Byłam ciekawa jak twórcy serialu wybrną z problemu jakim jest brak Sheehana w obsadzie. Nie ukrywajmy, facet zagrał najlepiej ze wszystkich, był zabawny i absolutnie "pociągnął" cały serial. Nie śmiałam się tak na żadnej komedii jak przy Misfits.
Cóz, wybrano najgłupsze rozwiązanie ze wszystkich, czyli skopiujmy cechy Nathana i przełóżmy na nowego bohatera. Jest to tchórzliwe pójście po najmniejszej linii oporu. Gdyby mieli naprawdę dobrego aktora, który umiałby równie wariacko szarżować jak Sheehan, mogłoby wypalić. Szybko dałoby się "przestawić" sympatię widowni na nową postać. Ale Gilgun nie daje rady, jest smutnym oblesiem o wyglądzie crackheada. Dlatego teksty, które bawiły przy anielskiej buźce Sheehana, u niego brzmią jak chory (w smutny sposób chory) słowotok. Gra średnio, coś na poziomie reszty obsady Misfits. Serial się stał monotonnym widowiskiem dla zafiksowanych na wulgarność i niesamowitość nastoli.
Zakochałam się w Misfits, ale trzeci sezon jest dołująco słaby, powtarza się wzór fabularny kolejnych odcinków, po prostu: nihil novi. Nie jestem ciekawa co dalej, oglądając kolejne odcinki... nudzę się i przewijam co dalej. Diabelnie szkoda.
zgadzam się zdecydowanie, co to tego, że Rudy jest bardzo miernym substytutem Nathana. z resztą niekoniecznie, ale nie jest to aż tak istotne. Wiesz może z jakich powodów nie widzimy Sheehana w trzecim sezonie?
Gilgun jest ponadto troszeczkę za stary na rolę w tym serialu... już napewno na rolę nastolatka...
Sheehan już nie wróci do Misfits, zabrał się za filmy pełnometrażowe (min "Killing Bono") i to jest oficjalny powód. Poza tym był nominowany do BAFTy, internet go uwielbia, także facet może poważnie myśleć o swojej karierze. Dobrze dla niego, bo daje radę perfekcyjnie jako bohater i komediowy i bardziej serio (vide Love/Hate). Jak dla mnie za kilka lat bedzie o nim naprawdę głośno.
Oj, tu muszę się zgodzić całkowicie, moim zdaniem generalnie trzeci sezon jest trochę nijaki, nawet może i nie ze względu na sam brak Nathana - chodź masz całkowitą rację, jeśli chodzi o postać Rudy'ego. Moim zdaniem coś im nie idzie, wszystkie genialne i zabawne cechy sezonów pierwszego i drugiego zostają wyhiberbolizowane, przez co niekiedy odcinek staje się wręcz przesadzony. Nowe moce bohaterów to też już kompletnie inna liga, co to za pomysł z Curtisem? Natomiast Simon ma prawie identyczną moc co wcześniej Curtis, tyle, że potrafi ją kontrolować. Jak już sama napisałaś, tak Ci znowu muszę przyznać rację: byłam zakochana w Misfits po uszy, miałam nadzieję, że mimo braku obecności Sheehana - który również zdobył moją największą sympatię - poziom zostanie utrzymany, ale chyba trochę zbyt się starają nadrobić jego brak.
Zgadzam się z wami. Mam nadzieje,że sezon 3 chwilowo jest tak kiepski i jakoś się rozkręci... w końcu bohaterowie jeszcze nie pojechali do Vegas:) a w Vegas wszystko jest możliwe. Póki co bądźmy dobrej myśli:)
Trzeci sezon jest na razie średni, ale Rudy`ego lubię. Aktor gra bardzo dobrze, zresztą jak cała reszta obsady. Faktycznie, ma chwilami zbyt podobne teksty, do Nathana, ale pomysł z dwiema osobowościami jest świetny, lubię tą jego zdołowowaną, pesymistyczną wersję:)
Oczywiście powrót Nathana byłby super, ale bez niego nie jest aż tak źle, jak myślałam, że będzie. Póki jest Kelly, którą uwielbiam, pewnie będę oglądać;)
Oj tak, ja też szczerze mówiąc mam cichą nadzieję na jakiś choćby pojedynczy, gościnny występ Roberta w którymś odcinku, albo zwyczajnie żeby ten trzeci sezon nabrał głębszego sensu i serial wrócił do normalności. ;)
Dokładnie, na Roberta czekamy z niecierpliwością.
Myślę, że się powtarzam, że to już gdzieś było napisane, ale to Nathan ciągnął cały serial.
Trzeci sezon oceniam jako średni, gorszy niż dwa poprzednie. Rudy miał być kopią Nathana, wyszła troche parodia. Totalnie mnie nie przekonuje jego postać, już bardziej interesująca jest 'pesymistyczna' połowa.
Oglądam dla Kell.
Ten koleś co gral natana to chyba mu palma odbila. Owszem dobra postać ale tylko dzięki temu że wzorowana na Tonym ze Skinsów. Ale znudził sie serialem po 2 sezonach ? Co on jakis Hopkins. Chyba sie chłopak moresu musi nauczyć bo jak slowo daje dzieciakom to odbija czasem
eetam, Tony ze Skinsów to był raczej macho, chodzący nastolatkowy seksapil i intelekt w jednym. Nathan to totalny odpał, freak z powalonym gadaniem co mu ślina na język przyniesie :) a motyw z robieniem w gacie gdy umierał nie dodawała mu powabu czy męskosci ;)
polecam obejrzeć skinsów raz jeszcze, bo postacie Tonego i Nathana nie mają ze sobą wiele wspólnego ;)
ohhh ja również tęsknię za Nathanem, choć wierzę, że Robert odniesie sukces i jeszcze nie raz o nim usłyszymy, to jego postać w Misfits była dla mnie świetna....Śmiałam się jak dzieciak przy jego prostackim słowotoku, a odcinek w którym "zakochał" się w Simonie zniszczył mnie na maźa w całkowicie pozytywnym wydźwięku :)
Jak do tej pory widziałam 3 odcinki i jakoś nie ciągnie mnie do kolejnego, widzę,że jest,ale jakoś nie ma już tego wyczekiwania...no trudno, mam nadzieję,że się to wszystko jeszcze rozkręci. Po pierwszych dwóch sezonach opowiadałam wszystkim jak świetny serial oglądam, jak zabawny, a zarazem prostacki, dziwny o zakręconej fabule.....a teraz.......no cóż....nie skreślam, ale Rudy jakoś mnie nie przekonuje, nie wiem dlaczego, bo nie widzę w nim, jak niektórzy z Was wielu cech z Nathana, po prostu dla mnie więcej cech mi w nim nie gra niz gra, ciężko tłumaczyć, ale w sumie niewłaściwa postać w niewłaściwym miejscu :)
Zostaję z Misfits dla Kelly oczywiście:)