Gorszej baji nie widzialam dawno. Super serial do 6 -7 odcinka. A potem ... dwoch szalencow wybija wszystkich gosci jak w tanim horrorze zero realizmu. Koncepcja nawet fajna i do przyjecia w kwestii mordercow ale oprawa zenująca. A jakim cudem na tej wyspie nie ma mieszkanców...?
A tak na marginesie czy ktos zauwazyl podobienstwo do LOST..? Nie chodzi mi o fabule ale zdjecia, muzyka, cięcia, ujęcia i retrospekcja...
osobiscie to mi tak jak wielu tutaj dobrze sie ogladalo do okolic 10 odcinka kiedy to sie okazalo ze jednak Wakefield zyje bo wolalbym zeby jednak to ktos z uczestnikow zabijal ;p dobrze chociaz ze zrobili ze ktos mu pomagal chociaz takie troche naciagane to, ale zirytowaly mnie 3 rzeczy:
1/ w 11 odcinku jak Wakefied robi wejscie smoka do baru i jest zajety walka z Shanem to Trish bierze bron i zamiast spokojnie wystrzelic w Wakefielda ucieka z innymi do kibla...no krew mnie wtedy zalala
2/ znikniecie Chloe tez takie troche dziwne bylo
3/ czy wszyscy ludzie z wyspy odplyneli tym promem? przeciez tam troche ludzi zamieszkiwalo i nagle nie zostal nikt...
ogolnie to serial bardzo dobry ale do pewnego momentu gdzie traci swoj czar ;]