IMHO nasi dźwiękowcy to i tak pierwsza liga. Zobaczcie, że prawie wszyscy aktorzy to brzuchomówcy, cedzą coś przez zęby, krzyczą nawet nie otwierając ust. Czasem nie wiadomo w ogóle kto mówi, bo brak ruchu pod nosem. A poza tym bełkot, bzyczenie, seplenienie, szeleszczenie.
Czy już dzisiaj nie uczy się w akademii filmowej recytacji z przepony?
To samo w teatrze, mlode pokolenie zupełnie niesłyszalne.
A Żulczyk mówi, że my, widzowie jesteśmy nie przyzwyczajeni do dialogów, bo oglądamy filmy z lektorem.
Panie Żulczyk, spróbuj pan pisać lepsze książki, zamiast filozofować, bo coraz słabszy materiał pan podrzucasz filmowcom. Taki, że wstyd te dialogi wypowiadać, więc się je cedzi przez zęby...