za sprawą ukazania, że Athelstan ostatecznie zdecydował się na chrześcijaństwo
1) uznano w ten sposób historyczny stan rzeczy - nowa siła miała mieć to właśnie, a nie inne oblicze (w osobie syna, który ma zostać wielkim królem *),
2) może być czytane ze względu na relacje między Ragnarem i Egbertem; oto przecież król wikingów - mimo zrozumienia - okazuje się być wciąż dzikim, zamkniętym (każe się na nim zemścić), a władca chrześcijan współczującym; otwartym na cudze doświadczenie.
* Tu czynie zastrzeżenie, bo moim zdaniem autorzy wykraczają tym wątkiem poza horyzont serialu. Vikings, co nie trudno się zorientować, opowiada historie o człowieku a nie o czasach.
// Zwróćcie również uwagę, że Ragnar - niby z ostatnim oddechem - wypuszcza ducha zemsty w postaci Ivara. Szaleńca, który - możemy słusznie przewidywać - będzie ostatnim akrodem świata vikingów (sam nawet nie wierzy w Odyna). Za to Egbert (i właściwie to również z ostatnim oddechem ^^) wypuszcza ducha szczerej miłości, bynajmniej nie siły zniszczenia.
Jeśli zamierzają zakończyć w Ameryce, to muszą zahaczyć o Eryka Krwawego Topora i Leifa Erikssona, a zatem wikiński duch przetrwa, nawet jeśli Leif był już ochrzczony. Ale wikiński chaos to rzeczywiście będzie Ivar i może Krwawy Topór. Jego ojciec się pojawił, więc czemu nie. Pytanie na ile Ivar jest pokazywano jako szalony w kronikach?
faktycznie, interesująca opinia :) ja sama najbardziej ceniłam Athelstana za niezwykłą otwartość na inność świata, światopogląd wykraczający nieco poza czasy, które w serialu usiłuje się przedstawić. trochę tak jakby Athelstan był przekaźnikiem filozofii humanizmu - zawsze zdawało mi się, że to było właśnie to, co tak fascynowało Egberta i Ragnara. później próbowano pogodzić takie spojrzenie na świat z duchem chrześcijaństwa ... ale ten wątek pozostał (przynajmniej dla mnie) niezakończony niestety.
jeśli istotnie wątek Athelstana i jego syna ma symbolizować końcową dominację jednej kultury nad drugą, to jest to wg mnie - obiektywnie rzecz ujmując - ciekawy i całkiem prawdopodobnie - trafny pomysł. subiektywnie odbieram to jednak jako zbytnią generalizację, próbę ujęcia metafory w matematyczną regułę.
"odbieram to jednak jako zbytnią generalizację, próbę ujęcia metafory w matematyczną regułę."
Oto i definicja rzeczy, którą nazywamy... "mową". Przekleństwo zarazem :)
cóż ... też prawda :)
nie podoba mi się sugerowanie jednej kultury, religii i perspektywy w charakterze jednej słusznej prawdy (taka prawda w tym wypadku - moim zdaniem - to generalizacja - jest głównie historyczna - a historia to nie całość. niektóre treści serialu zdawały się momentami wykraczać poza takie ramy, stąd sprowadzenie omawianego wątku do tak jednoznacznie i ostatecznie brzmiącej diagnozy brzmi dla mnie jak uproszczenie.)
ponadto Athelstan w charakterze ucieleśnienia chrześcijańskich idei również jest dla mnie fałszywy
ale tu wszędzie znowu do głosu dochodzą trochę moje prywatne przekonania dlatego ...
... jak napisałam wcześniej ... obiektywnie - zgadzam się z przedstawioną teorią - jest logiczna :)
Sygnalizowałem raczej fenomeny doświadczenia aniżeli idee. Czy ktoś chce czy nie, doświadczenie opisane przez ewangelistów okazało się postępem na drodze różnicowania oraz pogłębiania ludzkiej "psyche"; samorozpoznania człowieka, dokonującego się w relacji do świata. Zatem jest to uogólnienie o naturze historycznej, o ile tylko zrozumiemy historie nie jako martwą przeszłość, ale teraźniejszość naszego tu uobecniania się (za Szekspirem, z którego - notabene - autorzy tego serialu czerpią wiadrem). Stąd właśnie The Vikings może być autentyczną rozmową o człowieku dziś, bo w ten strumień, z którego wypływa, go wpisuje (inna sprawa, czy pełną...).
a możec to SCENARZYSTA i jednocześnie "CREATOR"/"ShowRunner"
jest tak zafascynowany tym człowiekiem???
"Romans Ragnara i Athelstana potwierdzony!"
http://www.filmweb.pl/serial/Wikingowie-2013-659055/discussion/Romans+Ragnara+i+ Athelstana+potwierdzony,2626288
Jak już to ogólnie dostępne książki. Wikipedia jest marną imitacją dostępnej wiedzy.
Jest to przestarzały pogląd. Owszem, nie każdy artykuł jest poprawnym hasłem, ale nad wieloma bardzo rozbudowanymi hasłami pracował sztab ludzi z wykształceniem w tym kierunku. Do tego książki mają jedną wadę. Gdy coś się zmieni trzeba napisać je od nowa. Wiadomo, że trzeba podejść z dystansem ale bez przesady z tą pogardą. Książki pisane przez naukowców lub pedagogów czasem też nie są doskonałe.
Wikipedia to tylko jedno źródło wiedzy.
Każdy mądry człowiek na każdy temat szuka wiedzy w wielu książkach w tym sensie.
Wikipedia to tylko jeden punkt widzenia. To tak jak przeczytać na dany temat jedną książkę, gdzie i tak wszystko będzie opisane obszerniej i dokładniej, a do tego bardziej wiarygodnie.
Ale to nadal jeden punkt widzenia.
Po przeczytaniu wielu książek jednak mamy wiedzę na dany temat jeszcze obszerniejszą i
wtedy dopiero wysuwamy właściwe wnioski.
W skrócie dać ci przykład. Gdy manipuluje ktoś paroma kobietami, ale oczaruje jedną czy dwie z nich i uda się mu je uwieść - może własną metodę wziąć za dobrą, a to tylko ślepej kurze trafiło się ziarno.
Gdy ktoś to robi z tysiącem kobiet ma rzetelną wiedzę, dokładnie wie co daje jakie efekty.
Co trzeba robić i w jakim miejscu, by mieć optymalne wyniki.
Tak jest z każdym rodzajem wiedzy. Dużo źródeł wiedzy jest dużo lepsze niż jedno czy dwie.