Na początku nie wyobrażałem sobie tego serialu bez Nathana, ale po tym sezonie mogę śmiało przyznać, że Rudy jest jeszcze lepszy!
A jak wy sądzicie?
Mnie kompletnie Rudy nie przypadł do gustu. Jest... po prostu durnowaty i lekko żałosny w moim odczuciu. Tak, może i Nathan też miał być śmiesznym durniem, ale przynajmniej nie wychodziło to żałośnie. Nie wiem, może to sprawa aktora.
Mimo tego, że Rudy jest w jakimś tam sposób dobrym zamiennikiem nikt nie zastąpi Nathana i jego wszechobecnej szyderczości w ten sam satysfakcjonujący sposób. Pewnie gdyby w jednym odcinku postawić ich obok siebie i porównać mogłaby wyjść z tego ciekawa 'walka' =>
Nathan jest moją ulubioną postacią, dlatego też jego nieobecność sprawiła, że 3.sezon w moim zdaniem,był nieco gorszy niż poprzednie dwa ( odcinek z Hitlerem - ło do fok?!). Jednakże fakt faktem Rudy to fajna postać, chociaż Nathanowi nie dorównuje.
Też wolałem Nathana. I zgadzam się - spotkanie Nathana z Rudy'm może być ciekawe :D
Zgadzam się w zupełności. Nathan był moim ulubionym bohaterem, gdyby nie on, pewnie nie zabrałabym się za obejrzenie całych dwóch sezonów.
W nowym sezonie nie będzie ani Simona ani Alishy... Tak napisali na angielskiej wikipedii...
Po prostu twórcy zauważyli, że mają kurę która znosi złote jajka, więc ciągna dalej, c niestety wiąże się ze spadkiem jakości... Jak w Californication... ;/
Californication nie oglądam, więc nie wiem, ale szkoda, żeby "Misfits" się w jakiś sposób zmarnował, bo to bardzo dobry serial...
Jedynym serialem w jakim zmienia się praktycznie całą obsadę co drugi sezon to 'Skins' ; ) Tam wyszło to na dobre.
Tak, wyszło. Ale tutaj nie mamy do czynienia z wymianą całej obsady, więc wątpię, by tutaj wyszło im to na dobre.
zgadzam się z przedmówcami - Nathan lepszy, o niebo. Niby zostały mi jeszcze 3 odcinki do końca 3. sezonu, ale szczerze wątpię, żebym nagle zapałał do niego miłością, kiedy w tej chwili nie lubię go ani w połowie tak mocno jak Nathana.
Nathan mi bardzie podpasował , miał jeszcze bardziej zjaraną banię. O statnie dwa odcinki dobre ! ale zakończenie nie dobre
Rudy jest lepszy? Z której strony? W trzecim sezonie bardzo brakowało mi Nathana, nikt nie jest w stanie go dobrze zastąpić.
Właściwie to dlaczego on zniknął i nawet o nim nie wspominano ? Mam na myśli Nathana.
Jest krótki odcinek specjalny, który tłumaczy nieobecność Nathana "Vegas baby"
Jest krótki odcinek specjalny, który tłumaczy nieobecność Nathana "Vegas baby"
Nathana nigdy nie pobije, NIGDY !
Widać że stara się być równie głupi i nie powiem, że mu to nie wychodzi, ale po prostu nie dorównuje Nathanowi.
Och, wy wszyscy tylko marudzić potraficie. Może zamiast patrzeć na Rudy'ego jako na zamiennika Nathana, popatrzcie na niego jako nową postać. Nathana kochałam, sprawiał, że cały dzień był lepszy. Byłam pewna, że 3 sezon bez niego to będzie niewypał, ale wystarczyło odrobinę obiektywizmu i polubiłam Rudy'ego, a tym samym cały 3 sezon. Akcja z cheerleaderkami była po prostu bajeczna ("Fu**ing cheerleaders!"). Nathana mi nie brakowało, bo, jak już wspominałam, patrzyłam na ten sezon jako na coś nowego, a nie ciągnięcie na siłę. Polecam obejrzenie tego jeszcze raz, na miesiąc, może dwa, i wtedy ponowne zdecydowanie. Kiedy wyjdziemy spod magii Nathana (odczekałam jakiś rok czekając na kolejny sezon, co na pewno znacznie mi ułatwiło oglądanie tego bez niego) Rudy okaże się świetną postacią, która równie dobrze utrzymuje serial, chociaż w inny sposób. Skins się nie załamało po zmianie całej obsady, więc Misfits (jako jedno z mojej świętej czwórcy brytyjskich seriali) nie ma prawa tego zrobić.
Och, wy wszyscy tylko marudzić potraficie. Może zamiast patrzeć na Rudy'ego jako na zamiennika Nathana, popatrzcie na niego jako nową postać. Nathana kochałam, sprawiał, że cały dzień był lepszy. Byłam pewna, że 3 sezon bez niego to będzie niewypał, ale wystarczyło odrobinę obiektywizmu i polubiłam Rudy'ego, a tym samym cały 3 sezon. Akcja z cheerleaderkami była po prostu bajeczna ("Fu**ing cheerleaders!"). Nathana mi nie brakowało, bo, jak już wspominałam, patrzyłam na ten sezon jako na coś nowego, a nie ciągnięcie na siłę. Polecam obejrzenie tego jeszcze raz, na miesiąc, może dwa, i wtedy ponowne zdecydowanie. Kiedy wyjdziemy spod magii Nathana (odczekałam jakiś rok czekając na kolejny sezon, co na pewno znacznie mi ułatwiło oglądanie tego bez niego) Rudy okaże się świetną postacią, która równie dobrze utrzymuje serial, chociaż w inny sposób. Skins się nie załamało po zmianie całej obsady, więc Misfits (jako jedno z mojej świętej czwórcy brytyjskich seriali) nie ma prawa tego zrobić.
Ja nie twierdzę, że Rudy jest idiotyczną postacią, bo nie jest - ale skoro porównują go do Nathana, to Rudy wypada bardzo blado.
Ja też tak uważałam, ale po odcinku z jego odpadającym cockiem zmieniłam zdanie :) Rudy może nie ma takiej słodkiej buźki jak Nathan i jego głos jest irytujący (przypomina mi bezdomnego), to na prawdę można go polubić i śmiać się z jego przypałów równie głośno, jak w przypadku Nathana. Dla mnie nie ma lepszy-gorszy, obaj są świetni.
Cóż, jak to ktoś mądrze powiedział gdzieś kiedyś tam:
Rudy jest jak ojciec chrzestny - nigdy nie będzie w stanie w pełni zastąpić ojca biologicznego, ale będzie zawsze czuwał i stał na baczności.
Obie postaci są zaprogramowane aby być śmieszne, zabawne, trochę głupiutkie i porąbane xD W jakiś sposób odczuwam, że w tym wszystkim jakoś Nathan jest 'ciepły', Rudi jest 'zimny'. Taka metafora. Niby mają wiele wspólnego, jednak wyraźnie się różnią.
Lubię Rudiego, nie mogę powiedzieć, że nie jest ok, niejednokrotnie mnie ubawił.
Jednak to w głównej mierze dzięki Nathanowi pokochałem Misfits. Dzięki tej postaci postanowiłem zobaczyć więcej seriali Brytyjsckich (czego absolutnie nie żałuję), także filmów gdzie występuje Robert Sheehan i póki co jest on moim ulubionym aktorem, a postać Nathana ulubioną postacią serialową/filmową. Rudi mnie natomiast tak nie zainspirował; lubię go jednak nie jest dla mnie fenomenem.